czwartek, 30 kwietnia 2020

Red kiblle z Expanse

Cykl Expanse to zekranizowana już seria książek z gatunku Hard Science i Space Opera autorstwa Jamesa S.A. Corey, pokazująca jak będzie wyglądał świat za kilkaset lat. Przy czym wizja nie jest tak optymistyczna jak w Star Trek. Oprócz tej naukowej strony, która jest bardzo silna, to co mi się najbardziej podoba to aspekt społeczno-polityczny. Jak to będzie wyglądać w XXIV wieku? W zasadzie podobnie jak teraz. Człowiek jest nikim, pieniądz jest wszystkim. Ziemia się mocno wyeksploatuje i obierze kierunki kolonizacji w skali makro. Konkretnie Mars oraz to co jest zaraz za Marsem, czyli pas planetoid złożonych z asteroid i karłowatych planet. Mars wyciągnie wnioski z przeszłości, nastawi się bardziej na tworzenie niż niszczenie i stanie się militarną potęgą. Pas, jak na tereny przemysłowe przystało, będzie miejscem, z którego wydobywa się minerały, za pomocą ulokowanej tam ludności, którą trzyma się w ryzach dzięki temu, że nie są samowystarczalni i nawet wodę muszą sprowadzać z zewnątrz. W najgorszym wypadku można wysłać tam Marines do spacyfikowania buntu, czyli ta sprawa nie posunęła się ani o trochę. Mieszkańcy pasa, poza tym, że ich kolejne pokolenia wyglądają już inaczej, ze względu na małe ciążenie, coraz lepiej radzą sobie z niedoborem produktów żywnościowych, bo na przykład zwykły ser jest droższy od piguły do reaktora. Pamiętajmy, że prom kosmiczny to nie ciężarówka, którą możemy sobie wysyłać w nieskończoność, tylko wyrzucenie każdego dodatkowego kilograma na orbitę trochę kosztuje, stąd trzeba ustalać priorytety. I właśnie ten aspekt zafascynował mnie najbardziej.

Wiadomo, że żeby cokolwiek rosło musi być słońce, woda i jakieś podłoże. To pierwsze niby jest, tzn. wiadomo, że im dalej, tym słabiej świeci, ale można to wzmocnić np. zwierciadłami. Z wodą jest gorzej. Podłoże też nie jest najlepsze, dlatego należy je uzdatniać, tak jak to zrobiono na rolniczym księżycu Ganimedesie. Przytoczę Wam fragment, żeby pokazać jak bardzo autor poważnie podszedł do zadania:
Tajemnica załamania się zamkniętego systemu botanicznego: Rzecz nie w tym, co się zepsuje. Problem w kaskadzie. Gdy pierwszy raz stracił całą uprawę g. kenon, zawinił grzyb, który w ogóle nie krzywdził soi. Zarodniki pochodziły prawdopodobnie z dostawy biedronek. Grzyb zadomowił się w systemie nawadniania, radośnie przejmując odżywki nieprzeznaczone dla niego, i zmienił pH wody. To osłabiło bakterie, których Praks używał do wiązania azotu – do tego stopnia, że stały się podatne na bakteriofagi, które inaczej nie miałyby szans. W systemie doszło do zaburzenia równowagi azotowej. Zanim bakterie namnożyły się do pierwotnej liczebności, soja zżółkła, oklapła i nie dało się jej już uratować.
Wiele razy jest w książce mowa o teksturowanym białku sojowym używanym do produkcji jedzenia. Kolejnym ważnym składnikiem, ze względu na warunki w jakich można je hodować, a konkretnie, że nie potrzebują słońca, są grzyby, z których na "pasie" robi się wszystko, od steków po whiskey. Z tych właśnie składników postanowiłem zrobić dzisiejsze danie. Dodałem jeszcze skrobi ziemniaczanej, gdyż hodowla ziemniaka jest stosunkowo najprostsza w trudnych warunkach. Jest to mój domysł, gdyż nigdzie w książce nie jest wprost napisane czym jest red kibble - potrawa, którą serwują na robotniczej planecie Ceres, notabene branej obecnie pod uwagę przy planach kolonizacji kosmosu. Celowo używam nazewnictwa oryginalnego, gdyż wyjątkowo trudno było to przetłumaczyć, choć z uwagi na wyraźny podział klasowy jaki jest w książce, najlepszym określeniem byłoby chyba - karma (kibble to sucha karma dla psów). O ile główne składniki są bardzo prawdopodobne o tyle reszta to już moja fantazja :)

Składniki:
- paczka kotletów sojowych
- paczka boczniaków
- półtorej łyżki mąki ziemniaczanej
- przyprawa czerwona do grilla
- koncentrat pomidorowy


Wykonanie:
Kotlety sojowe gotujemy i studzimy. Mielmy razem z surowymi boczniakami, dodajemy mąkę ziemniaczaną i mieszamy. Lepimy kulki i obtaczamy w przyprawie do grilla. Pieczemy jakieś 15 min w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.
Z koncentratu robimy prosty sos rozcieńczając go wodą.

wtorek, 21 kwietnia 2020

Brazylijskie casca louca czyli mięso z banana na kryzys

Od wczoraj zluzowanie w kwestii poruszania się poza domem, oficjalnie z powodu odmrażania gospodarki, aby uniknąć kryzysu. Czy unikniemy? Na pewno nie wszyscy, zwłaszcza, że część przedsiębiorstw stara się o objęcie ich tarczą antykryzysową, w której zostaną poszkodowani pracownicy. Stąd zdecydowałem się podać Wam przepis na danie z Brazylii. Jeśli byliście w szoku kiedy podałem Wam przepis na kurczaka z grejpfruta, to chciałbym napisać, że to nie było moje ostatnie zdanie.
Otóż w takiej Brazylii, której mieszkańcy nazwali, COVID-19 ze względu na to, kto rozniósł to po świecie,  "wirusem bogaczy",  powstało takie właśnie danie. Z uwagi na dostępność bananów oraz zakres ubóstwa, nie powinno to być dla nikogo zaskoczeniem. Jest to taka kryzysowa wersja kanapki z szarpaną wieprzowiną. Powiem Wam tak, w przeciwieństwie do kurczaka ze skórek grejpfruta, tu posmakowało mi od razu i widzę ogromny potencjał dla tego dania. Podobno najlepiej wychodzi z mało dojrzałych bananów, kiedy to ich skórki są bardzo jędrne.

Składniki:
- skórki od bananów
- bułka
- łyżeczka wędzonej papryki
- pół łyżeczki chilli
- pół łyżeczki czosnku granulowanego
- olej
- cebula
- zielenina
- musztarda


Wykonanie:
Za pomocą łyżki usuwamy biały miąższ ze skórek. Widelcem rozdrabniamy grabiąc je wzdłuż. tniemy na mniejsze kawałki i marynujemy w mieszance przypraw z małą ilością oleju.
Po kilku godzinach podsmażamy.
Cebulę kroimy na plasterki, które podsmażamy.
Wkładamy to wszystko do bułki razem z zieleniną i musztardą.

środa, 15 kwietnia 2020

Pieczone frytki ze specjalną posypką

Specjalny stan wymaga specjalnych rozwiązań. Pracuję w domu, ćwiczę w domu i ogólnie siedzę w domu. Siedzę nie dlatego, że mi ktoś kazał, tylko dlatego, że takie były zalecenia naukowców, a ja uznaję ich autorytet. Nie uznaję zakazu samodzielnego spaceru po lesie, bo ten nie miał nic wspólnego z naukową opinią. Czasem przeniosę się w odosobnione miejsce za pomocą własnego środka transportu, ale zasadniczo siedzę. Trzymać mnie w domu na siłę i tak nikt nie trzyma, bo nie ma przepisu, który mówi, że mam precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie dokąd idę, a nie mogę zostać skazany na podstawie domysłu,  natomiast jest jeszcze jeden powód, dla którego siedzę w domu. Siedzę, bo jest wielu, którzy by siedzieć chcieli, ale siedzieć nie mogą. Jest to taki mały gest szacunku do pracowników przemysłowych, produkcyjnych, handlowych, usługowych i opieki zdrowotnej.

Siedzę i obserwuję, myślę i staram się prognozować. Liczyłem na dwa skutki obecnego stanu, z czego jeden już miał miejsce, a drugi jest na dobrej drodze.
W latach 90-tych w wyniku zmiany prawa aborcyjnego zaczęły powstawać "podziemne" gabinety ginekologiczne w wyniku faktu, że jest popyta na tego typu usługi. Dzisiaj, kiedy zamykane są drobne zakłady usługowe, przy istniejącym popycie liczę na to, że część usług zejdzie do szarej strefy, gdyż miara bogactwa kraju jest siła nabywcza obywateli, niezależnie od tego czy zarobili pieniądze legalnie, czy "spadły im z nieba". To powoli się dzieje.
Co natomiast się stało, a co mnie bardzo cieszy, to policja swoją nadgorliwością przypomniała wszystkim po co została stworzona w XVII wieku - że, w przeciwieństwie do straży pożarnej, nie jest formacją, która ma służyć społeczeństwu. Dzięki czemu, pomimo szeregu akcji promocyjnych w mediach społecznościowych, została znów zdegradowana do poziomu ZOMO.
Co mnie martwi w niedalekiej przyszłości? Na pewno wzrost bezrobocia, a co za tym idzie wzrost przestępczości, który przy policji zajmującej się ściganiem biegaczy po parku nastąpi szybko, a niezależnie od tego jakie były motywy postępowania przestępcy (nie zawsze prawo idzie w parze z etyką czy sprawiedliwością) bycie ofiarą przestępstwa to średnia przyjemność.

Skoro już siedzę w domu to oglądam też filmy, a do filmów fajnie coś przekąsić. Tylko UWAGA.  Niejaki Brian Wansink, który skompromitował się później teorią "niebieskiego talerza" doszedł wcześniej do bardzo ciekawych wniosków. Jeśli coś odwróci naszą uwagę, np. film, to jesteśmy w stanie zjeść więcej niż zazwyczaj. Dlatego ostrożnie :)

Postanowiłem przygotować frytki, ale nie smażone na głębokim oleju, co by było niewskazane przy zmniejszonej aktywności fizycznej, tylko pieczone w piekarniku. Chciałem, żeby z wierzchu zrobiła się chrupiąca skórka. A następnie posypałem to specjalną przyprawą do frytek. Można trochę skropić tłuszczem.

Składniki:
- ziemniaki
- 2 łyżeczki słodkiej papryki
- łyżeczka soli
- łyżeczka czosnku granulowanego
- łyżeczka chilli


Wykonanie:
Ziemniaki obieramy i kroimy na frytki. Przyprawy mieszamy.
Frytki wkładamy do nagrzanego do 200 stopni Celsjusza piekarnika na jakieś 20 - 30 minut.

czwartek, 9 kwietnia 2020

Naleśniki faszerowane jabłkami z bazylią i z kwiatami forsycji

Operacja "Wielkanocny pisklak" -  TAJNE

Cel: Zdobyć kwiaty forsycji, które ze względu na wysoką zawartość rutyny pozytywnie wpływają na odporność i wrócić do bazy.

Charakterystyka celu: Duża ilość żółtych kwiatków na niskim krzewie.

Teren działań: W kraju wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się. Ze względu na istniejące prawo, lokalni stróże mogą próbować ukarać mandatem za wszystko co im przyjdzie do głowy i jeśli taka kara zostanie dobrowolnie przyjęta, nawet za nieodpowiedni kolor kurtki, trzeba ją zapłacić i nie ma od niej odwołania. Na szczęście można się nie zgodzić. Jako, że jest to idealne źródło wpływów do budżetu, odnotowano wzmożone patrole na terenie działań. 

Lokalizacja: Tereny pokryte sztucznie nasadzoną roślinnością w pobliżu bloków mieszkalnych.

Wytyczne operacyjne: Przebywać na otwartym terenie tak krótko jak to możliwe. Za ukończoną misję uznajemy zdobycie garści kwiatów. Unikać jednostek wroga. W przypadku kontaktu z wrogiem, nie stawiać oporu, bo to może grozić utratą życia. Wykonywać polecenia, ale nie przyjmować kary. Ocenić szansę ucieczki (odległość, budowa ciała wroga, ilość wroga, możliwości mobilne). Uciekać tylko jeśli prawdopodobieństwo będzie bliskie 100%.

Jednostki wroga:
- policja - jednolite umundurowanie granatowe lub jasnoniebieskie koszule - uzbrojony, niebezpieczny
- straż miejska - jednolite umundurowanie granatowe lub jasnoniebieskie koszule  - nieuzbrojony, niebezpieczny
Ochotnicze Rezerwy Policji - umundurowanie maskujące i berety w kolorze oliwkowym -  nieuzbrojony, raczej niegroźny

Cel dodatkowy: Unikać kontaktów z lokalnymi mieszkańcami !

