czwartek, 22 listopada 2018

Do czego inspirują mnie dzieci, czyli makaron ze śmietaną i jabłkiem

Moje kontakty z dziećmi można uznać za pewien rodzaj zimnej wojny :) Nie mam (a przynajmniej nikt się do mnie w tej sprawie nie zgłosił :)), mieć nie mam zamiaru, przy czym nie wiem czy bardziej dlatego, że tak bardzo kocham swojego ewentualnego potomka, że nie chcę go wysyłać na ten świat, czy po prostu uważam, że ten świat na moje dziecko nie zasługuje :) Jest jeszcze trzecia możliwość. Po tym jak sam, w wyniku eksperymentowania z amunicją, jako dziecko dorobiłem się rany postrzałowej (mam kawałek metalu w przedramieniu), nie wiem czy świat jest gotowy na moje dzieci :)
Unikam sytuacji, w której musiałbym takiego osobnika gościć z tego samego powodu, dla którego nie mam kota, dzięki czemu mogę wszystko zostawić na wierzchu, bo mój pies nie sięga tak wysoko:) Jeśli już takowego goszczę lub goszczę u takowego, to pozostajemy w chłodnych relacjach. W myśl tej zasady ośmiolatka, z którą, z racji pewnej funkcji pozostaję mam jakieś tam kontakty powiedziała mi ostatnio, że nie chce jej się ze mną gadać, bo i nie ma o czym :) Także widzicie, że to działa w dwie strony :)  Nie uważam, ponad to, żeby była na mnie nałożona święta jakaś święta misja w tej dziedzinie, tylko dlatego, że ktoś kiedyś myślał w ten sposób. Jak pisał znany rosyjski hrabia Lew Tołstoj:
Najczęściej spotykani konserwatyści — to młodzi ludzie. Młodzi ludzie, którym chce się żyć, ale którzy nie myślą i nie mają czasu pomyśleć o tym, jak trzeba żyć, i dlatego wybierają sobie za wzór to życie, które było.
Ja miałem czas pomyśleć i to właśnie wymyśliłem :) W przeciwieństwie do przedszkolanek, które miały mnie pod opieką, ja nie udaję, że lubię dzieci :)
Co nie zmienia faktu, że jednak jestem osobą otwartą i wszelkie objawy dyskryminacji tylko ze względu na wiek są mi obce. Jako taki, bywa, że zostaję zainspirowany przez dzieci. W pracy wykorzystujemy zasadę five why. Na czym ona polega? Pewnie nie raz dziecko zadało wam pytanie a dlaczego? Po czym kiedy odpowiedzieliście, dostajecie kolejne - A dlaczego? Jest to bardzo dobra metoda rozwiązywania problemów. Dotąd pytamy, a dlaczego, aż znajdziemy prawdziwe źródło problemu. Cała idea rozmowy z wyimaginowanymi przyjaciółmi również jest zaczerpnięta od dzieci. Jedni mówią w pracy do gumowej kaczki (dosłownie), a przez mówienie dostają natchnienia, a inni doznają ukojenia.
Ostatnio byłem w sklepie. Zazwyczaj kiedy spotykam tam dzieci, to nie spotyka mnie z ich strony nic miłego. Albo mnie któryś kopnie, albo pomyli z ojcem, a kiedy odkryje pomyłkę, zaczyna płakać i naraża moją empatię na próbę, albo wpadnie pod nogi, ze względu na ograniczone pole widzenia.  Natomiast ostatnio jedne dziecko zostało źródłem inspiracji, kiedy mówiło do mamy, że chce makaron ze śmietaną i z jabłkami. Myślę sobie - O! tego jeszcze u mnie nie było, a że jabłka, w wyniku największego urodzaju od dekad są w końcu tańsze od bananów, postanowiłem to zrobić. 

Tak moi drodzy, Tak wygląda jedzenie, które nosi się do pracy. To mówię wszystkim tym, którzy nie korzystają w pracy z cateringu, stołówki, diet przynoszonych pod drzwi itp. Gourmet pełną gębą :) Kolor jeszcze lepszy, bo jabłka oksydowały :)

Składniki:
- makaron
- jakaś śmietana
- jabłka


Wykonanie:
Makaron gotujemy według opisu na opakowaniu.
Jabłka trzemy na tarce o grubych oczkach tzw. na zapałkę.
Mieszamy wszystko razem, dodając śmietany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz