wtorek, 23 czerwca 2020

Prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjne frytki na świecie

Teoretycznie normy są różne dla każdego, a co za tym idzie kwestia tego czy coś jest kontrowersyjne, czy nie oznacza od tego jak wyglądają normy odbiorcy. Mnie na przykład ciężko zarówno zaskoczyć jak i zniesmaczyć. Istnieje jeszcze coś takiego jak normy społeczne. To już są takie normy, które będzie miała z dużym prawdopodobieństwem losowo wybrana jednostka z danej społeczności. W społeczeństwach autorytarnych normę wyznacza mniejszość, a w demokratycznych większość. Teraz te normy społeczne też są różne. Te które dotyczą kuchni są normami zwyczajowymi i jako takie stosunkowo łatwo ulegają zmianom, tudzież rozszerzeniu. Na przykład taką normą zwyczajową jest to, że frytki robi się z ziemniaków smażonych na głębokim oleju. W psychologii jest takie określenie jak fiksacja funkcjonalna, czyli niezdolność do użycia jakiegoś przedmiotu (lub składnika) niezgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem. Bardzo nieprzydatne w kuchni. Im więcej osobników dotkniętych fiksacją funkcjonalną w społeczeństwie tym ciężej zmienić normę zwyczajową. Potrzeba matką wynalazku. Może nie tyle potrzeba, co kryzys związany z pogarszającym się stanem zdrowia w społeczeństwie. Mowa o chorobach układu krążenia, cukrzycy itp. Trzeba było trochę ograniczyć ilość tłuszczów i skrobi itp. Tak powstały wszelkie alternatywne wersje frytek, nie tylko w kwestii przygotowania, ale i w kwestii użycia składnika.
Tak oto wprowadziliśmy dobry nawyk. Oczywiście nie ograniczyło się to tylko do frytek, ale ogólnie do sposobu odżywiania. No i to było dobre dopóki nie uderzyło po kieszeni. Okazało się, że zmiana nawyków żywieniowych odbija się na producentach tego czy innego składnika, a o im większą kwotę chodziło tym większy szum i większy wpływ. No i się zaczęło. W zasadzie było już wszystko od zarzutów o celowe niszczenie gospodarki po torpedowanie tradycji. Nie rozwijając się specjalnie konkluzja była taka - jeśli robisz frytki z innych rzeczy niż ziemniaki i do tego nie smażysz ich na oleju, to jesteś przeciwko wszelkim wartościom wyznawanym przez nasze społeczeństwo, że o posądzeniu o zoofilię nie wspomnę :) Wobec powyższego, zanim przejdę dalej, chciałbym oświadczyć kilka rzeczy:
  1. Robię frytki ze wszystkiego czego się tylko da. Tak jak bigos robię ze wszystkiego czego się da. Tak samo jak kotlety, placki, czy w zasadzie wszystko co tu robię. Wynika to z kryzysowego charakteru mojej kuchni. 
  2. Jestem przeciwnikiem spółkowania ze zwierzętami, oczywiście jeśli mówimy to o pojęciu biologicznym. Nie mam nic przeciwko spółkowaniu ze zwierzęciem o ile mówimy o zwierzęciu w rozumieniu przenośnym.
  3. Jestem przeciwko ślubom zawieranym ze zwierzętami. Choć ja może nie jestem najlepszym wyznacznikiem, bo jestem też przeciwko ślubom zawieranym przez osoby tej samej płci, a także osobom różnych płci. Nie niszczy się kawy cukrem, a miłości małżeństwem.
Pisałem Wam ostatnio o naszym klubie "FIT" w pracy, który nie jest "FIT". Kto czytał poprzedni przepis wie, że stamtąd mam kiszone buraki. Postanowiłem zrobić z nich frytki. Myśleliście, że na amerykańskich smażonych kiszonych ogórkach poprzestanę ?:)
Natomiast frytki mimo wszystko są kontrowersyjne, ze względu na swój kwaskowaty smak. Natomiast, jestem pewien, że dla Anglika w ogóle by nie były :) Polecam je naprawdę dobrze przypiec, wtedy to połączenie spieczonej skórki i kwaskowatego środka to niezłe doznanie.

Składniki:
- kiszone buraki
- olej


Wykonanie:
Buraki kroimy w kształty jak na obrazku, polewamy trochę olejem i wkładamy do nagrzanego do poziomu 180 stopni Celsjusza piekarnika na jakieś 20 minut.

4 komentarze:

  1. Zajebisty post, jak zawsze z resztą :-) Urzekł mnie punkt 3 :-) Sama nie zrobiłabym takich frytek,ale gdybyś postawił talerz na stole - nawet bym się skusiła :-)

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ bardzo proszę. Czekam na więcej.
    Julia

    OdpowiedzUsuń