środa, 14 lutego 2018

Monachijska kuchnia - bratkartofle i kiełbaski

W wyniku pewnych zawodowych okoliczności zostałem wysłany do stolicy Bawarii. Z racji tego, że przy takich wyjazdach wybiera się transport jaki jest najbardziej dostępny, poleciałem liniami lotniczymi, których ceny biletów są nieco droższe (ale tylko trochę) od tych, których samoloty pomalowane są w żywe kolory. Jaka jest różnica w samym locie? W zasadzie samoloty są te same w przypadku krótkich odcinków. Może tylko lepiej utrzymane. Natomiast oprócz tego, że przysługuje Wam darmowy posiłek i napój (w tym alkohol :) ), to jeszcze nie ma komunikatu o tym, że nie wolno pić własnego alkoholu na pokładzie. Co zresztą i tak nie ma większego znaczenia, bo przez kontrolę go nie wniesiecie i można go zakupić po wyższych cenach w sklepach za bramkami. 

Zanim zacznę opisywać Monachium, przedstawię Wam jedną nadrzędną zasadę panującą w tym mieście. ŻADEN budynek nie może być wyższy niż ten.


Oczywiście bywają wieżowce trochę wyższe, ale są niżej usadowione, dzięki czemu, jeśli spojrzycie na panoramę miasta, wszystko się zgadza :)

Główną atrakcją turystyczną Monachium jest to, że została tam założona NSDAP. Bardzo łatwo możecie spotkać przewodników, którzy poprowadzą Was "Śladami III Rzeszy". Oczywiście nie chodzi o gloryfikację. Główny nacisk położony jest na ofiary systemu i opór w stosunku do nazistów.
Tak oto, obok miejsca, w którym pewien policjant niefortunnie wybrał cel podczas słynnego Puczu Monachijskiego, dzięki czemu nie zmienił losów świata, jest taka mała uliczka ze złotą ścieżką. Chodziło o to, że po dojściu nazistów do władzy, miejsce, w którym wyżej wspomniany pucz został krwawo, choć wyjątkowo łagodnie jak na tamte czasy, stłumiony, zostało święte i każdy przechodzień musiał się tam zatrzymać oraz wykonać pewien charakterystyczny zaadoptowany od starożytnych Rzymian gest. Gorliwości podczas tej czynności pilnowały odpowiednie służby. Ci, którzy nie chcieli tego robić znaleźli sobie inną drogę, aby omijać tamten punkt. Droga szła tędy.


W miejscu, w którym była słynna Bürgerbräukeller. Knajpa, z której ruszył wspomniany pucz, a w której doszło do zamachu na Adolfa Hitlera. Zamach był obywatelską inicjatywą stolarza, który zrobił to po ataku na Polskę.



Pod byłą siedzibą Gestapo, gdzie obecnie znajduje się jeden z budynków uniwersytetu, znajduje się memoriał członków organizacji Biała Róża, z których najbardziej znana, dzięki filmowi z 2005 roku, była Sophie Scholl. To taka grupka studentów, która chciała obalić nazistów za pomocą pokojowych metod.


Oczywiście jest też pomnik ofiar narodowego-socjalizmu.


Hiperpoprawność polityczna doprowadziła do tego, że z Placu Królewskiego, na którym odbywały się defilady, a który był otoczony najważniejszymi budynkami tego systemu, zniknęły zdjęcia tego, co się na nim odbywało wraz z opisem budynków.


W odróżnieniu od takiego Berlina, nie ma tu miejsca na artystyczną finezję. Tu wszystko musi być od linijki, a ewentualna sztuka zamknięta w ramach, dzięki czemu ciężko o jakieś bardzo ciekawe perełki. Większość dzieł sztuki, których właściciele byli bezdomnymi, którzy już żyją znajduje się, między innymi, tutaj.


Bardziej przyziemne pomniki też są. Na przykład pomnik mojego ulubionego zwierzęcia.


Albo pomnik z bajki wymyślonej przez moich ulubionych baśniopisarzy, którzy przedstawiali w swoich działach nietuzinkowe sposoby radzenia sobie z głodem, o czym pisałem tutaj.


Monachium to oczywiście bardzo ładna, symetryczna architektura, tak jak Karlstor, jedna z trzech słynnych bram, a za nią jedna z najdroższych ulic na świecie. Większości sklepów, ze względu na bardzo wysoki czynsz, teoretycznie nie opłaca się tam stacjonować, ale jeśli nie ma Cię na tej ulicy, to tak jakby nie było Cię w ogóle.


Czy słynny XIX wieczny ratusz, z ruchomymi figurkami na Placu Mariackim. 


Całkiem niedaleko w kościele znajduje się szkielet wysadzany szlachetnymi kamieniami. Ot taki Power Play :)


Statuy Wolności co prawda nie ma, bo byłaby to ironia jeszcze większa niż ta nowojorska, ale duży pomnik Bavarii jest. Spod niego lub nawet z niego, możecie się przekonać czy mówiłem prawdę przy okazji pierwszego zdjęcia.


W okolicy całkiem przyjazny park, po którym biegają króliki i górujący nad nimi ślimak :) Prawie jak u de La fontaine'a :)


Jedna z niewielu (relatywnie) instalacji artystycznych. Schody do nieba czyli schody donikąd.


W 1972 roku w Monachium była olimpiada. Właściwie igrzyska jak każde inna, ale na tej palestyńscy bojownicy zabili izraelskich sportowców w odpowiedzi na politykę Izraela w stosunku do Palestyny, co upamiętnia kamienny memoriał. Oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i tak samo jak III Rzesza uznawała członków oddziału specjalnego AK Zagra-Lin za terrorystów, tak i tu część osób robiła sobie zdjęcia ze smutnymi minami, a część z podniesionymi pięściami.
Z filmu Stevena Spielberga możecie się dowiedzieć o części konsekwencji tej sytuacji, ale czego się nie dowiecie, to że po tym została w Niemczech założona GSG-9 jedna z najlepszych jednostek antyterrorystycznych na świecie.

Są też memoriały, przy których prawie wszyscy przychodzący są smutni. Na przykład ten upamiętniający Michaela Jacksona.


Z kuchnią tam jest ciężko. O ile Niemcy potrafią być bardzo dobrymi cukiernikami, o tyle ich kuchnia to nie jest pokaz finezji :) Właściwie to głównie ziemniaki, zalane olejem, kiełbasy, które można włożyć w każdy rodzaj pieczywa i wieprzowina, podana w niezbyt pracochłonny sposób. Żeby to bardziej zobrazować podam Wam dwie anegdotki.
  • Pewna starsza pani po powrocie z Polski była zaskoczona, ze może być tyle rodzajów zup.
  • Dzieci nie mogły się nadziwić, kiedy na obozie dostały na obiad schabowego
Pewnie dlatego taką popularnością cieszą się knajpy z obcą kuchnią. Taka jak ta, w okolicy Placu Mariackiego, gdzie płaci się tylko raz i je się do momentu, aż już więcej nie można. Bardzo często można tam spotkać obcych rozmawiających w naszym języku :)



Dam wam jeszcze trzecią anegdotkę. W pewnym zakładzie pracy na lunch ludzie jedli parówki z musztardą. Zarówno to, jak i zakupy w markecie zainspirowały mnie do stworzenia tego dania. Widzieliście kiedyś gotowe smażone ziemniaki na sklepowej półce ?:)

Składniki:
- parówki
- ziemniaki
- cebula
- musztarda


Wykonanie:
Ziemniaki gotujemy, studzimy (chyba, ze używamy ostudzonych z dnia poprzedniego), kroimy w plasterki i podsmażamy na patelni z pokrojoną cebulą. 
Parówki gotujemy w wodzie.

Oczywiście Monachium to dobre piwo. Choć lokalne hell bywało dla mnie za słodkie, były też i przypadające mi do gustu gatunki. Oczywiście można było wypić bardzo dobre, w jeszcze ładniejszym miejscu, ale też za ładną cenę.


Natomiast ja podejrzałem co pija się na ulicach i znalazłem bardzo dobry gatunek dla siebie, który spożywałem zgodnie z panującym w tej części świata zwyczajem :) Moje odkrycie. W porównaniu, do najtańszego Paulanera, bardzo wytrawne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz