Kolejne oryginalne danie z czasów Wielkiego Kryzysu i kolejny raz nie będę pisał o samym kryzysie jako takim, bo pisałem o tym już tutaj.
Pieszczotliwa nazwa tego dania pochodzi od byłego prezydenta USA Herberta Hoovera ( nie mylić ze znanym z czystek politycznych J.Edgarem Hooverem), którego obarczono winą za Wielki Kryzys z 1929 roku.
Zresztą to nie jedyna nazwa, która w owym czasie inspirowała się jego nazwiskiem. W powszechnym użyciu były na przykład koce Hoovera, czyli gazety, którymi przykrywali się bezdomni, flagi Hoovera, czyli wyciągnięte na zewnątrz kieszenie oznaczające brak pieniędzy czy skóra Hoovera, czyli kawałek kartonu robiący za podeszwę.
Najbardziej popularne jednak były tzw. Hoovervilles, czyli zakładane przez bezdomnych dzikie miasteczka. Było ich w tym okresie całkiem sporo, a różniły się bardzo pod względem wielkości i struktury populacji. Ze względów logistycznych zazwyczaj były zakładane w okolicy ośrodków przemysłu rolniczego lub rzek. Oczywiście życie w takim ośrodku nie należało do najprzyjemniejszych. Więcej na ten temat możecie poczytać w książce Johna Steinbecka pod tytułem Grona gniewu.
Jednym ze słynniejszych tego typu miasteczek było założone przez weteranów wojennych z czasów I Wojny Światowej nad brzegiem rzeki Anacostii w Waszyngtonie. Osiedli tam w przekonaniu, że coś im się należy tylko dlatego, że walczyli w wojnie ku potędze własnego kraju. Za tak nieracjonalne myślenie ukarał ich generał MacArthur, ten sam który 10 lat później ucieknie zostawiając swoje wojsko na rzeź, za co jeszcze otrzyma najwyższe odznaczenie państwowe Medal, uwaga ... Honoru :) Wjechał tam z ekipą i rozpędził ich bagnetami, co było i tak szczytem łaski, bo w owym czasie na świecie (również i w Polsce) powszechnie przyjętym standardem było strzelanie do tłumu :)
Oczywiście w takich obozach jadło się co było, ale ktoś postanowił ujednolicić ten przepis i przedstawić go w takiej postaci.
Składniki:
- makaron
- jakieś parówki
- kukurydza konserwowa
- pomidory w puszce
Zresztą to nie jedyna nazwa, która w owym czasie inspirowała się jego nazwiskiem. W powszechnym użyciu były na przykład koce Hoovera, czyli gazety, którymi przykrywali się bezdomni, flagi Hoovera, czyli wyciągnięte na zewnątrz kieszenie oznaczające brak pieniędzy czy skóra Hoovera, czyli kawałek kartonu robiący za podeszwę.
Najbardziej popularne jednak były tzw. Hoovervilles, czyli zakładane przez bezdomnych dzikie miasteczka. Było ich w tym okresie całkiem sporo, a różniły się bardzo pod względem wielkości i struktury populacji. Ze względów logistycznych zazwyczaj były zakładane w okolicy ośrodków przemysłu rolniczego lub rzek. Oczywiście życie w takim ośrodku nie należało do najprzyjemniejszych. Więcej na ten temat możecie poczytać w książce Johna Steinbecka pod tytułem Grona gniewu.
Jednym ze słynniejszych tego typu miasteczek było założone przez weteranów wojennych z czasów I Wojny Światowej nad brzegiem rzeki Anacostii w Waszyngtonie. Osiedli tam w przekonaniu, że coś im się należy tylko dlatego, że walczyli w wojnie ku potędze własnego kraju. Za tak nieracjonalne myślenie ukarał ich generał MacArthur, ten sam który 10 lat później ucieknie zostawiając swoje wojsko na rzeź, za co jeszcze otrzyma najwyższe odznaczenie państwowe Medal, uwaga ... Honoru :) Wjechał tam z ekipą i rozpędził ich bagnetami, co było i tak szczytem łaski, bo w owym czasie na świecie (również i w Polsce) powszechnie przyjętym standardem było strzelanie do tłumu :)
Oczywiście w takich obozach jadło się co było, ale ktoś postanowił ujednolicić ten przepis i przedstawić go w takiej postaci.
Składniki:
- makaron
- jakieś parówki
- kukurydza konserwowa
- pomidory w puszce
Wykonanie:
Makaron gotujemy i odcedzamy. Dodajemy pomidory z puszki, pokrojone w plasterki parówki i kukurydzę bez zalewy. Wszystko chwilę grzejemy i podajemy.
uwielbiam takie proste dania, szczególnie z makaronem w roli głównej
OdpowiedzUsuńJakże trafny przykład gigantycznej hipokryzji i zakłamania naszych "przyjaciół" zza oceanu. A potrawa: robiłem ją tyle razy, a nie wiedziałem, że to, co wyszło, nosi miano Hoovera, któregokolwiek.Żaden zaszczyt...
OdpowiedzUsuńMnie się to danie kojarzy głównie ze szkolną stołówką, gdzie było serwowane regularnie co kilka dni, głównie z makaronem falbanki. Z racji tego, że dla mnie bogactwo kraju mierzy się w zamożności obywateli, a nie w propagandowych składnikach typu PKB, można powiedzieć, że mieliśmy wtedy mały kryzys :)
UsuńCałkiem smacznie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńNa pewno :]
Usuń