To, że jest zima, nie oznacza zaraz, że musimy zrezygnować z tego co nam oferuje natura. Utarło się, co prawda, że na grzyby chodzi się jesienią, ale wprawni grzybiarze chodzą na nie cały rok. Nawet jak nic nie znajdziecie, to zrobicie sobie wycieczkę do lasu, z której wyciągniecie same korzyści. W obecnych czasach ruch jest bardzo wskazany, powietrze jest tam znacznie czystsze niż w mieście, a do tego na śniegu możecie dostrzec ślady zwierzyny nawet jeśli nie jesteście tropicielami, co dla mieszczucha bywa nie lada frajdą. Mając takie podejście, a także znając się trochę na grzybach postanowiłem zrobić sobie taką wycieczkę.
Już na wstępie trafiłem trafiłem na tabliczkę ostrzegawczą, ale na całe szczęście, lasy to dobro wspólne, a nie tylko kół łowieckich, dlatego nie mam zamiaru rezygnować z grzybobrania tylko dlatego, że myśliwi organizują tam imprezę. Pamiętajmy jednak o zachowaniu odpowiedniej widoczności, bo możemy nabawić się agresywnej ołowicy. Nigdy nie polowałem, ale z tego co czytam w gazetach, ludzka sylwetka widziana przez celownik optyczny łudząco przypomina zwierzynę łowną. Dlatego ja miałem na sobie kamizelkę odblaskową i czapkę w odpowiednim kolorze, aby ułatwić identyfikację.
O co tutaj chodzi? Jak pewnie wiecie z różnych źródeł informacyjnych postanowiono wytępić dziki, w ramach walki z jakimś wirusem. Ja tam nie jestem biologiem, ale mając z jednej strony emocjonalne głosy rolników, a z drugiej naukowców, którzy mówią o tym, że ta metoda nie będzie skuteczna to raczej wolę słuchać tych, którzy kierują się logiką niż emocjami. Nawet jeśli mam w tej sprawie jakieś zdanie osobiste, jak pewnie każdy, to te naukowe i tak powinno mieć pierwszeństwo :)
Jestem za to ekonomistą i bardzo interesuje się momentami w historii, w których dochodziło do kryzysów żywnościowych. Przypomina mi się historia z Chin, kiedy to znany towarzysz Mao kazał wymordować wróble. To znaczy on tam kazał wymordować wiele innych istot, ale wróble będą istotne w tej historii. Kiedy nie było wróbli, wzrosła liczba szarańczy, a ta zniszczyła uprawy, a to z kolei doprowadziło do masowego głodu. Myślę sobie, że jak pozbędziemy się z ekosystemu tak złożonego organizmu jakim jest dzik, to sytuacja może być podobna, a wtedy może głodu nie będzie, bo handel międzynarodowy w Europie jest dobrze rozwinięty, ale ceny towarów wzrosną, że o dodatkowych pieniądzach, które pójdą na pomoc dla rolników nie wspomnę.
Jestem za to ekonomistą i bardzo interesuje się momentami w historii, w których dochodziło do kryzysów żywnościowych. Przypomina mi się historia z Chin, kiedy to znany towarzysz Mao kazał wymordować wróble. To znaczy on tam kazał wymordować wiele innych istot, ale wróble będą istotne w tej historii. Kiedy nie było wróbli, wzrosła liczba szarańczy, a ta zniszczyła uprawy, a to z kolei doprowadziło do masowego głodu. Myślę sobie, że jak pozbędziemy się z ekosystemu tak złożonego organizmu jakim jest dzik, to sytuacja może być podobna, a wtedy może głodu nie będzie, bo handel międzynarodowy w Europie jest dobrze rozwinięty, ale ceny towarów wzrosną, że o dodatkowych pieniądzach, które pójdą na pomoc dla rolników nie wspomnę.
W każdym razie ja też polowałem, ale na to. Pleurotus ostreatus czyli boczniak, którego możecie dostać w każdym markecie. Celowałem co prawda w płomiennice zimowe, ale te też są bardzo smaczne. W ogóle wyznaję zasadę że NAJLEPSZE GRZYBY ROSNĄ NA DRZEWACH.
Natomiast same grzyby to nie jedyne co można było znaleźć na drzewach.
Oczywiście wartość dodana w postaci zwierzyny, którą można było zobaczyć, a co oczywiście cieszy każdego mieszczucha też była. Niestety, co było bardzo mądre z jej strony, unikała człowieka, a do tego poruszała się bardzo szybko, co przy moim aparacie uniemożliwiło wykonanie ładnych zdjęć, dlatego muszą wystarczyć Wam ślady. Tu zająca.
A tu słynnego dzika :)
Miały być trendy. Pamiętacie jak pisałem tutaj o trendach na rok 2019? Wspominałem tam o grzybach, podrabianym mięsie i jedzeniu dla aktywnych. Jest taka znana wyprawowa, bardzo wartościowa przekąska, nazywa się beef jerky, czyli krótko mówiąc, odpowiednio ususzona wołowina, która się tak szybko nie psuje. Jak ktoś pamięta taki serial z lat 90-tych Na południe, to tam główny bohater zaprawiony w wędrówkach po kanadyjskich lasach zachwala to zakonnicy, która zbiera na jedzenie dla biednych. Z racji tego, że w Baroku dobrego kucharza poznawało się po tym jak potrafi coś podrobi, ja też spróbowałem przygotować podrobioną wersję bezmięsną, ale też wartościową. Takie jedzenie w sam raz na wyprawę.
Składniki:
- suche kotlety sojowe
- 3 łyżki sosu sojowego
- łyżka wędzonej słodkiej papryki
- 2 łyżki ketchupu
Wykonanie:
Kotlety gotujemy w wodzie według przepisu na opakowaniu.
Przygotowujemy marynatę z sosu sojowego, papryki i ketchupu, w której przetrzymujemy kotlety przez całą noc. Ona będzie dość gęsta, dlatego będzie się trzymać.
Wkładamy kotlety do piekarnika. Temperatura jakieś 100 stopni Celsjusza, czas ok 30 minut na stronę. Na stronę, bo kiedy nam się wysuszy jedna, musimy je przewrócić.
Boczniaki to nie jedyne grzyby jakie znalazłem. Oto tremella mesenterica czyli trzęsak pomarańczowożółty. Grzyb niezbyt smaczny, ale niektórzy robią z niego nalewkę, która ma bardzo ciekawy kolor :) Patrzcie jak jego ciekawy kolor komponuje się z moim strojem :) Na zdjęciu na gałęzi po lewej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz