Jak powstała wigilia? To od początku, a właściwie od momentu, w którym ludzie zauważyli, że upływa czas, a właściwie, że czas upływa w cyklach, nazwanych później latami. Trzeba było jakoś przyjąć początek takiego cyklu. Jako, że w sumie jarali się słońcem, jako czemuś co widzieli i mocno wpływało pozytywnie na ich życie, a także że, jak jeszcze wtedy sądzono, "ruch" słońca był mocno z tymi cyklami związany, przyjęto, że początek roku będzie wtedy, kiedy następuje pierwszy dzień, po najdłuższej nocy w roku, czyli wtedy kiedy z każdym następnym dniem było coraz więcej słońca, bo się "odrodziło". W konsekwencji, wkrótce miało być więcej jedzenia. Czy to nazbieranego, czy w późniejszym okresie wyhodowanego. Tak, czy siak, występowanie jedzenia było bardzo związane z cyklem słonecznym, a nowy rok, to nowa nadzieja. Wypadało to świętować, więc w miarę możliwości urządzano uczty, najlepiej z plonów rolnych. Wtedy jeszcze wigilii nie obchodzono.
Potem wjechało chrześcijaństwo i jako, żeby ludziom było łatwiej je przyjąć, to powiedziało, że tego pierwszego po najkrótszej nocy dnia świętujemy, bo urodził się bóg, a właściwie syn tego boga. Dzień przed tym świętem był nazywany wigilią. Oczywiście nie było to jedyne święto, a co za tym idzie też nie jedyna wigilia. Wszystkie miały ze sobą wspólnego to, że się pościło i to mocno. Co jakoś wybitnie trudne nie było, w warunkach niedoboru zasobów. W razie jakby ktoś protestował, to można mu było wybić zęby. Wigilie stały się świętami o charakterze mocno religijno-ascetycznym.
Potem było kilka buntów przeciwko takim formom chrześcijaństwa prowokowane przez różne charyzmatyczne postaci. Jedni, jak Jan Hus, nie wstrzelili się w dobry moment, za to innym, jak Marcin Luter, poszło sprawniej. Powiesił kartkę na kościele i zrobił sporo zamieszania. Co prawda trochę to trwało, ale święta z przeżycia tylko religijnego, sięgnęły trochę do korzeni i stały się świętem rodzinnym. Oczywiście te wszystkie tradycje nachodziły na siebie. Mamy zatem ucztę zbożową, post, urodziny, rodzinę, prezenty itp.
Tu przechodzimy do "Chłopów". To taka książka, o której śpiewał Łona:
Żadnych gazet mam tu tę książkę kolubrynę
Autor raczej Nobla nie weźmie ale ostatecznie nawet czyta się nieźle
Tak się składa, że autor za tę książkę dostał nagrodę Nobla, ale faktycznie jej nie wziął, bo już był stary i chory. Reymont z pieczołowitą starannością, a także naturalizmem, opisał życie chłopów we wsi Lipce. Był to przejaw typowej dla tego okresu "chłopomanii", ale w przeciwieństwie do niektórych, faktycznie zrobił dobry risercz i najpierw zbierał materiały u źródła. Każdy z tomów opisuje życie podczas jednej z pór roku, bo wokół tych pór toczy się chłopskie życie. Plus oczywiście chwilowe dramy, bo kto to chciałby czytać, gdyby nie te dramy. Reasumując, jest tam seks i przemoc. Złość i miłość, a także zazdrość - to chyba główny motyw.
O książce ludzie sobie przypomnieli przy okazji filmu, który wszedł do kin w tym roku, którego esencją są już tylko te dramy, zupełnie pomijając aspekty społeczne, co nie jest niczym niezwykłym, bo wystarczy spojrzeć na czym skupiały się wszystkie ekranizacje Anny Karenina. Pamiętajmy, że kiedy twórcy Gwiezdnych Wojen próbowali nauczyć ludzi ekonomii i wyższej polityki, to nikt nie chciał tego oglądać. Nauczeni na cudzych doświadczeniach twórcy Chłopów poszli w tym samym kierunku, dlatego o ile książką się jaram się jak dwór dziedzica w III tomie, o tyle na film mi się iść nie chciało. Tym bardziej, że nie ma mojej ulubionej sceny, w której Witek, w wyniku misternie obmyślonego planu odzyskuje swojego bociana, którego oswoił, a którego traci na rzecz księdza.
Skoro powieść jest tak naturalistyczna, musi tez być wigilia. I jest:
Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju konopnym, później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczane mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprużone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziło się jeść dnia tego.
Zainspirowany tym, postanowiłem tego roku zrobić zbliżone menu.
buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi
Składniki:
- zakwas buraczany
- grzyby suszone
- ziemniaki
Wykonanie:
Grzyby gotujemy w wodzie z ziemniakami. Na koniec dodajemy trochę zakwasu w stosunku 2 (zupa) do 1 (zakwas)
śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju
Składniki:
- jakieś śledzie, tzn. filety
- jakaś mąka, polecam zmielony ryż
- olej
Wykonanie:
Mokre śledzie obtaczamy w mące i smażymy na oleju.
pszenne kluski z makiem
Generalnie na myśl przychodzą kluski lane lub kładzione, ale pamiętajcie, że chłopi w tym czasie znali też makaron, także użycie gotowca też wchodziło w grę. Ja zrobiłem jedną z najstarszych form makaronu, czyli pocięte naleśniki.
Składniki:
- mąka
- mleko
- mak
Wykonanie:
Z mąki i wody robimy rzadkie lejące się ciasto, z którego smażymy naleśniki. Następnie naleśniki kroimy w paski, a paski też możemy pociąć w poprzek.
Mak gotujemy w małej ilości mleka, a następnie mieszamy z pokrojonymi naleśnikami.
kapusta z grzybami, olejem również omaszczona
Składniki:
- kapusta kiszona
- grzyby suszone
- olej
Wykonanie:
Grzyby moczymy kilka godzin, odsączamy i podsmażamy. Dodajemy kiszonej kapusty. Smażymy. Możemy dodać trochę wody i poddusić. Na talerzu polewamy olejem.
racuszki z gryczane mąki
Tutaj pisałem czym się różnią racuchy od ołatków. Tym, ze używamy do nich drożdży. Mąka gryczana się słabo klei, dlatego musimy użyć kleika. Najlepiej skrobii ziemniaczanej.
Składniki:
- kasza gryczana niepalona
- mąka ziemniaczana
- drożdże instant
- olej
Wykonanie:
Kasze drobno mielimy na mąkę. Dodajemy trochę mąki ziemniaczanej i oleju. Dosypujemy drożdży, dolewamy trochę wody i ugniatamy ciasto. Odstawiamy w ciepłe miejsce do urośnięcia. Jak spuchnie, bierzemy łyżką po trochu i kładziemy na gorący olej. Smażymy z dwóch stron.
Jest jeszcze chleb, ale ten kupiłem :)
A posłuchaj Kucharzu audiobooka w interpretacji K. Gosztyły. Przesłuchałem z 10 razy. Majstersztyk!
OdpowiedzUsuń