Będąc pod wpływem japońskich seriali obyczajowych, w których dużo się gotuje, postanowiłem przygotować onigiri. Dowiedziałem się przy tym, że jest to jedzenie przygotowywane głównie na podróż, więc musiałem takową zorganizować. Padło na ciepłe termy w słowackiej miejscowości Kalameny, czyli termy, które podobno znajdują się najbliżej naszej granicy. W dodatku dzikie i prawie w ogóle nieskomercjalizowane. Sama miejscowość jest też malowniczo położona w okolicy Tatr Niżnych, także widoki, zwłaszcza o tej porze są świetne, bo wiadomo, ze jak jechać na termy, to tylko zimą. Co to za radocha kąpać się w ciepłej wodzie, kiedy jest ciepło :)
Warto się czasem po drodze zatrzymać i pooglądać co rejon ma dla nas do zaoferowania.
Dojazd też osobliwy :)
Obok jest parking, z którego trzeba przejść jakieś 30 metrów, co przy mrozie i mokrych gaciach jest wkurzające :) Sama woda ma ponad 30 stopni. Wiadomo, że najcieplej przy wytrysku, więc przygotujcie się na to, że to miejsce będzie mocno oblegane i ludzie będą tam siedzieć nawet godzinę :)
Kiedyś wyglądało to tak, że był odwiert, z którego leciała woda i wielka dziura, z odpływem. Obecnie zbiornik zagospodarowano, wybetonowano i wysypano żwirem na dnie. Na ściankach jest żółty osad, co jest wynikiem bogactwa minerałów. Teoretycznie, to bezpośrednio z odwiertu można chyba pić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz