sobota, 27 września 2014

Czernidłakowe kalmary

Sezon na grzyby trwa, a lasy pełne są amatorów tego cennego kulinarnego surowca. Póki jeszcze nie wprowadzono legitymacji możemy z tego korzystać do woli jako elementu dobra narodowego. Oczywiście w granicach rozsądku nakazującego zachowanie porządku w miejscu ich występowania. Niektórzy jednak albo nie mają lasu w okolicy, albo nie mają jak tam dojechać. Polecam im się rozejrzeć po okolicznych trawnikach w poszukiwaniu takiego cuda jakim jest czernidłak kołpakowaty. Takie połączenie kani i pieczarki :) Ja swoje znalazłem pod budynkiem firmy, w której jestem zatrudniony :)


Zbieramy tylko młode kapelusze zanim jeszcze zaczną czernieć od spodu, bo wtedy stają się miękkie i niezdatne do spożycia. Z racji ich rurkowego kształtu, a także specyficznego miąższu postanowiłem zrobić z nich kalmary. Ktoś może zaraz podnieść krzyk: "CO TO ZA KALMARY Z GRZYBÓW?!". Pewnie, że może, ale mam nadzieję, że zrobi to ten, który jada kalmary z kalmarów, a nie bardzo powszechne w niższej półce cenowej ze świńskich odbytów, bo na tym tle moje wypadają doskonale:) Jak to mawiał Stanisław Jerzy Lec - Kłam­stwo nie różni się niczym od praw­dy, prócz te­go, że nią nie jest.

Składniki:
- młode kapelusze czernidłaka kołpakowatego
- mąka


Wykonanie:
Kapelusze kroimy w plasterki - krążki. Muszą być naprawdę świeże, bo inaczej się rozwalą, przez co stracimy efekt wizualny. Na smaku za wiele nie stracimy :) Obsypujemy je mąką i smażymy.
Grzyby

11 komentarzy:

  1. Mniam! 5 minut temu skończyłam obiad a znowu zrobiłam się głodna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba mój komentarz się nie dodał. To jeszcze raz. Pytałam o to czy te grzyby smakują podobnie do kani? No i stwierdziłam, że może jakaś opcja smakowa to sproszkowane nori w panierce. No ale nie wiem czy by pasowała. Ah, i wizualnie mi się to bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smakują zupełnie inaczej. Są białe przede wszystkim. Pierwsze skojarzenie z rybą, tyle, że nie śmierdzą tranem :) Stąd te kalmary.

      Usuń
  3. A z tymi komentarzami na blogspocie to coś jest ostatnio, zwłaszcza jak się dodaje komentarz nieanonimowy. Trzeba dodać jeszcze raz. Lepiej jeden skasować niż nie dodać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o Czy na blogu potrzebne są jakieś zmiany?, to zacznijmy może od podsumowań wpisów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka drobna uwaga odn. czernidlaka. W połączeniu z alkoholem jest wręcz niebezpieczny. Nie wiem na jakiej zasadzie wzmaga trujące właściwości alkoholu ;-P - ale lepiej nie zapijać tych grzybków piwem...ani tym bardziej czymś mocniejszym. Bóle brzucha, wymioty... nic fajnego, natężenie "atrakcji" wprost proporcjonalne do stężenia alkoholu spożytego przed, razem grzybkami lub po nich. Grzyb sam bez alkoholu jest super. Ciekawe, prawda?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to informacje potwierdzone z autopsji? Czy tylko wyczytane, bo z tego co wiem to dotyczy to czernidłaka pospolitego, a nie, będącego na zdjęciu, kołpakowatego. Pozdrawiam i dziękuję za czujność :)

      Usuń
    2. Cyt. z wikipedii
      Badania naukowe wykazały jednak, że czernidłak kołpakowaty nie zawiera związków chemicznych, które mogłyby być trujące w połączeniu z alkoholem[7], zawiera jednak substancje blokujące metabolizm alkoholu etylowego, co w połączeniu ze spożyciem owego alkoholu może skutkować długim, nawet trzydniowym, zatruciem.

      Czyli ten grzyb to odpowiednik esperalu;-). Dla mnie to bez znaczenia bo i tak bardzo rzadko piję a znam zasadę mówiącą że wogóle grzybków nie łączyć z alkoholem na wszelki wypdaek

      Usuń
    3. Dokładnie. Zasadniczo alkohol i grzyby to nienajlepsze połączenie. Zasadniczo, bo czasem celowo doprowadza się do pewnych efektów :)

      Usuń
    4. Nie jest to prawdą, Czernidlak pospolity, nie kołpakowaty zawiera Koprynę, która blokuje metabolizm alkoholu etylowego (a dokładniej blokuje rozkład aldehydu octowego do kwasu octowego), ten grzyb - czernidlak kołpakowaty można spokojnie jeść

      Usuń
  6. O kurcze... Sprawdzę spróbuję... Bo faktycznie w tym roku jakoś nie po drodze było mi do lasu. A lubię ciekawostki kulinarne z pleneru.

    OdpowiedzUsuń