Z cyklu "smutne jedzenie w pracy", czyli zgodnie z antytrendem estetyczno-pojemnikowym, przepis spisany z książki kucharskiej wydanej w 1783 roku - Kucharz doskonały, autorstwa Wojciecha Wincentego Wielądka.
Cebulę pokraj w zraziki, zrumień w maśle z mąką, zalej bulionem, dogotuj, wrzuć w to potym marchwi, pasternaków, selerów, brukwi wprzód gotowanej i krajanej, osól, opieprz, wlej odrobinę octu, na wydaniu przydaj musztardy.
Zraziki to po prostu plasterki.
Pewnie Was dziwi gdzie w bigosie kapusta lub mięso? Bigos to po prostu była siekanina. Istnieją przepisy, gdzie nazywa się tak siekane naleśniki.

OK, przyjąłem do wiadomości, iż bigos, to "była" siekanina. Po co zatem niektóre składniki misz-maszu (marchew, pasternak) wyszczególniać oddzielając od reszty potrawy?
OdpowiedzUsuń"Inksza inkszość" : Brak oryginalnej nazwy potrawy. Jak brzmiała na papierze?, bo ten tytuł wydaje mi się jakiś chaotyczny.
Swoją drogą, warzywa duszone w sosie własnym, dadzą się zjeść! Po kiego zaś ta musztarda? Oto jest pytanie! Chyba, że na koniec zmieszana z potrawą, to by miało sens.
Pies