Jakiś czas temu, kiedy korzystałem ze szkolnej stołówki, w zasadzie w asortymencie owej było kilka dość charakterystycznych dań. Wynikało to, rzecz jasna z ekonomii. Było zatem kilka sprawdzonych patentów, które pojawiało się częściej niż inne.
Nie znaczy to w cale, że schabowego nie było w ogóle. Był, ale nie taki, jaki znamy z domy, tylko jego barowa wersja. Tym samym, zamiast chrupiącej panierki, w celu zrobienia lepszego wrażenia, stosowano patent ochoczo stosowany obecnie w nadmorskich smażalniach, czyli ciasto. Jeśli chodzi o smażalnie, to sposób ten dodatkowo wchłania olej, a zasadniczo rybę nad morzem kupuje się na wagę. Wracając do schabowego, to był on tłuczony niemal na papier, następnie moczony w cieście naleśnikowym, ale z dodatkiem proszku do pieczenia, żeby był bardziej puszysty.
Kotlet schabowy wymagał jednak wiele pracy, dlatego królował raczej inny sposób podawania schabu, czyli tzw. stuka mięsa. Był to plasterek schabu duszony w ogromnej brytfannie, polany sosem pieczeniowym. Od jakiegoś czasu, z uwagi na to, że danie te kojarzy się raczej z jadłodajniami niskiej jakości, porzucono serwowanie tego dania. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy spotkałem to danie w bufecie 4-ro gwiazdkowego hotelu w Wadowicach.
Kolejnym znanym daniem był bigos. Z tym, że bigos podawany na różne sposoby. Jednym z nich był bigos z makaronem. To właśnie danie odtworzyłem przy okazji opróżniania zamrażarki.
Składniki:
- jakiś bigos - przepis tutaj
- makaron
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu i mieszamy z ciepłym bigosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz