Bubalech - tą nazwę pierwszy raz usłyszałem w serialu o ortodoksyjnych Żydach w Jerozolimie pt. "Shtisel". Tam w ogóle było sporo o jedzeniu, ale to zainteresowało mnie najbardziej, gdyż najwyraźniej był to jakiś przysmak, a co najważniejsze, był mi kompletnie nieznany. Zacząłem więc szukać. Do czego się dokopałem? Do amerykańskich blogów kulinarnych, w których bubalech był puszystym naleśnikiem w amerykańskim stylu z mąki macowej, czyli technicznie pszennej. Kopiąc głębiej dokopałem się wspomnień z terenów przedwojennej Polski, gdzie bubale to były małe wypieki koloru ciemnego ze względu na użycie mąki gryczanej.
Kto ma rację? Ten kogo nie tyle jest więcej, ale ten kogo jest więcej w odpowiednich miejscach. Tymi miejscami są media, spotkania z władzami, czy internet. Z powodzeniem jest to wykorzystywane przez małe niesnaczące organizacje do forsowania swoich koncepcji. Pamiętacie jak pisałem o łemkowskim daniu oszczypki? Teraz już nikt nie pamięta czym były prawdziwe oszczypki - pieczywo ziemniaczano-owsiane. Za to wszyscy twierdzą, że to ser, w najlepszym wypadku z owczego mleka. Łemkowie kontra Górale podhalańscy 0:1. Tu jest podobnie. Społeczność żydowska w USA mogła rozwijać się bez przeszkód, podczas gdy ta w Europie miała , delikatnie mówiąc, wielkie przeszkody, które zakończyły się redukcją liczebności. W skrócie, osób które znają bubalech gryczany jest znacznie mniej, są starci, a przez to niezaznajomieni z nowymi technologiami. Podobna sytuacja była z daniem kasha vernishkes. Oryginalnie było to coś na kształt ravioli, faszerowanymi kaszą gryczaną i cebulą. Potem w USA wydano książkę kucharską gdzie był to makaron z kaszą oraz cebulą i tak już zostało. Choć w tym przypadku wyszło to na dobre.
W każdym razie ja chciałem zrobić danie pośrednie pomiędzy tradycją, a nowoczesnością i zrobiłem pankejki z mąki gryczanej.
Składniki:
Kto ma rację? Ten kogo nie tyle jest więcej, ale ten kogo jest więcej w odpowiednich miejscach. Tymi miejscami są media, spotkania z władzami, czy internet. Z powodzeniem jest to wykorzystywane przez małe niesnaczące organizacje do forsowania swoich koncepcji. Pamiętacie jak pisałem o łemkowskim daniu oszczypki? Teraz już nikt nie pamięta czym były prawdziwe oszczypki - pieczywo ziemniaczano-owsiane. Za to wszyscy twierdzą, że to ser, w najlepszym wypadku z owczego mleka. Łemkowie kontra Górale podhalańscy 0:1. Tu jest podobnie. Społeczność żydowska w USA mogła rozwijać się bez przeszkód, podczas gdy ta w Europie miała , delikatnie mówiąc, wielkie przeszkody, które zakończyły się redukcją liczebności. W skrócie, osób które znają bubalech gryczany jest znacznie mniej, są starci, a przez to niezaznajomieni z nowymi technologiami. Podobna sytuacja była z daniem kasha vernishkes. Oryginalnie było to coś na kształt ravioli, faszerowanymi kaszą gryczaną i cebulą. Potem w USA wydano książkę kucharską gdzie był to makaron z kaszą oraz cebulą i tak już zostało. Choć w tym przypadku wyszło to na dobre.
W każdym razie ja chciałem zrobić danie pośrednie pomiędzy tradycją, a nowoczesnością i zrobiłem pankejki z mąki gryczanej.
Składniki:
- zmielona kasza gryczana niepalona
- mąka ziemniaczana
- proszek do pieczenia
- proszek do pieczenia
- coś słodkiego i gęstego do polania
Wykonanie:
Ciasto robimy w proporcjach - 1,5 szklanki mąki gryczanej - łyżka mąki ziemniaczanej (bez tego bezglutenowa mąka gryczana nam się dobrze nie zlepi) i łyżeczka proszku do pieczenia. Wody tyle, żeby było jednak gęstsze od naleśników. To nie ma się rozlać po patelni, tylko trzymać się kształtu. Kładziemy ciasto na patelnie i smażymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz