piątek, 22 grudnia 2017

Kryzysowa wigilia - tradycyjna.

Tradycja to obyczaje właściwe dla określonej grupy społecznej, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dla wielu z Was jest ważna tak bardzo, jak dla Tewje Mleczarza. Tradycja podlega, jak to się fachowo mówi, ustawicznemu doskonaleniu. Wynika to z faktu, że zmieniają się warunki, w których przyszło im istnieć i nie ma sensu utrudniać sobie życia. Bywa i tak, że pewne tradycje były aktualne kiedyś, a nie są już aktualne dziś. Tak jak ta, o której opowiadała anegdota z przycinaniem mięsa po dwóch stronach, przed pieczeniem. Czasem tradycje się ścierają. Co do tego, że wigilijna wieczerza jest tradycją, jesteśmy zgodni. Potwierdza to nawet Tłoczyński, bohater filmu Miś, autor słynnego monologu. Natomiast przyczyny owej bywały różne.
Najstarsza była związana z nowym rokiem. Zanim wymyślono kalendarz z jakim teraz mamy do czynienia, mierzono czas na podstawie pewnych regularnych prawidłowości, które odbywały się w przyrodzie. Na potrzeby tego artykułu i jako, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, nazwijmy go ruchem słońca. Początek nowego roku przypadał na moment, w którym dni stawały się coraz dłuższe, albo jak to poetycko stwierdzono, "słońce wygrało nad ciemnością". Takie okazje były powodem do świętowania. Zaryzykuję stwierdzeniem, że to najstarsze święto znane ludzkości.
I tak to się toczyło długie lata, ludzie cieszyli się, że przeżyli jeden rok. Dziękowali, prosząc jednocześnie, aby kolejny był dobry. Potem nastąpił okres migracji kultury z Bliskiego Wschodu na nasze ziemie i nastąpiło starcie kultury europejskiej i azjatyckiej. Początkowo ta druga próbowała przeforsować swoje święto na początku stycznia, ale ostatecznie musiała pójść na kompromis i zaadoptowała istniejące święto do swoich celów. Tak powstało Boże Narodzenie.
Jakiś czas to sobie funkcjonowało, aż nastąpiło kolejne starcie tradycji i w miejsce duchowej abstrakcji wszedł namacalny konsumpcyjny materializm. Podobnie adaptując istniejące już święto.

Chciałbym się tym razem cofnąć do tej najstarszej tradycji, oczywiście poddanej doskonaleniu, ale dobrowolnym, a nie w wyniku starcia.
Tradycyjnie powinno być 12 dań, tyle ile jest miesięcy w roku, no bo w końcu to on jest naszym punktem odniesienia, ale kryzys to kryzys i zgodnie z tradycją przyjętą na tym blogu, i zwyczaju gdzie status materialny decydował o ilości dań, będzie 6.



Zupa grochowa z grzybami


Można było w bardzo prosty sposób zmierzyć czy rok był dobry czy zły. Decydowała o tym ilość plonów. Dlatego właśnie na potrawach zbożowych skupiano się podczas tej wieczerzy. Ryby przyszły dopiero w wyniku pierwszego starcia tradycji, o którym pisałem, kiedy na te tereny wkroczyło z Azji chrześcijaństwo.
Podczas tych wieczerzy zostawiano też puste miejsca wierząc, że przyjdą na nią nasi przodkowie. Wszak do przodków miano ogromny szacunek, ze względu na to, że sprowadzili nas na ten świat. Problem był w znalezieniu wspólnego języka. Należało się wprowadzić w pewien trans, używając substancji psychoaktywnych. Stąd w tradycji wigilijnej mamy grzyby, w które, mam nadzieję, każdy się zaopatrzył w sezonie i wysuszył, bo obecnie w sklepach są dość drogie.
Postarałem się zrobić ją również tylko ze składników dostępnych w tamtych czasach.

Składniki:
- groch
- seler
- pietruszka
- grzyby suszone
- pieprz ziołowy

Wykonanie:
Groch moczymy kilka godzin. Pietruszkę, seler i grzyby gotujemy w wodzie. Kiedy się ugotują, warzywa wyciągamy. Dodajemy wypłukany groch i gotujemy aż zmięknie. Doprawiamy solą i pieprzem ziołowym.

Carpaccio z pieczonego buraka z sosem jałbkowym

Niby jakieś carpaccio, ale składniki tradycyjne. Według wierzeń jabłka i buraki gwarantowały zdrowie. W nowym roku chyba chcemy być zdrowi, co nie?

Składniki:
- buraki
- jabłka 
- olej rzepakowy

Wykonanie:
Buraki obieramy i pieczemy w piekarniku w temperaturze 180 stopni. Ile czasu, zależy od wielkości. po godzinie proponuję sprawdzać. Jabłka też obieramy, ale trzemy na drobnej tarce. Jabłka mieszamy z olejem, a buraki kroimy na cienkie plasterki. Ja podałem jak widać na talerzu po lewej, ale może będziecie mieli lepsze pomysły.

Szczodraki ze śliwkami suszonymi

Kiedyś to święto nazywane było Szczodre Gody. Na pamiątkę tego, w niektórych częściach kraju jada się małe bułeczki zwane szczodrakami. Zazwyczaj są drożdżowe, ale ja zrobiłem na zakwasie. I to gryczanym :)

Składniki:
- kasza gryczana niepalona
- śliwki suszone

Wykonanie:
Kaszę zalewamy taką ilością wody, aby tylko ją przykryć. Moczymy przez dobę w ciepłym miejscu. Następnie wszystko miksujemy i zostawiamy na kilka godzin. Ciasto jest dość płynne, dlatego musimy użyć foremek. Jajowate foremki napełniamy do połowy masą, kładziemy śliwkę, albo dwie i przykrywamy tą samą masą. Wkładamy do nagrzanego na 180 stopni piekarnika. Powinno wystarczyć 15 minut.

Bliny owsiane z makiem

Bliny to jedna z najstarszych form pieczywa, a mak to też bardzo stara forma narkotyzowania się,  choć nie typowa dla Europy. Trafiła do nas z tego samego miejsca co chrześcijaństwo, czyli Bliskiego Wschodu. Jak już wspominałem wcześniej, trzeba było niegdyś doprowadzić się do pewnego stanu, aby nawiązać kontakt z zaświatami. Stąd ten mak na wigilijnych stołach. Obecnie mak, w wyniku jakiejś paranoi jest pozbawiony "mocy", gdyż ustawodawca naiwnie myśli, że przy takiej dostępności do narkotyków, komuś się będzie chciało w domu robić heroinę. Nie byłoby to takim problemem, gdyby nie fakt, że stracił on też swoje walory smakowe.

Składniki:
- płatki owsiane
- mak

Wykonanie:
Płatki owsiane mielimy na proszek. Dodajemy mak i tyle wody, aby powstało nam gęste, lejące się naleśnikowe ciasto. Nalewamy na patelnie i smażymy małe placki.

Kutia
Była to tak wypasiona potrawa, że symbolizowała dostatek. Wszystkie najlepsze dary natury w jednym. Co prawda kasza jaglana jest znanym symbolem biedoty, ale stała się nią znacznie później. Obecnie zresztą wraca do łask. Tu w towarzystwie darów lasu. Miód, który niegdyś zbierano i orzechy.

Składniki:
- kasza jaglana
- mak
- miód
- orzechy laskowe

Wykonanie:
Kasze jaglaną gotujemy, a następnie mieszamy z pozostałymi składnikami.

Piwo

Piwa nie zrobiłem, tylko kupiłem. Nie jestem jeszcze na tym etapie :) Piwo było tradycyjnym napojem. Najnowsza teoria antropologów mówi, że początkowo ziarno było uprawiane właśnie po to aby produkować napoje, a nie chleb :)

Jak widzicie powodów do obchodzenia wigilii jest wiele. Główny to taki, że to najstarsze święto znane ludzkości. Część obchodzi ze względów religijnych. Natomiast zagorzali miłośnicy wyższości nauki mogą sobie powiesić jabłko na drzewie z okazji urodzin Izaaka Newtona.

Jak to mawiają na zachodzie. Happy Holidays :)



8 komentarzy:

  1. Jarskie (bez ryby?!) zestawienie. Te jajowate foremki, to, sądząc po gładkości gotowych bułeczek na fotografii, to foremki silikonowe, lub pokryte teflonem? Ale pomińmy kwestie techniczne- sweter i wzorek na nim- pierwsza klasa!;))). A i kufel, Stammtischseidel,apetyczny. Smacznej, tradycyjnej Wigilii i równie smacznych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałem, skupiłem się na tradycji typowych dla tej części świata, a ryby to już przeforsowanie tradycji azjatyckiej. Dodatkowo karp to jeszcze tradycja komunistyczna, więc w ogóle świeża :)
      Bułki powstały w foremce pokrytej teflonem, która była sprzedawana przy okazji Wielkiej Nocy, ale co tam :)
      Równie smacznej wieczerzy i wesołych świąt.

      Usuń
  2. Historykiem nie jestem ALE:
    1. Pietruszka w Polsce od średniowiecza
    2. Seler mamy dzięki królowej Bonie
    3. Piwo mamy "od zawsze"!
    4. Co dom to inna tradycja kulinarna i godzenie tradycji kulinarnych obojga małżonków (zatem nowa tradycja) :-)
    5. Nasiona maków (WSZYSTKICH!) nie odurzają!
    6. Grzyby stosowane w potrawach (jadły kobiety i dzieci) nie "dawały kopa"
    Za dużo tu propagandy w stylu "Rodzimowierczym" :-(

    Bywało iż byłem jedynym chrześcijaninem wśród zadeklarowanych ateistów, przy jednym stole wigilijnym!
    2 Wigilii w LWP, wolę nie wspominać, bo nikt nie uwierzy, że można wstać GŁODNYM od stołu wigilijnego!
    Nie jestem fanem wigilijnego karpia, ale wiem, że w LWP potrafili go dokumentnie spieprzyć :-(

    Najważniejsze, że stół jest pełny i potrawy właściwie przyprawione!
    Z wszystkich propozycji wybrałbym jedynie piwo. Niestety, nigdy nie piłem go przy wigilijnym stole, ponieważ nie konweniuje z kompotem z suszu! Piwo ewentualnie po wieczerzy, ale problem z pomieszczeniem, co można sobie odbić dnia następnego :-)
    To puste miejsce przy stole, w radosnej atmosferze biesiadujących, zawsze "studzi" mój entuzjazm. Symbolika różnie tłumaczona.
    Co się tyczy biesiadnego ćpania, to wśród wielu ludów były grzybki i inne "wynalazki" ale wszystko pod kontrolą szamana i nie dla wszystkich!
    Pies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mak jest symbolem, w sensie nasionka. Odurzające właściwości samej rośliny były znane od wieków. Podobnie grzyby. Osobiście sobie nie wyobrażam jedzenia muchomora na wigilijnym stole, choć znajoma Jugosławianka mówiła, że u nich takie tradycje były :)

      Usuń
  3. Cyt. : " ... będzie chciało w domu robić heroinę ..."
    Plączecie się w zeznaniach herr cook!
    "Polska heroina" to tzw. "kompocik" czyli wywar ze słomy makowej (tak skrótowo). Tani sposób na "fazę" ale szybko wyniszczający organizm i "posyłający do piachu" :-( Cóż, tu dużo pisać. Są obecnie odmiany rośliny, które w słomie nie zawierają opioidów i wcale ich nasiona "MAK" nie są gorsze smakowo od maku "czapodymnego".
    Smak nasion się nie zmienił, to niejadalna słoma straciła "moc" :-)

    Teraz te "grzybki".
    Ludzkość jadała je od ZAWSZE. A to, że zaledwie kilka z nich, na parę tysięcy to "dające po korze mózgowej" nie ma nic wspólnego z wigilią, biesiadami itd. Prawdą natomiast jest, że we wszystkich czasach i wśród wszystkich plemion stosowano środki wprowadzające w odmienny stan świadomości. Nie łączył bym tego z wigilią.
    Muchomora nie stosują świeżego, lecz suszonego!
    Można sobie rozwalić DOKUMENYNIE wątrobę, jak się nie wie co i jak.
    Osobiście nie polecam, choć z ciekawości doczytałem się "zasad" stosowania. Ekspertami są szamani i to pod ich nadzorem różne ludy ćpały (i ćpają) nie tylko muchomora,
    Grzybek stał się popularny w internecie, ale mało kto pisze o ryzyku oraz o tym, że takie rytuały odbywały się pod kontrolą "znawcy". Mimo to i tak bywały zgony. Trzeba trochę poczytać prac naukowych i nie wzbudzać niezdrowego zainteresowania bezbronnych naiwniaków.

    Mak to dar pól, grzyby to dar lasu rybka to dar wody itd i tak to należy ujmować. Współcześnie mamy fazę po etanolu, ale drzewiej "zaprawiano" go jeszcze pewnymi roślinami, nie grzybami. Były wtedy "spotkania" z przodkami i zaświatami. Większość wizji nie jest jednak wcale taka MIŁA i zachęcająca do ponownego spróbowania.
    Współczesne "syntetyki" nie mają nic wspólnego z rytuałami za to z forsą bardzo.
    Wracając do Wigilii.
    Na stole "lądowało" symbolicznie WSZYSTKO co człowiek zgromadził dla przetrwania. Przy zabawie każdy chce się zrelaksować, więc to co dostępne idzie w użytek w zależności od miejsca na ziemi i wiedzy wtajemniczonych. Tak jak wcześniej pisałem, potrawy nie zawierały halucynogenów, bo jadły je również dzieci i kobiety w ciąży!
    Bredni i nadinterpretacji jest wszędzie pełno. Warto poczytać prace naukowe, nie PSEUDONAUKOWE. Wigilia nie była nigdy okazją do ćpania, nawet jak gdzieś w ramach świąt (czasu wolnego) ktoś chce się zrelaksować "inaczej" i pochodzi z Bałkanów.

    Bez względu na to w co kto wierzy lub nie wierzy,, święta mają charakter religijny i rodzinny. Jedzenie zawsze towarzyszy świętowaniu we wszystkich kulturach. Ćpuny zaś zawsze będą doszukiwać się "drugiego dna". To samo jest z erotomanami, im też wszystko się kojarzy :-)
    Pies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wstępie cieszy mnie fakt, że mamy przejść na źródła naukowe.
      Co do powiązań muchomora z obecną symboliką świąteczną jest całkiem sporo poważnych publikacji - od najsłynniejszej z Sierra College, ale i na najwyżej notowanym kanadyjskim McGill. O pomniejszych publikacjach na Harvardzie nie wspominając.
      Jest też mowa o szamanach, którzy jako najmądrzejsi, wydzielali gawiedzi używki.
      Owszem ludzie ćpali, ale nie non stop, bo byłoby to ewolucyjnie bez sensu. Natomiast używali tego do celebracji i tak, nie tylko do oglądania zmarłych, choćby dlatego, że jak świat długi i szeroki, początek słonecznego roku obchodzono wszędzie, ale w różnych kontekstach kulturowych.

      Usuń
  4. Mało to brzmi kulinarnie, ale cóż, może 2 cytaty: " .. Należało się wprowadzić w pewien trans, używając substancji psychoaktywnych. Stąd w tradycji wigilijnej mamy grzyby, ..."
    Jak już wcześniej pisałem, grzyby są darem lasu i bez ćpania oraz gatunków "czapodymnych" GRZYBY BYŁYBY NA STOLE ! Ponieważ: Jesienny wysyp i niedawne zbory (grzyby też drzewiej kiszono!) gwarantowały obecność tego składnika kulinarnego na wigilijnym stole, nie zaś BREDNIE o chęci kontaktu z antenatami :-)
    Po takie atrakcje udawano się w podobne miejsca, jak słynna Wyrocznia delficka. Na stole "lądowało" wszystko to co udało się w NIEODLEGŁYM CZASIE zgromadzić przed zimą! Bez ideologii było zborze, grzyby, nasiona i ryby z przerębla. Co się zebrało i upolowało, TO było na stole !!!

    Teraz 1 cytat z mojego tekstu: "... prace naukowe, nie PSEUDONAUKOWE. Wigilia nie była nigdy okazją do ćpania ..."
    Odnoszę się tu do tradycji chrześcijańskich w kontrze do sugestii i domniemywań adwersarza, któremu wszystko kojarzy się :-)

    Z tą symboliką to jest tak jak ze swastyką. Przed wojną kilka polskich jednostek miało ją wpisaną w odznaki. Co więcej, symbol jest "importowany" spoza Europy :-)
    Za dużo interpretacji, za mało kulinariów! Jeeeeść ! :-)
    Pies

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze primo, to jedli wszystko, ale początek roku nazwany teraz wigilią (z naciskiem na teraz, bo kilkaset lat temu tych wigilii było około mnóstwo), miał to do siebie, że uczta była wystawna. Czy grzyby były? Pewnie raz były, raz nie były, ale podobnie jak kiedyś karpie, nie były one must be na wigilijnym stole. Ja tam nic nie interpretuję. Pokornie przyjmuję pracę naukowców, którzy zjedli zęby na antropologii. Biorąc pod uwagę mechanizmy samokorekty, którym podlega nauka, nie mam powodu im nie wierzyć.

      Usuń