czwartek, 19 września 2019

Tajskie kaeng z leśnym kurczakiem

Tak się szczęśliwie składa, że chodząc na mikro-wyprawy, których cel jest raczej turystyczno-poznawczy, znajduje grzyby. Zdarzyło mi się, ostatnio, znaleźć ogromną kolonię żółciaka siarkowego, który ze względu na swoją strukturę, przypominającą kurzą pierś, jest nazywany "leśnym kurczakiem". Z racji tego, że bardzo lubię tajską kuchnię, postanowiłem przygotować coś w tym stylu. Celowo używam określenia "w tym stylu", bo nie jestem rodowitym Tajem i to co przygotowałem jest raczej kuchnią tajsko-europejską. 
Wersja na bogato z ryżem. Oryginalnie kryzysowo powinno być z makaronem ryżowym, gdyż w Tajlandii, był on odpowiedzią na niedostateczną ilość ryżu. Tak się składa, że w tej części świata, której się znajdujemy ryż jest tańszy, więc ryż nie będzie tutaj jakimś faux pas.
W każdym razie wyszło tak dobrze, że jak zaniosłem do pracy, to niektórzy nie wierzyli, że to nie jest prawdziwy kurczak. Mówię o tych, którzy w ogóle odważyli się spróbować, bo buli też tacy, którzy się bali.

Składniki:
- żółciak siarkowy
- mieszanka przypraw do kurczaka - pikantna
- groszek konserwowy
- cebula
- wiórki kokosowe
- ryż
- chilli


Wykonanie:
Zaczniemy od mleka kokosowego. Wiórki kokosowe zalewamy wodą. Nie za dużo. Chodzi o to żeby to wszystko było bardzo gęste. Doprowadzamy do wrzenia, gotujemy 20 min, studzimy i miksujemy. Przeciskamy przez sitko, a najlepiej to jeszcze wkładamy do czystej szmatki i wyciskamy ile się da.
Grzyby gotujemy 20 min, kroimy w kostkę, podsmażamy z pokrojoną drobno cebulą. Dodajemy przeprawę go kurczaka i jeszcze chwilę smażymy. Zalewamy wcześniej zrobionym mlekiem kokosowym, dodajemy groszek i chilli do smaku. Dusimy pół godziny pod przykryciem.
Podajemy z ugotowanym ryżem.

1 komentarz: