Szczerze powiem, nie wiedziałem jak to nazwać. W sieci widziałem nazwy - racuchy. Problem w tym, że racuchy, czy nazywane w innych częściach kraju ruchałki czy inne ruchańce, odnoszą się do ciasta drożdżowego. Nazywanie racuchami owoców w cieście naleśnikowym to spore nadużycie, nawet jeśli są z dodatkiem sody oczyszczonej. Zastanawiałem się co mi to przypomina. Trochę granaty, trochę szyszki, ale postanowiłem poprosić o pomoc google. Wkleiłem zdjęcie do przeglądarki, uruchamiając wyszukiwanie obrazem i uzyskałem wynik - bungeo-ppang, czyli naleśnik w kształcie karpia z nadzieniem z pasty fasolowej. No cóż, tu nie ma pasty z fasoli, ale kształt może trochę podobny, dlatego taka nazwa.
Przepis jest ze mną od dawna. Właściwie miał zostać wrzucony na samym początku istnienia bloga, kiedy dostałem go od koleżanki z Bieszczad, ale jakoś tak odkładałem go te kilka lat, aż wreszcie, przechodząc koło kwitnącej akacji, sobie o nim przypomniałem.
Kolejny wpis z cyklu: smutne jedzenie w pracy
Kolejny wpis z cyklu: smutne jedzenie w pracy
Składniki:
- kwiaty akacji
- piwo karmelowe
- mąka
Wykonanie:
Z mąki i piwa robimy lejące się ciasto, w którym moczymy kwiatostany akacji. Układamy je na blaszce piekarnika, a następnie pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 10 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz