czwartek, 21 marca 2019

Naleśnik z karmelizowaną cebulą z okazji maslenicy

Dawno temu, kiedy ludzie odmierzali czas obserwując "ruch" słońca, na terenie, na którym obecnie się znajdujemy, w dzień, w którym dzień był tak samo długi jak noc, a następny był już od niej dłuższy, jedzono, z racji swego kształtu - placki, podpłomyki, naleśniki, czy inne tego typu podobne rzeczy. Kształt był tutaj bardzo istotny, bo przypominał słońce. To święto nazywano maslenicą. Później na zachodniej części naszego terytorium nastąpił, dość agresywny, napływ kultury z Azji i ten zwyczaj trochę zanikł. Utrzymywał się za to na wschodzie, którego mieszkańców ci z "zachodu" uważali za dzikusów. No bo przecież nie przestrzegali tak "racjonalnych" azjatyckich nakazów jak np. post, gdzie zamiast tego, cechowała ich, jakże zacofana, afirmacja życia. Bardzo dobrze, tylko proszę się ze mnie nie śmiać :), pokazał to polski serial Korona królów, gdzie litewska księżniczka dziwiła się, że nie może jeździć konno w pewnych dniach w roku, a jeszcze bardziej się dziwiła, ze nikt nie potrafił jej wyjaśnić dlaczego :) 
Jak mawia stare przysłowie "Na cwaniaka, zawsze się znajdzie większy cwaniak", tak i na tego, który wyzywa innych od dzikusów, zawsze się znajdzie ktoś, kto wyzwie od dzikusów jego samego, ale to już inna historia :)
W każdym razie z racji tego, że wschód Europy, w pewien sposób dłużej opierał się wpływom Bliskiego Wschodu, ten ciekawy zwyczaj pozostał tam do dziś, ulegając jednak pewnym modyfikacjom, ale to akurat normalne, bo czasy się zmieniają, a postępu nie można blokować. 
Co natomiast pozostało zarówno na wschodzie i zachodzie z naszej tożsamości, a czego nie daliśmy sobie zabrać, to topienie kukły, nazywanej Marzanna, która symbolizuję zimę. 

Składniki:
- mąka
- woda
- cebula czerwona
- cukier
- ocet jabłkowy (najlepiej domowej roboty, bo to rzecz bajecznie prosta i tania)


Wykonanie:
Z mąki i wody robimy lejące się ciasto, z którego smażymy cienkie naleśniki. Kiedyś jeden kucharz powiedział mi, że idealne ciasto na naleśniki to takie, które jest prawie tak rzadkie jak woda. Tu musicie sami sobie opracować proporcje, żeby było bardzo rzadkie, ale nie tak rzadkie, żeby nie dało się go usmażyć. Wszelkie mąki inne niż biała utrudnią Wam tą kwestię.
Cebulę kroimy w półplasterki i smażymy do miękkości. Dosypujemy trochę cukru i mieszamy, aż się skarmelizuje. Dodajemy trochę octu, żeby przełamać smak.
Podajemy, na przykład, jak na zdjęciu :)

1 komentarz:

  1. Przyznam się, że naleśników z cebulą jeszcze nigdy nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń