W tym roku wypadła 80 rocznica niemieckiej ofensywy w Ardenach, co zawsze jest hucznie obchodzone w ramach tzw. Nuts Weekend, który zawdzięcza swoją nazwę dość krótkiej i treściwej odpowiedzi jaką udzielił generał Anthony McAuliffe, ówczesny dowódca słynnej 101 Dywizji Powietrznodesantowej na propozycję kapitulacji, podczas oblężenia belgijskiego miasta Bastogne.
Od tej pory to małe miasteczko żyje tym zdarzeniem i co roku celebruje ten fakt, a sam McAuliffe ma swój plac w samym jego centrum.
W ostatni weekend przed świętami zjeżdżają się fani historii II Wojny Światowej i całe miasto jest pełne postaci w historycznych mundurach.
Przy czym nie tylko ludzie byli przebrani :)
Co do zasady ludzie lubią celebrować różne mity i naciągać do narracji, tak i wokół tego wydarzenia jest ich całe mnóstwo.
- Mit elitarnej armii niemieckiej. Zarówno Niemcy w swoich filmach propagandowych ukazywali siły w Ardenach jako elitę wyposażoną w cuda techniki, jak i Amerykanie chętnie to podchwycili, podkreślając jak to pokonali najlepsze niemieckie jednostki, co ogólnie, wraz z rozpowszechnianym przez nich mitem tchórzliwych Francuzów, pasowało do narracji jedynej wielkiej walki na froncie zachodnim. Prawda była taka, że owszem, częścią grupy była między innymi elitarna 1 Dywizja Pancerna SS, ale po stratach we Francji nie odzyskała ona pełnego składu, a super czołgi, które dostała na otarcie łez nie były takie super w warunkach, w których przyszło im funkcjonować.
- Bastogne to najważniejsze miasto w Ardenach. Choć Bastogne było dość istotnym węzłem komunikacyjnym, po zajęciu innego węzła St Vith. Jednakże Amerykanie, w przeciwieństwie do niektórych narodów nie karmią się martyrologią i przemilczeli swoją największą kapitulację podczas II Wojny Światowej i woleli skupić energię na zwycięstwie w Bastogne. Co nie zmienia faktu, że wydarzenia z St Vith też zostały upamiętnione.
- Najzabawniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że generał, który bronił się w Bastogne został niemal całkowicie zapomniany, a cały splendor spłynął na generała Pattona, który rzekomo uratował miasto. Piszę rzekomo, bo taka jest narracja, ale obrońcy i część historyków mają na ten temat inne zdanie, raczej dziękując pogodzie i lotnictwu, które zaopatrywało obrońców. Co do zasady, aby zdobyć ufortyfikowane pozycje wroga należy mieć odpowiedni stosunek sił, a były momenty, gdzie atakujących było mniej niż broniących. Inna sprawa, że Niemcy stracili impet i jechali raczej odnotowywali tendencję spadkową.
Niemniej jednak chwalić też się trzeba umieć, a Patton miał do tego dar. Sam fakt, że był najlepiej wystrojonym generałem w armii, to jeszcze lubił sobie przypisywać zasług, a listę takowych zamieścił w swojej autobiografii :)
Niemniej jednak Bastogne stało się symbolem i poza świetnymi muzeami
odbywa się tam wielka rekonstrukcja
na którą przybyła sama para królewska.
Natomiast jedno trzeba przyznać, choć obrońcy Bastogne radzili sobie dobrze, to z perspektywy pojedynczych żyć, które na wojnie nie mają znaczenia, przybycie Pattona jakieś uratowało.
A skoro mowa o ratowaniu żyć, to należy wspomnieć o dwóch słynnych pielęgniarkach stacjonujących w Bastogne. Ich historie mogliśmy poznać w jednym z odcinków serialu Kompania Braci.
Jedną z nich był tzw. Anioł z Bastogne, czyli Renée Lemaire, która zginęła podczas bombardowania miasta, co upamiętnia ta tablica.
Drugą znaną postacią była, pochodząca z belgijskiej kolonii, Augusta Chiwy, która przeżyła wojnę.
Na uwagę zasługuje jeszcze jedno miasto. Malmedy. Niejaki Joachim Peiper, pułkownik SS, dowódca grupy bojowej dokonał tam masakry na jeńcach amerykańskich, co z perspektywy mającej za zadanie szybkiego rajdu, grupy można zrozumieć, ale niekoniecznie pochwalać. Między innymi za to Peiper był po wojnie sądzony, co spowodowało protesty środowisk nazistowskich, niemieckich biskupów, co akurat nie było dziwne, a także słynnego senatora McCarthy’ego, który miał słabość do takich osobników i nawet był w stanie mu wybaczyć zbrodnię na swoich rodakach.
Na temat samej zbrodni powstał bardzo dobry film Na Tyłach Wroga, a sam Peiper mimo, że uniknął kary śmierci z rąk wymiaru sprawiedliwości został zastrzelony we Francji przez jakąś bojówkę komunistyczną.
Na memoriale w Malmedy można znaleźć swojsko brzmiące nazwiska.
Danie, które przywiozłem z regionu to typowy przykład biednej kuchni. Już sama nazwa jest wymowna i oznacza mniej więcej tyle, co z gołą dupą.
Składniki:
- ziemniaki
- cebula
- mąka
- mąka
Wykonanie:
Ziemniaki kroimy i podsmażamy.
Cebulę osobno podsmażamy. Dodajemy trochę mąki i chwilę smażymy.
Dodajemy trochę wody i podsmażone ziemniaki, a następnie chwilę dusimy pod przykryciem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz