Z racji tego, że co do zasady, nie umieszczam tu przepisów na zupy (wyjątkiem są te występujące w towarzystwie dań głównych) wersja ramen, którą tu zamieszczę, jest z małą ilością wody, tzw. abu-ramen.
O samym ramen i przyszłym jego pojawianiu się na naszych ulicach pisałem już tutaj, przy okazji omawiania trendów kulinarnych.
O samym ramen i przyszłym jego pojawianiu się na naszych ulicach pisałem już tutaj, przy okazji omawiania trendów kulinarnych.
Dzisiaj skupię się na historii tego dania, a także jaki wpływ na jego rozwój miał kryzys ekonomiczny.
Potrawa, która stała się sztandarową pozycją w japońskim menu tak naprawdę przywędrowała z Chin pod koniec XIX wieku. Ślady zaczynają się w Yokohamie, która jako miasto portowe miała sprzyjający klimat dla tego typu nowości. Następnie została zaadoptowana do potrzeb ludzi, pracujących w prężnie rozwijających się, uprzemysłowionych miastach, którzy chcieli zjeść na mieście coś co dostarczy im odpowiedniej ilości kalorii, a przy tym miało bardzo krótki czas przygotowania oraz konsumpcji. To właśnie o kalorie ludzie martwili się w tamtym czasie najbardziej, dzięki temu ramen był uważany za jedzenie dużo zdrowsze niż tradycyjna japońska kuchnia. I tak w latach 20-tych i 30-tych XX wieku jego popularność sięgnęła wyżyn.
Kiedy w 1941 zaczęła się II Wojna Światowa sytuacja trochę się zmieniła, ale bardziej istotne jest to co stało się po wojnie.
Kiedy w 1941 zaczęła się II Wojna Światowa sytuacja trochę się zmieniła, ale bardziej istotne jest to co stało się po wojnie.
Niewątpliwie był to jeden z najcięższych okresów dla ludzi w Japonii. Jedzenia brakowało, a okupant kontrolował rynek żywności, zwłaszcza ten czarny :) Brakowało ryżu, była za to importowana ze Stanów Zjednoczonych pszenica. Tak ugruntowały sobie pozycje takie dania, o których pisałem wcześniej jak okonomiyaki i yakisoba, czy w końcu ramen.
Oczywiście wszystko co tu napisałem nie było takie proste, bo istniała jeszcze różnica pokoleń, ale w końcu jak stare pokolenia zmarły, ramen zadomowił się na dobre i stał się ulubionym daniem pracowników fizycznych :) Dlatego największy boom był w latach 60-tych czyli w momencie najszybszego rozwoju kraju kwitnącej wiśni.
Między czasie jeszcze Momofuku Ando wymyślił zupki błyskawiczne, ale to już zupełnie inna historia...
Oczywiście wszystko co tu napisałem nie było takie proste, bo istniała jeszcze różnica pokoleń, ale w końcu jak stare pokolenia zmarły, ramen zadomowił się na dobre i stał się ulubionym daniem pracowników fizycznych :) Dlatego największy boom był w latach 60-tych czyli w momencie najszybszego rozwoju kraju kwitnącej wiśni.
Między czasie jeszcze Momofuku Ando wymyślił zupki błyskawiczne, ale to już zupełnie inna historia...
Moje abu-ramen klasyka plus sezonowe warzywa, które pasują do kultury japońskiej, a których jest teraz zatrzęsienie.
Składniki:
- zupka "chińska"
- pieczarki
- cukinia
- marchewka
- szczypiorek
- por
Wykonanie:
Makaron z zupki wkładamy do talerza. Zasypujemy przyprawami. Cukinie i por kroimy w półplasterki. Pieczarki i marchewkę w plasterki z tym, że marchewkę baaaardzo cienko. Zalewamy małą ilością wrzącej wody i przykrywamy talerzem. Niech się parzy kilka minut. Warzywa ugotowane nie będą, ale bardzo dobre. Cukinia i pieczarki w zasadzie są miękkie na surowo. Marchewka lekko zmięknie. Al dente :)
Jeść możemy pałeczkami. Zgodnie z tym co mówili w filmie o bardzo nieprofesjonalnej zabójczyni pt:"Mapa dźwięków Tokio", dobrze jest przy tym siorbać :)
I oto jak z podstawowych składników można wyczarować w domu iście japońskie danie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za udział w akcji!
Super, mam akurat makaron gryczany kupiony jakis czas temu w lidlu, jutro sobie zrobie.
OdpowiedzUsuńTen makaron trzeba co prawda zagotować, ale na pewno poradzisz sobie z tak drobną modyfikacją :)
UsuńTanio i smacznie. Czyli tak, jak lubię. Inspirujący przepis. Już wiem, co jutro będę mieć na obiad :D zapraszam do siebie. Też piszę o tanim gotowaniu. Michał :)
OdpowiedzUsuń