Haute dog, co czyta się podobnie jak hot dog, to taki hot dog tylko za dużo większą cenę. Haute to z francuskiego wysoki, a samo określenie powstało od haute couture czyli określenia luksusowego krawiectwa. Jego cena, bo niekoniecznie wartość :) ma być spowodowana użyciem jakiś ciekawych składników. Tak samo jak w przypadku burgerów zazwyczaj nie jest warty swojej ceny :) Prawdopodobnie takie rzeczy będą się pojawiały w tym roku. Gdzieś wyczytałem, że kolejnym trendem ma być foodpairing czyli naukowo opracowane połączenia składników, z pozoru do siebie nie pasujących. Nie wiem ile w tym prawdy, bo sam stosuje foodpairing w swojej kuchnia od dawna, a ostatnio nawet tutaj, natomiast główna strona o tej technice przez kilka lat zdołała się już kilka razy zmienić :)
Kolejnym trendem istotnym dla bloggerów kulinarnych, który jeszcze do nas w ogóle nie zawitał to dark food photography. Całkiem przyjemny dla oka, a mi na polskiej scenie rzucił się w oczy tylko raz.
Kolejnym trendem istotnym dla bloggerów kulinarnych, który jeszcze do nas w ogóle nie zawitał to dark food photography. Całkiem przyjemny dla oka, a mi na polskiej scenie rzucił się w oczy tylko raz.
Mój haute dog to wariacja na temat znanego w internetowym świecie dania z parówki i makaronu. Od dawna się zbierałem z jego wykonaniem, ale musiałem najpierw wymyślić jakiś ciekawy pomysł. Każdy haute dog musi mieć jakiś luksusowy składnik dlatego ja użyłem makaronu pełnoziarnistego :)
Składniki:
- jakaś parówka
- makaron nitki pełnoziarnisty
- podłużna bułka
Wykonanie:
Parówkę kroimy na kawałki. Nabijamy każdy z kawałków na surowy makaron tak, aby powstała przestrzeń pomiędzy kawałkami. Wkładamy to do gotującej się wody i wyjmujemy po 8 minutach. Bułkę kroimy wzdłuż i wkładamy do niej naszą konstrukcję.
Może zmienię jeszcze tego posta, jak mi się coś przypomni, bo dziś mam kaca i nie tworzy mi się najlepiej :)
Może zmienię jeszcze tego posta, jak mi się coś przypomni, bo dziś mam kaca i nie tworzy mi się najlepiej :)
Spróbowałem nabić sześć kawałków parówki z szynki z Sokołowa na razowy makaron z Lubelli. Żeby było równomiernie nabite. Zużyłem pół paczki makaronu, zanim udało mi się przewlec po 2 nitki. Gdzie jest "myk?!". Na zdjęciu widzę cztery nitki. Jak to zrobić? Nie jestem nowicjuszem w kuchni, ale drobne podpowiedzi w sprawie nowin potrafią zdziałać cuda na talerzu. Bardzo proszę o podpowiedź! To, co wyszło było smaczne, lecz nie fotogeniczne. Będę wdzięczny za praktyczne porady.
OdpowiedzUsuńProblem jest w zbyt dobrych parówkach :) Szynka jest zasadniczo twardsza od wody i mąki :) A poważnie to też się denerwowałem, aż wbiłem wszystkie 4 czy 5 na raz. Jak w tej anegdocie z filmu o którym Pazura kiedyś powiedział "Świetny film. Dziadek zapierdziela przez pół Ameryki na kosiarce" :) Tam był motyw z jednym kijkiem i garścią kijków.
Usuń