Składniki:
- mąka
- jabłka
- bazylia
- ketchup
- kwiaty forsycji


Wykonanie:
Jabłka obieramy, kroimy w kostkę, smażymy i posypujemy bazylią.
Z mąki i wody robimy lejące się ciasto, z którego smażymy naleśniki.
Wkładamy jabłka do naleśnika, składamy na pół, polewamy ketchupem i posypujemy kwiatami forsycji.

czwartek, 2 kwietnia 2020

Donkey Fruit Crepe z Lollipop Chainsaw

Pisałem już czym się różni blog od serwisu kulinarnego. Krótko przypomnę, że na blogu mamy prawdziwe jedzenie, które ugotował prowadzący i zostało przez niego zjedzone oraz na blogu zamiast przepisu mamy tez jakieś przemyślenia autora. 

No i skoro ocieramy się też o sferę life style, to nie sposób nie zauważyć, że staje się ona mocno ograniczona i ujednolicona ostatnimi czasy. Pomijając już kompletnie tych, których życie odwróciło się o 180 stopni. W każdym razie siedzimy w domu i co prawda nie dostaliśmy tak jak Włosi od serwisu PornHub darmowych kont premium, ale również zmieniamy swój tryb dnia. Mimo tego naprawdę nie rozumiem, kiedy mi ktoś mówi, że się nudzi, bo mi, mimo wszystko brakuje czasu. W każdym razie jedną z najbardziej popularnych rozrywek, zaraz po oglądaniu filmów są gry video, którym zresztą też osobiście się poddaje, a które oprócz porządnej dawki dopaminy dają mi też kulinarne inspiracje.

Jedną z takich gier jest Lollipop Chainsaw. Taka trochę na czasie :) Gra, która jest krótka, w miarę prosta, do bólu kiczowata, ale o dobrze dopracowanej mechanice i z jakiegoś powodu jest poszukiwana przez posiadaczy konsol PlayStation 3. 

W grze o komiksowej grafice, poruszamy się cheerleaderką uzbrojoną w różową piłę motorową w serduszka, zabijającą zombie, które zaczęły pojawiać się w mieście. Jak się potem okazuje należy ona do rodziny łowców zombie, w której każdy z członków specjalizuje się w jakimś orężu. Jej mentorem jest mistrz sushi, uzbrojony w dwa noże kuchenne Sensei Morikawa do złudzenia przypominający Senseia Miyagi z Karate Kid, który instruuje swoją podopieczną "jak gotować zombie". Ostatecznie nasza protagonistka musi się zmierzyć z wielkimi demonami, z których główny to Elvis Presley i tu pozwolono sobie na małe żarciki kulinarne. Wiem, że fani wyżej wspomnianego woleliby żeby zginął w wypadku samochodowym jak James Dean, przedawkował jak Jim Morrison albo strzelił sobie w głowę niczym Kurt Cobain, ewentualnie dostał nożem podczas bójki w barze. Niestety Elvis słynął z bardzo niezdrowej diety i klasycznie nie mógł się wypróżnić, czy mówiąc prościej się zatkał. W grze, podczas walki z Elvisem wielkości budynku słyszymy jak krzyczy od czasu do czasu - Kocham Cheeseburgery!

W grze istnieje system rozwoju, a nasze statystyki rozwijamy w sklepie. Zdrowie rozwijamy za pomocą jedzenia. I tak, jedna z takich rzeczy do jedzenia jest Donkey Fruit Crepe. Celowo tego nie tłumaczyłem, bo wyszłoby z tego coś w stylu Osiołkowy Owocowy Naleśnik, dlatego jako nazwa własna po angielsku brzmi lepiej. Chciałem zrobić coś podobnego na bazie dobrze znanego fast foodu jakim są rożki naleśnikowe, ale pomimo użycia owoców, chciałem zachować wytrawny charakter dania.

Składniki:
- mąka
- kasza jaglana
- jakieś orzechy
- jabłka
- banany
- chilli
- sól
- cukier


Wykonanie:
Z mąki i wody robimy lejące się ciasto i smażymy naleśnika. 
Orzechy miksujemy na gładką masę i dodajemy do nich ugotowanej kaszy jaglanej oraz dosypujemy chilli.
Banany obieramy i kroimy w plasterki.
Jabłka obieramy i kroimy w kostkę. Smażymy, dodajemy cukru, żeby całość nam się skarmelizowała i solimy.
Na naleśnik nakładamy masę z kaszy oraz orzechów i układamy na połówce plasterki banana. Składamy na pół. Zawijamy w rożka tak, aby dół czubek był tam gdzie połowa naleśnika na zgięciu, a część otwarta była tą szerszą. Nakładamy jabłek i podajemy.