Z racji tego, że należy dostosować się do nowych warunków, postanowiłem tegoroczny urlop spędzić na jednodniowych wypadach, po bliższej lub dalszej okolicy, także jest szansa, ze tego typu wpisy będziecie otrzymywać częściej :)
Wybrałem się do Częstochowy, korzystając z faktu, że zrobili tam całkiem ładną, choć już zepsutą drogę. Jeśli już o drogach mowa, to trzeba było zahaczyć o słynną frytkostradę, ale o tym później.
Z uwagi na położenie miasta, częstochowskie domy są niejednokrotnie, nie tyle zbudowane z wapienia, co stanowi on istotny element budulca, gdyż był znacznie tańszy niż czerwona cegła. W związku z powyższym, uchodziło to za powód do wstydu. Dopiero ostatnio zachęca się do odsłaniania elewacji.
Tym bardziej, że na niektórych z nich można znaleźć niespodzianki w postaci skamielin - amonitów.
Tam gdzie był szary beton, też starano się to w odpowiedni sposób ubarwić :)
Jeśli chodzi o dokonania kulinarne, to jest tu willa Mieczysława Bolesława Hoffmana, wybitnego polskiego pomologa. To taki dział nauki zajmujący się drzewami i krzewami owocowymi.
Tu zaczynał swoją karierę słynny bokser Jerzy Kulej, który dostał swoją tablicę. Częstochowa słynie też z innego słynnego boksera, choć o znacznie mniejszych osiągnięciach - Marcina Najmana. Ten drugi zasłynął raczej tym, że dzięki tzw. "freak fight" z Mariuszem Pudzianowskim pomógł rozpropagować federację KSW, a także MMA w Polsce. Wyznaczając nowy standard, gdzie okazało się, że lepszą oglądalność mają walki celebrytów niż sportowców. Sam Najman tablicy w Częstochowie nie ma, ale Pudzianowski, z racji, że wygrał, ma nawet swój pomnik.
Znajduje się tu budynek niegdysiejszego Banku Polskiego w Częstochowie, na który ostrzył sobie zęby, znany z popkultury Kasiarz Szpicbródka. Gdyby mu się udało mielibyśmy Europejski rekord, a tak policja wszystko zepsuła :)
Na górującym nad miastem wzgórzu, jest niegdysiejsze miejsce kultu bogini Łady, w którym możemy znaleźć ciekawy XVIII wieczny obraz, a konkretnie poczet królów polskich. Sugeruje on, że Bolesław Chrobry był dopiero kilkunastym królem w kolejności, a Polska i cywilizacja, w cale nie zaczęły się z chwilą domniemanego Chrztu Polski, jak się nam współcześnie przedstawia.
U podnóży góry są nawet bezpośrednie odwołania do jej pierwotnego przeznaczenia.
Oraz całkiem przyjemny park ze stawem, kaczkami i karpiami Koi, a także świetnymi instalacjami artystycznymi, w tym ta, która balansuje na krawędzi :)
Niedaleko największej atrakcji miasta można zobaczyć najdłuższy peron w Polsce - 565m.
Zaraz za nim jest tzw. frytkostrada, czyli ulica Piłsudskiego. Za czasów swojej świetności usiana budkami, z których każda produkowała frytki z prawdziwych ziemniaków, pakując je do torebki z szarego papieru. Do poprawienia smaku było zawsze do wyboru kilka rodzajów sosów i przypraw. Niestety z czasem frytki z ziemniaków ustąpiły miejsce frytkom karbowanym a budek stawało się coraz mniej. Ostatnie wieści mówią, że frytkostrada w ogóle zostanie zlikwidowana, z uwagi na wysokie czynsze.
Przepis na te frytki jest inspirowany berlińskim curry wurstem, gdzie cała sztuka polega na tym, że jest to zwykła kiełbacha z ketchupem posypanym przyprawą curry. Tu robimy na odwrót, gdyż sos od sprzedawczyni dostajemy dopiero, kiedy doprawimy frytki przyprawą :)
Składniki:
- frytki karbowane
- przyprawa curry
- ketchup
Frytki smażymy. Posypujemy curry i polewamy ketchupem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz