Danie z Ameryki południowej. Pochodzenie nazwy tego dania nie jest znane. Są dwie teorie. Jedna mówi, że nazwa pochodzi od miejscowości Chorillos obok której była jakaś bitwa na Pacyfiku, a druga, że od słowa chorreado co ma oznaczać coś w stylu wypływania, czy wytryskiwania co miałoby się odnosić do tłustych frytek. Z uwagi na mój sposób przygotowania dania, wolę pierwszą opcję.
Samo danie nie jest niczym niezwykłym w Chile czy Peru (pochodzenie geograficzne dania też nie jest jasne z uwagi na to, że pewnie powstało wcześniej niż świadomość administracyjno-narodowa), bo stamtąd właśnie pochodzą ziemniaki.
Sama idea jest prosta i świetnie wpisuje się w kryzysowy charakter mojego bloga, a także w modną ideę "Zero Waste". Na dole są frytki, a na górze co chcecie. Są oczywiście składniki, które trafiają się częściej od innych, ale zasadniczo, co chcecie.
Powinno się to smażyć, ale chciałem oszczędzić wątrobę i olej, dlatego upiekłem w piekarniku. Idealnie byłoby to upiec w ogniu, co już w ogóle byłoby oszczędne, ale na dworze pada, co wyklucza wszelkiego rodzaju outdorowe aktywności związane z ogniem, a do tego jest temperatura 22 stopnie Celsjusza i palenie w kominku nie wprowadziłoby miłego nastroju.
Składniki:
- ziemniaki
- pieczarki
- cebula
- jakieś parówki
Wykonanie:
Wykładamy nimi dno naczynia żaroodpornego.
Na wierzch kładziemy pokrojone pieczarki i cebulę.
Nigdy nie jadłam takiego dania.
OdpowiedzUsuń