Zostałem zaproszony przez agencję MediaStory na warsztaty kulinarne, które prowadził znany kulinarny celebryta Jasiek Kuroń. Cała akcja była w ramach promocji produktów BIO firmy JAMAR. Jako osoba zaangażowana w wiele akcji przeciwko marnowaniu jedzenia, a także współtworząca jadłodzielnie nie mogłem przegapić spotkania z twarzą idei "nie marnuje" w Polsce.
Warsztaty odbyły się w znanej z frytek Częstochowie w hotelu Arche. Jako, że miały się zjechać najbardziej wybredne podniebienia od bloggerów po dziennikarzy, już na wstępie trzeba było ich zadowolić wyszukanymi przekąskami :)
Byłem w wielu miejscach na różnych imprezach kulinarnych, gdzie nawet musiałem kroić za pomocą łopatki do tortów, natomiast tu stanowiska były przygotowane bardzo dobrze.
Tu kroiliśmy.
A tu gotowaliśmy :)
Plan był taki. Każdy z nas dostał ulotkę z przepisami, składniki i mieliśmy robić to co było na tej ulotce. I wtedy ze strony mistrza ceremonii padły słowa, które ja Wam często powtarzam: Można coś dodać, można coś odjąć, przepisy to tylko azymut, do którego zmierzamy, a kuchnia to nie apteka. Tak dokładnie, bo jedyne gotowanie, w którym musimy się trzymać dokładnie składników i proporcji to gotowanie meta amfetaminy :) Tylko jeszcze ktoś nas musi zainspirować. Tak się złożyło, że asystentką Jaśka była jego żona Aneta. Tak jak idealne systemy społeczno-polityczne kształtowały się w wyniku zderzenia skrajnych od siebie ideologii, co Harari określił jako szukanie proporcji pomiędzy równością, a wolnością, tak Jasiek I Aneta prezentowali zupełnie różne kierunki w kuchni. Jak różne, to się za chwilę przekonacie. Przy okazji Aneta pokazała nam swój popisowy numer jak pokroić paprykę, aby nic się nie zmarnowało.
Zainspirowani uwagami Anety zrobiliśmy shakhukę z ... ciecierzycy.
Składniki:
- cebula
- papryka
- chilli
- czosnek
- kmin rzymski
- kolendra
- ciecierzyca w puszce
- pasata pomidorowa
Wykonanie:
Cebulę kroimy w piórka. Czosnek kroimy drobno, albo rozgniatamy. Chili kroimy w plasterki.
Wszystko razem chwilę podsmażamy i dodajemy pokrojonej w kostkę papryki.
Paprykę lekko podsmażyć. Na tyle lekko, żeby była jeszcze chrupiąca. To jest moment w którym mówimy procesowi mięknięcia "dość" i dolewamy pasaty. Środowisko kwaśne skutecznie nam zniechęci paprykę do nadmiernego sflaczenia. Możemy trochę zredukować i dodajemy przyprawy oraz ciecierzycę. Dla osób genetycznie uwarunkowanych w stronę nienawiści do kolendry był szczypiorek.
Kolejne danie to miał być kurczak po tajsku, ale wszystkim tak się spodobała ta ciecierzyca, że zrobiliśmy curry z ciecierzycy w tajskim stylu. Czyli z orzeszkami, bazylią i typową dla pad thai mieszanką trzech smaków. Oczywiście na ostro :)
Składniki:
- szalotka
- czosnek
- chili
- różne kolory papryki
- ciecierzyca z puszki
- cukier
- sos sojowy
- ocet jabłkowy
- bazylia
Wykonanie:
Szalotkę kroimy w półplasterki. Czosnek i chili w plasterki. Dodajemy paprykę i chwilę smażymy. Dodajemy orzeszki. Wszystko chwilę podsmażamy i dosypujemy cukru. Chwilę smażymy cały czas mieszając, żeby nam się skarmelizowało i dodajemy sos sojowy. Chwilę dusimy i dodajemy trochę octu. Generalnie te trzy smaki mają być wyczuwalne, ale żaden z nich nie ma dominować. To jest moje zdanie, ale możecie zrobić inaczej. Na koniec wjeżdża cieciorka i chwilę dusimy kilkoma listkami bazylii. Aby podkręcić SHU dodaliśmy jeszcze sosu Sriracha, a żeby było bardziej fancy, skołowanym na boku od gospodarzy sezamem, wcześniej uprażonym.
Ale co to za gotowanie bez deseru. Na deser miał być vol-au-vent z różnymi ciekawymi nadzieniami.
Składniki:
- ciasto francuskie
- mus jabłkowy
- cynamon
Wykonanie:
Wspomniałem już o różnicach światopoglądowych Jaśka i Anety. Tu właśnie pojawiły się dwie frakcje niczym w powieści Podróże Guliwera Johnatana Swifta (który zasłynął też podręcznikiem na temat jedzenia dzieci), gdzie dwa ludy miały swoją wizję jedzenia jajka.
Jasiek wycinał z ciasta francuskiego kółka oraz cienkie paski, a następnie przyklejał te paski tworząc brzegi.
Aneta wycinała kółka, a z połowy kółek wycinała mniejsze kółka. Tak powstałe "obrączki" przyklejała na te kółka, które były nietknięte. Oczywiście nic się nie marnowało, więc z małych kółek robiła ciastka z różnymi wzorami.
Dalej tak samo. Smarujemy delikatnie musem jabłkowym i wkładamy na 15 minut do piekarnika, zgodnie z sugestią na opakowaniu.
Trzeba zrobić farsz. W tym celu podgrzewamy na patelni mus jabłkowy z cukrem i cynamonem. Jabłka są bogate w pektyny więc trzeba je dłuższy czas pogrzać, a potem po ostudzeniu wszystko nam zgęstnieje.
Po wyjęciu kominków z piekarnika należało usunąć skorupkę ze środka, żeby powstał nam głęboki komin, do którego ładujemy jabłka.
Jako fan kuchni PRL zastosowałem dekorację talerza w stylu PRL z tym, że zamiast papryki użyłem odpowiedniejszego składnika - cynamonu :)
Towarzystwo było tak dobre, że nawet taki introwertyk jak ja się tam jakoś odnalazł pomimo tego, że nie mogłem pić wina :)
Na koniec to co tygrysy lubią najbardziej - autografy i zdjęcia :)
W ramach ciekawostki powiem Wam, że z Jaśkiem mieliśmy kiedyś wspólny wywiad w radiowej "Czwórce". Co prawda wspólny to było mocno powiedziane, bo po prostu sklecili nasze wypowiedzi, które zostały uzyskane osobno :)
Ciekawe warsztaty ;)
OdpowiedzUsuń