O tym jak to miasto Konin zmarnowało swoją szansę na to, żeby być jednym z bardziej znanych polskich miast, nie wykorzystując faktu, że historia znanej i lubianej prezerwatywy, pisałem już w poprzednim poście. Pozostaje mieć nadzieję, że wykorzysta kiedyś szansę daną mu od losu.
O kulinarnych zastosowaniach prezerwatyw również pisałem dawno temu, przy okazji wyzwania, które przede mną wtedy postawiono.
W każdym razie powiat koniński to nie tylko Konin, i tak w jego bezpośredniej okolicy znajdują się również inspirujące miejsca o dużym znaczeniu kulinarnym. Oprócz polskiej stolicy marketingowego power play - Lichenia, która mnie osobiście nie inspiruje kulinarnie do niczego, są jeszcze dwa miasteczka jak Ślesin i Skulsk. Wykształciły swoją odmianę kuchni, która nazwę wzięła od Ochweśników, czyli handlarzy dewocjonaliami. Niemal tak wytrawnymi jak słynny Sanderus z powieści Henryka Sienkiewicza - Krzyżacy, który sprzedawał takie rzeczy jak: "kopyto osiołka, na którym odbyła się ucieczka do Egiptu, które znalezione było koło piramid [...]pióro ze skrzydeł archanioła Gabriela, które podczas Zwiastowania uronił", a nawet "olej, w którym poganie św. Jana chcieli usmażyć — i szczebel z drabiny, o której się śniło Jakubowi — i łzy Marii Egipcjanki, i nieco rdzy z kluczów św. Piotra…"
Skulsk był wtedy tak wielkim ośrodkiem produkcji świętych obrazów jak teraz okolice Szczecina są największym ośrodkiem produkcji imitacji niemieckich pamiątek z czasów II wojny światowej. Ochweśnicy byli dość specyficznym środowiskiem, delikatnie mówiąc, z wykształcona własną gwarą będącą mieszanką rosyjskiego, niemieckiego, czeskiego, polskiego i jidisz, a której część słów przedostała się później do grypsery. Oprócz tego zajmowali się też sprzedażą "lekarstw".
Kuchnia też była odpowiednia dla tej grupy czyli, tanio, prosto i wysokokalorycznie. Część elementów tej kuchni już kiedyś robiłem pod innymi nazwami, ale ten bardzo mi się spodobał. No i idealne na grilla.
Oczywiście w formie flaka możemy użyć wielu rzeczy, ale folia spożywcza jest najtańsza i najprostsza w obsłudze. Tylko piec w niej nie możemy :)
Składniki:
- ziemniaki
- cebula
- majeranek
- mąka (opcjonalnie)
- kasza gryczana (opcjonalnie)
- folia spożywcza
Wykonanie:
Ziemniaki trzemy na miazgę i odsączamy sok. Dodajemy trochę pokrojonej w drobną kostkę i podsmażonej cebuli. Możemy dodać trochę mąki, ale zasadniczo trzyma się to dzięki skrobi. Możemy dodać trochę ugotowanej kaszy gryczanej, żeby było ciekawsze w smaku. Na koniec zasypujemy słuszną ilością majeranku i dobrze mieszamy.
Rozwijamy folię, nakładamy 3 łyżki masy i zawijamy tak dobrze jak byśmy owijali Laurę Palmer lub Medeleine Ferguson, z ostatnio modnego serialu Twin Peaks. Całość wrzucamy do wrzątku i gotujemy godzinę. Na drugi dzień rozwijamy i kładziemy ruszt grilla. Idealne z ogórkiem kiszonym i oczywiście bułką POZNAŃSKĄ :)
sa ziemniaki,jest zabawa......!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTakich ziemniaków to jeszcze nie widziałem, aż się zastanawiam jak mogą smakować podane w takiej wersji :)
OdpowiedzUsuńFajny przepis,tylko folie gotowac?:) juz lepiej by to w kapuste jak golabka zawinac,sznurkiem opasac jak rolady, wszystko jedno byle nie plastik...pozdrawienia
OdpowiedzUsuńPoszedłem na łatwiznę jak w parówkach, ale przyznaję, z kapustą byłoby ciekawiej. Pozdrawiam
UsuńBardzo fajny przepis, czegoś takiego jeszcze nie jadłem.
OdpowiedzUsuń