Z uwagi na to, że często przygotowywany jest na święta, bigos jest częstym bywalcem na zakładowych stołówkach w okresie poświątecznym, a także popularnym daniem na imprezach sylwestrowych.
Nie wiadomo gdzie została wymyślona pizza z bigosem, choć wieść głosi, że w mieście do tej pory słynącym ze swojej wyszukanej architektury - Koszalinie. Prawda jest taka, że takie pizze, jak to zwykle bywa, mogły powstawać niezależnie od siebie.
Co jest natomiast pewne, to, że Włosi wpisali tego typu listę na swoją czarną listę, a właściwie na listę grozy. Z okazji szóstej rocznicy wpisania pizzy z Neapolu na listę UNESCO przygotowali raport o tym, jakie dodatki Niewłosi potrafią umieścić na ich pizzy, a dla podkreślenia tych słów postanowili otworzyć stoisko z "pizzami grozy". Wieść głosi, że była tam pizza a ananasem.
Składniki:
- jakiś bigos - kilka z nich znajdziecie u mnie na blogu używając wyszukiwarki - mi został po świętach
- spód na pizzę - przepis też znajdziecie u mnie, ale ja kupiłem gotowca tuż przed końcem daty ważności.
Wykonanie:
Piekarnik nagrzewamy do poziomu 200 stopni Celsjusza.
Ciasto kładziemy na blachę i chwilę podpiekamy, aż ciasto delikatnie się zarumieni. Wyciągamy, kładziemy bigos i wkładamy do piekarnika w celu, żeby pizza zarumieniła nam się bardziej.

Bardzo oryginalny i ciekawy pomysł, z chęcią bym zjadła, moje smaki, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOi! A co to za oizza? Zeby! (bo Zeba przez duże Z się pisze :-) ).
OdpowiedzUsuńA na popitkę browarek, najlepiej PERŁA, bo lubię.
Zeba
Zgadzam się z przedmówcą, przy zapijaniu PERŁĄ, każda pizza "wchodzi gładko". :-)
OdpowiedzUsuńNa ciasto można wrzucić wszystko, to i z bigosem może być, jeśli czyjaś taka wola.
Coś z mojej odległej historii:
Pogodziłem się z opinią, że mam "niewyparzony pysk" :-)
Więc gdy jeździłem z "Pasożytem" turystycznie, pizza była zamawiana po 50% w wersji extra hot/inny, łagodny smak. Ciekawe, że sos tabasco nie przeszkadzał "Pasożytowi" w drinku o nazwie: "Wściekły pies", ale to "inksza inkszość" :-)
Koledzy przy ognisku, potrafili na płaskim kamieniu odgrzewać zakupioną gdzieś po drodze pizzę. Nie uczestniczyłem w tym rytuale, wolałem ziemniaczki i cebulę z żaru oraz przypiekaną cebulkę i pieczoną kiełbasę.
Wracając do pizzy. Kiedyś tam, gdy zwiedzałem Dolny Śląsk, w połowie dnia, gdy turysta jest w trakcie zwiedzania (a zgłodniał ! ). Zamówiłem pizzę extra hot. Obsługa stanęła na wysokości zadania i dostałem pizzę mocno obłożoną krążkami jalapeno. Była naprawdę niezła z piwem, które pozwalało to strawić. Jej solidność poczułem za parę godzin, gdy mi przyszło kucnąć :-) Tzw. "ogień z D" !
Pies