niedziela, 30 maja 2021

Black - dog (żymła z krupniokiem) i Sokole Góry

Korzystając z dobrodziejstwa systemu społeczno-gospodarczego jakim jest wolny weekend, postanowiłem wybrać się na wycieczkę w góry, wyjątkowo nie na południe, a konkretnie do Olsztyna, ale nie tego wojewódzkiego miasta na północy, tylko tego leżącego niedaleko niegdysiejszego miejsca kultu bogini Łady :) Problem w tym, że tereny, na które się wybrałem są bardzo atrakcyjne dla turystów, z uwagi na ich malowniczy charakter, a także fakt, że nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać na wzniesieniach, natomiast z uwagi na pogodę, a właściwie na niepogodę, ludzi było całkiem mało.
Plan był taki, ale od razu Wam mówię, żeby się tego planu specjalnie nie trzymać, tylko wszędzie gdzie są zaznaczone takie ścieżki, to zejść ze szlaku i podziwiać naziemne i podziemne formy skalne.


Formy skalne są tuż koło miasta, dlatego od samego początku mamy przedsmak tego co nas będzie czekać.


Już na samym początku warto zejść ze szlaku, żeby wbić się na górę Biakło. To w zasadzie takie sztandarowe miejsce, gdzie wszyscy wbijają żeby sobie zdjęcia porobić. Tylko uwaga, bo na szczycie jest instalacja metalowa przyciągająca pioruny :)
Jeśli macie wątpliwości jak wysoko zaszliście, to są odpowiednie oznaczenia.


Generalnie cała trasa będzie przebiegała tak, że będziecie szli lasem i od czasu do czasu będziecie wbijać się na odsłonięte lub zasłonięte formy skalne. Nie jest to górska wycieczka, gdzie łazicie w górę i w dół. Tu raczej jest płasko, dlatego jest to tak popularny teren dla różnych grup wiekowych.



Polecam sensowną mapę, bo inaczej trzymając się sztywno szlaku ominiecie to co jest tu najciekawsze, a ścieżki do tych miejsc, owszem są, ale w ogóle nieoznaczone. A jak wspomniałem, są też formy podziemne. Tak jak na przykład ta jaskinia o nazwie Magazyn.


Ogólnie to kiedyś były tam stalaktyty, ale teraz znajdują się w rękach prywatnych kolekcjonerów.


Po drodze jest też dobra miejscówka na piknik - kamieniołom. Nawet na bardzo duży piknik IYKWIM :)


No ale zasadniczo tam się chodzi, żeby wbijać się na wzniesienia. Moją uwagę przykuł szczyt o nazwie Dziewica. Prawie każdy chciałby zdobyć dziewicę, więc ja też postanowiłem to zrobić. Problem w tym, że te szczyty są słabo oznaczone. Drugim problemem jest to, że nie ma we mnie duszy artysty i co prawda mam bogatą wyobraźnię, ale mimo to nie jestem w stanie dostrzec pewnych rzeczy i na przykładzie Sfinksa, gdzie ja kompletnie nie widziałem tam nic podobnego do Sfinksa, wiedziałem, że nie tędy droga, żeby ją znaleźć. Jedyne co mi się skojarzyło z Dziewicą to tylko to :)



Czy to była Dziewica, czy nie, a może to na zdjęciu poniżej ją było, jest stamtąd całkiem ładny widok.



Finał wycieczki to zamek. Polecam właśnie zrobić to w tej kolejności. Dlaczego? Bo jak zaczniecie od zamku, to będziecie musieli zapłacić za bilet upoważniający Was do wejścia na jego teren. Jeśli podejdziecie od strony rezerwatu, to tam takich pułapek nie ma :)
Każdy zamek ma jakiegoś ducha, tak i z tym wiąże się ciekawa historia o zabarwieniu kryzysowo kulinarnym. Był kiedyś taki król Kazimierz. Zanim trafił na banknot 50-złotowy, to oficjalnie zbudował sieć zamków, do której właśnie należy ten olsztyński. Tzw. Orle Gniazd (później Adolf Hitler mu pozazdrościł i nazwał swoją kwaterę w górach tak samo :) ). Niektórzy historycy twierdzą, że tylko przerobił już istniejące twierdze, co w kontekście tego, że jednym z jego osiągnięć jest też fałszowanie historii na dużą skalę do celów propagandowych, jest nawet prawdopodobne. Król słynął ze swej dobroci  np. więził swoją żonę, a mógł zabić :) Równą łaskę okazał pewnemu staroście. Generalnie był to czas, gdzie istniał podział rasowy na szlachtę i resztę. Piszę rasowy, bo był on podyktowany pseudonaukową teorią o odrębnym pochodzeniu szlachty i chłopów. Lata później inni pseudonaukowcy wymyślą na pokrycie takich teorii określenie übermenschen. Oficjalnie szlachty nie wolno było torturować. Król w swej dobroci zamknął gościa w wieży i kazał mu podawać raz dziennie posiłek złożony z siana. Zasadniczo siano nie jest jakoś specjalnie pożywne, więc osadzony zaczął jeść sam siebie wydając przy tym okropne jęki. Po miesiącu przestał krzyczeć, bo zmarł. Legenda głosi, że dalej chodzi po zamku.


Jak wspomniałem, jest to idealne miejsce na piknik, dlatego takowy koniecznie zaplanujcie. Jak piknik to jedzenie. Ja wybrałem coś, co na Śląsku jest nazywane żymłą z krupniokiem, a w popkulturze black dogiem. Baza tegoż to podłużna bułka z kaszanką. kaszanka może być w całości, wtedy jest bardziej dog, ale można ją wyjąć z flaka.

Składniki:
- kaszanka - możecie kupić, a możecie zrobić, ja nawet kiedyś, w ramach challengu, robiłem tutaj. 
- cebula
- podłużna bułka

- ogórek kiszony
- musztarda


Wykonanie:
Cebulę kroimy w półplasterki i podsmażamy.
Kaszankę też podsmażamy.
Bułkę kroimy wzdłuż i smarujemy musztardą. Wkładamy cebulę, kaszankę i przekrojonego wzdłuż ogórka kiszonego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz