piątek, 31 sierpnia 2018

Kiszka ziemniaczana, Ełk i Sobieski

W ostatni weekend byłem w Ełku. Pojechałem tam na wesele Ewy i Tomka, swoją drogą bardzo udana impreza, a na dowód, że nie kłamię jest brak jakiejkolwiek fotorelacji z miasta, gdyż tak dobrze się bawiłem, że nie miałem na to specjalnie czasu, poświęcając go w zamian za ten spędzony z ludźmi.
To znaczy nawet trochę chciałem, ale po wpisaniu w GPS hasła ZAMEK EŁK, o którym gdzieś kiedyś słyszałem w telewizji, oczom moim ukazały się ruiny czegoś, co wyglądało mało zamkowo :) Nie tak sobie wyobrażałem krzyżacki zamek, pewnie dlatego, że za czasów krzyżackich była tam raczej mała warownia, a obecny kształt zawdzięcza znacznie późniejszym okresom, w tym temu, w którym było tam PRL-owskie więzienie.
W tym czasie w Ełku był kręcony film "Klatka", bynajmniej nie o ciężkim życiu blokersów, tylko o polskiej scenie MMA. Z tej okazji znajdował się w mieście znany zawodnik Mamed Khalidow, niestety podczas wieczornego spaceru po promenadzie, nie spotkałem Mameda, za to wielu młodych ludzi aspirujących do bycia Mamedem :)
Wzdłuż promenady jest bardzo ciekawy poczet królów wyrzeźbionych z drewna, z czego kilku ma swoje zasługi kulinarne.
Mamy na przykład Bolesława Chrobrego zwanego Grubym, który uwielbiał jeść, niestety nie dając innym i za nieprzestrzeganie postu kazał wybijać ludziom zęby. Jak mawia stare przysłowie, uwielbiane przez rodziców - "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie".
Co prawda Zygmunt Stary przyczynił się do przywiezienia wielu ciekawych warzyw, ale w sumie jakby nie bezpośrednio, więc jego zostawiłem w spokoju.
Moją uwagę skupiłem na Janie III Sobieskim. Jakie on ma zasługi kulinarne? Zakładam, że o Odsieczy Wiedeńskiej słyszeliście. Jeśli nie, to krótko wyjaśnię.
Turcja dość zmęczona wojnami z Rosją potrzebowała łatwego celu, na którym mieliby się wzbogacić. Padło na Austrię. Zgarnęli po drodze Węgrów i dojechali do Wiednia. Plan był prosty. Najechać, nagrabić i wrócić z bogactwami, żeby turecka wojskowa szlachta była zadowolona. O żadnej fali czegokolwiek nie było w ogóle mowy. Taka szybka akcja.
W tym czasie Sobieski wyruszył ze swoją ekipą złożoną z Polaków i Tatarów, w celu zrobienia małej popisówki politycznej. Efekt tego taki, że pokonał jedynego sojusznika - Węgry, a wzmocnił dwóch przyszłych zaborców - Austrię i Rosję, ale o tym nie mógł wtedy wiedzieć więc mu wybaczamy. Tym bardziej wybaczamy, gdyż zabory trwały 123 lata, co daje nam i tak niski wynik w Europie, a ziemniaki, które przywiózł Jan III Sobieski do Polski, mamy do dziś i od tamtej pory, mimo, że początkowo znienawidzone przez kościół, uratowały wielu ludzi od śmierci głodowej. Mogę pisać o płodozmianach, wartościach odżywczych i kulinarnej elastyczności, ale nie to jest przedmiotem wpisu :) Z punktu widzenia kuchni kryzysowej, jedno z bardziej istotnych warzyw.


Danie, które mam zamiar zaprezentować, co prawda jest bardziej znane z Suwalszczyzny lub Podlasia, ale ze względu na ich bliskość do Mazur, kultury kulinarne się przenikają. Jest ono również wykorzystaniem spuścizny po królu Janie III Sobieskim i jego największym dokonaniu jakim było sprowadzenie ziemniaków.

Składniki:
- ziemniaki
- cebula
- mąka
- majeranek
- kasza gryczana (opcjonalnie)


Wykonanie:
Ziemniaki trzemy na tarce o drobnych oczkach, odsączamy wodę i dodajemy trochę mąki.
Cebulę kroimy drobno i podsmażamy. Dodajemy do naszej ziemniaczanej masy wraz z majerankiem.
Możemy dodać trochę ugotowanej kaszy gryczanej.
Całą masę nakładamy na duży kawałek gazy jałowej lub tetrową pieluszkę, które znacznie łatwiej zdobyć niż jelita :) zawijamy jak cukierka odciskając jeszcze sok i wkładamy na godzinę do nagrzanego piekarnika (180 stopni).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz