Czyli bardziej po węgiersku niż tzw. placek po węgiersku.
Wnioski:
- frekwencja mała, co może oznaczać nie tylko małą chęć do pracy twórczej wśród bloggerskiej braci kulinarnej, ale też bardzo poważne problemy ze zdobyciem buraka cukrowego
- na 7 wpisów obcych tylko jeden był z użyciem buraka cukrowego, ale dwa to już zupełnie nie na temat. O ile w czterech z nich można było podmienić, tak jak autorzy sugerowali, buraka czerwonego na cukrowego i biorąc pod uwagę, że ciężko zdobyć ten właściwy zostało wybaczone :), o tyle w przypadku burgerów warzywnych czy brownie, gdzie burak jest po to aby nadać kolor potrawie, to już mocno naciągane, a właściwie przeciągnięte :)
Jedno danie zasługuję na szczególną uwagę, bo mnie zainspirowało. Placki z buraka cukrowego.
Placek ziemniaczano buraczany wydał mi się dobrym pomysłem, ale korzystając z rad autorki, postanowiłem podać go z ostrym sosem. Postanowiłem zrobić duży placek, co skojarzyło mi się z plackiem po węgiersku, także w tamtej kuchni postanowiłem szukać sosu. I znalazłem. Wręcz idealny. Sárgarépa-főzelék czyli węgierska potrawka z marchewki.
Składniki:
- ziemniaki
- burak cukrowy
- mąka
- marchewka
- papryka ostra
Wykonanie:
Ziemniaki i buraka trzemy na drobnej tarce. Mieszamy z mąką i z tak przygotowanego ciasta smażymy placek.
Marchewkę też możemy zetrzeć, ale na grubych oczkach, albo tak jak ja na tych do ogórków. Można też pokroić. Potem ją gotujemy, dodajemy przypraw i wody z mąką, aby nam powstał gęsty sos. Doprawiamy papryką żeby było ostre i polewamy nasz placek.
cudowny przepis, musimy wypróbować
OdpowiedzUsuńzapraszamy do nas
blotodlazuchwalych.blogspot.com
Amanda&Hubert
Oczywiście mizeria frekwencyjna w dużej mierze ze względu na niemożność zdobycia w mieście buraka cukrowego, ale zastępowanie go czerwonym to pomyłka. A ja zdobyłem i zrobiłem. Jednego placka usmażyłem, a drugiego upiekłem w piecu konwekcyjnym (kalorie!!!). Marchewka standardowa, obiadowa, pokrojona na cienkie plasterki w malakserze. Palce lizać! Papryka oczywiście węgierska. Z Węgier.
OdpowiedzUsuńNo tak, burak to jednak problem. Raz, że trzeba pojechać za miasto, a dwa, że musi to być w okolicy cukrowni. Trzymajmy się tej wersji, pokładając nadzieję w ludzkość :)
Usuńciekawy pomysł:)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wygląda bardzo ciekawie, będzie trzeba tego spróbować :) co prawda nie wiem, czy wyjdzie, no ale spróbować nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńProblem "wszystkich" polega na tym, iż burak cukrowy jest: WARZYWEM SEZONOWYM i dostępnym przez "stosunkowo krótki okres czasu" w ciągu roku. Inna rzecz, że uprawa jest REJONIZOWANA (okolice cukrowni/odpowiednia gleba pod buraki). Ja wykorzystywałem też (białego) buraka pastewnego. A co, niewiele się od świń różnimy :-) (niektórzy są nawet gorsi!). Różnica między tymi "białymi" jest w zaw. cukru, no i pastewny to "byki". Dostępność polega wyłącznie na: znajomości z gospodarzem, znaleziskach na polu & drodze oraz samodzielnym (nielegalnym) pozyskaniu 1 sztuki, dla WYŻSZYCH kulinarnych celów, nie z chęci wzbogacenia się :-). Jako, że w handlu detalicznym nie występują, stąd ten kulinarny cyrk. Pies
OdpowiedzUsuń