wtorek, 15 lutego 2011

Omlet z makaronem

14 lutego czyli dzień św. Walentego, patrona chorych na choroby umysłowe, nerwowe i epilepsję. Z niewiadomych przyczyn tego dnia odnotowujemy wzrost ilości dziwnych zachowań mających swoje odwzorowanie przede wszystkim we wzmożonym wydawaniu pieniędzy. Tego dnia wiele osobników płci męskiej zaprasza na kolację przedstawicielki płci przeciwnej. Oczywiście trzeba się pokazać od jak najlepszej strony gdyż jak wiadomo kobiety "lecą" na zaradność ( mniej więcej w takim samym stopniu jak mężczyźni "lecą" na możliwość wykarmienia potomstwa:)). Oczywiście zasobność naszego portfela może popsuć nam plany, dlatego najlepiej przygotować taką kolację, aby było tanio, ale żeby sprawiało wrażenie ekskluzywnego dania. Uczmy się  zatem od mistrzów pozorów - Włochów. Robimy makaron z sosem z koncentratu doprawiamy ziołami i dumnie nazywamy to w obcym języku.
No tak, ale po poniedziałku, przychodzi zawsze wtorek i powrót do szarej codzienności. Na szczęście zostało nam trochę dania z poprzedniego dnia :)

Składniki:
- makaron (sam lub z dodatkami)
- jaja
Wykonanie:
Makaron lekko podsmażamy, zalewamy roztrzepanymi jajkami i smażymy na małym ogniu pod przykryciem.

6 komentarzy:

  1. makaron zastąpić smażonymi ziemniakami i cebulą (+ew. kiełbasa) i mamy hiszpańską tortillę :)

    J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... odgrzewany makaron, kasza, ryż czy ziemniaki są najlepsze! (Ale Twój omlet wygląda nieapetycznie, jakiś blady, sorry.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy to wina zdjęcia czy jajek, ale przyznaję też, że nie lubię mocno przysmażonych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie napiszę nic oryginalnego... znowu te jajka :/ Wiem, że są smaczne, ale niezbyt zdrowe, poza tym trudno dostać takie, które nie wiązałyby się ze śmiercią zwierząt. Wiem, że to nie jest wegański blog... ale ile można tych jajek :P
    P.S. No ale ja bym to jeszcze posypała żółtym serem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie króluje wersja "spacerkiem po lodówce" czyli końcówki szynki czy kiełbas albo boczku kroję w paseczki, na patelnię wrzucam pokrojoną cebulkę i wędlinę, lekko podsmażam. Do tego jeśli mam w lodówce pieczarki 1-2szt lub paprykę ewenetulanie groszek czy kukurydza tak dla koloru:)zawsze coś się znajdzie, może być nawet marchewka pokrojona w stylu chińskim w cienkie słupki. Wtedy dodaję makaronik i jajo. Szczytem szaleństwa jest posypanie wszystkiego startym serem żółtym. Pycha! Dodam, że zawsze jakoś tak wychodzi, że mam jakieś końcówki warzyw czy właśnie wędlin lub sera więc zamiast - nie daj Boże - wyrzucić dodaję to do makaronu. Można takie danie zrobić praktycznie ze wszystkiego, polecam także ziemniaczki lub ryż a nawet grzanki z suchego chleba zarumienione na patelni. Takie coś z niczego a smakuje naprawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ula - od dłuższego czasu obserwuje twoje wpisy..Mam nadzieję, że kiedyś pojmiesz smutny fakt, iż kuchnia kryzysowa, jak sama nazwa wskazuje, ma to do siebie, że zwykle mało ma wspólnego z jak to ładnie ujęłaś "śmiercią zwierząt". Osobiście wchodzę tu ze względów typowo ekonomicznych, (co zresztą chyba autor bloga ma na celu udostępniając go publicznie).

    W przypadku tego przepisu liczy sie wg. mnie nie tyle jak utrwalić w pamięci ukochanej kobiecie dzień świętego walentego, ile bardziej zrobić coś z niczego. Z doświadczenia wiem, że kuchnia vege/vegan ma to do siebie, (jak szlachetna i humanitarna by nie była), że niestety do tych zbyt tanich nie należy..

    Mam nadzieję, że się mylę. Ja jako stały obserwator bloga uważam, że powinnaś podsyłać konkretne alternatywy ,zamiast pisać po raz kolejny "znowu te jajka, znowu ten ser" (tym bardziej jako zadeklarowana weganka z tego co czytam)

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń