W związku z tym, że zebrałem całkiem pokaźne zbiory boczniaków w tym roku, dam Wam tutaj kilka przepisów z wykorzystaniem , oto pierwszy z nich. Tarty to takie francuskie wynalazki, których korzenie sięgają XV wieku i był to w tym czasie szczyt finezji jeśli chodzi o tamtejsza kuchnię. Do tego momentu w zasadzie tylko piekło się tam wielkie kawałki mięsa natarte ziołami, ale przyjechała Włoszka - Kaśka Medycejska i zrobiła tam wielką awanturę o jedzenie. Oprócz tego, że wprowadziła tam całkiem sporo nowych składników, to zaczęła zmieniać zwyczaje kulinarne, czego efektem był sposób podawania mięsa. Od teraz podawali również pokrojone i zapieczone w cieście. Z czasem powstawały różne wersje tego dania, nie tylko bazujące na cieście drożdżowym, ale i kruchym oraz francuskim. Rozwinęły się również nadzienia. Z czasem zaczęły być nawet słodkie.
Postanowiłem przygotować najprostszą formę czyli na cieście francuskim. Najprostszą pod warunkiem, że ciasto kupicie gotowe, a nie będziecie robić go samemu, co przy tych cenach i dostępności jest bardzo dobrym rozwiązaniem.
Abstrahując od tego, że tarty, generalnie, są spoko, to jeszcze idealnie sprawdzają się w podróży, ze względu na zwartą konstrukcję. Ostatnio miałem taką sytuację, że musiałem gdzieś wyjechać i potrzebowałem coś zjeść na miejscu, a dostęp do ciepłych posiłków miałem ograniczony. Postanowiłem wziąć ze sobą porządny kawałek, upieczonej wcześniej, tarty, którą podgrzałem za pomocą źródła energii odnawialnej jaką jest słońce. Zrobiłem to starym sposobem, za pomocą którego ludzie czasem próbują upiec psy, rzadziej dzieci, czyli zostawiłem za szybą w samochodzie na dobrze nasłonecznionym parkingu. Po dwóch godzinach, czyli akurat wtedy , kiedy jej potrzebowałem, była gorąca. Natomiast godzina też by wystarczyła.
Składniki:
- boczniaki
- cebula
- kwaśne jabłka
- majeranek
- mąka
- ciasto francuskie
Wykonanie:
Boczniaki kroimy w kostkę. Jabłka obieramy i kroimy na podobne kawałki. Cebulę też obieramy, ale idealnie, przynajmniej dla mnie, będą tu półplatserki. Wszystko razem podsmażamy i dodajemy majeranku. Dosypujemy mąki, zasmażamy i dolewamy trochę wody, zeby wszystko było gęste, ale spójne. Tzn żeby nam się raczej lało, a nie sypało :)
Ciasto układamy w foremce. Przysypujemy, suchymi ziarnami fasoli, żwirem , czy czego tam używamy, aby podczas pieczenia nie napuchło za mocno. Pieczemy od 10 do 15 minut w temperaturze 200 stopni Celsjusza. Jak się ładnie zarumieni, Zdejmujemy obciążenie, nakładamy farsz, zmienijszamy temperaturę do ok 170 stopni i wkłądamy na kolejne 15 minut. Zimna też jest spoko :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz