Na "Śląską Fudżijamę" wybierałem się już od dawna. Może nie jest to jakiś wymagający szczyt, aczkolwiek najwyższy na Pogórzu Kaczawskim. Nie o wysokość wszak chodzi, tylko o idealny symetryczny kształt, stąd przydomek, bo formalnie nazywa się Ostrzycą. Kiedyś była wulkanem, który bardzo ładnie się ukształtował.
Pod ostrzycą znajduje się parking z biesiadną wiatą, więc można przespać się na stołach i rozpocząć swoją przygodę rano, zanim zjada się tłumy na ten niewymagający, ale ładny szczyt. Przed snem było słychać wiele odgłosów, podczas snu pewnie też miało miejsce, ale szczekanie lisów już mnie obudziło :)
Na szczyt prowadzą głównie schody
ale prawdziwe piękno wulkanicznych skał widać dopiero wyżej.
W tym bazaltowe słupki.
Ciekawostką jest fakt, że góra co prawda symetryczna, ale niesymetrycznie nasłoneczniona, dlatego w różnych jej częściach panuje różny mikroklimat i roślinność.
Jak napiszę, że wpadłem na ten posiłek przed aferą z Igą, to i tak mi nikt nie uwierzy, więc mogę się podłączyć do jej pleców. Po raz kolejny postanowiłem wykorzystać racje żywnościowe dla rozbitków. Moje podstawowe jedzenie na biwakach i wyprawach.
Składniki:
- suche zbożowe racje żywnościowe dla rozbitków jak 7 oceans.
- białko o smaku truskawkowym
- nudle instant
Wykonanie:
Makaron zalewamy wrzącą wodą. Czekamy aż zmięknie.
Dodajemy pokruszone racje i białko. Mieszamy.
Odniosę się wpierw do tematu "pierwszeństwa".
OdpowiedzUsuńPomysły wynikają z potrzeby w danej sytuacji i podobnej dostępności wygodnego surowca. Zapewne ktoś siedzący w temacie, też niezależnie zrobił takową mixturę.
Nie chwaląc się :-) Zanim Małysz przypiął po raz pierwszy narty, ja już wcinałem bułkę z bananem. Biegnąc na poranny pociąg w sobotni poranek, kupowałem po drodze bułki (wygodniejsze od chleba). Po zakupie biletów było tylko kilka minut do odjazdu, więc duży "pęk" bananów na STARYM DWORCU w Katowicach i myk na peron.
Przed 6 rano nic szybciej kupić się nie dało "w biegu" :-)
Sucha bułka źle wchodziła w pociągu, więc wspomagałem się bananem. Najpierw "klasycznie" później w wersji "hot dog". Wszystko było ad hoc, bez ideologii, z głodu i wymuszonego pośpiechu. W pociągu robienie kanapek "na kolanie" w tłoku, w przejściu ? To było naturalne i logiczne.
Turystyczny futer jest zawsze na 2 planie, bo najważniejsze są atrakcje terenowe. Wiadomo, że jedzenie ma być szybkie i nie skomplikowane. Surowce powinny być suche, lekkie i długoterminowe. Korzystamy z tego co dostępne na rynku więc o analogiczne pomysły nie trudno.
Co do wulkanów, to bliżej mamy "Anaberg", Górę św Anny! Która spłynęła krwią Śląskich Powstańców (nie tylko, bo gorol Kiepura tyż nom pomagoł) a zamek Tęczyn tyż na wulkanie stoi! Dawno mnie na Ostrzycy nie było. Szlak wygasłych wulkanów czeka na turystów, oby stonki było jak najmniej gdy ja tam znów zawitam, bo nic tak nie wkurza na szlaku jak: " ... mamusiu! ". Albo : " Józek, zaczekaj, gdzie tak popired ... !"
No cóż, Józek ma "parę" a drący ryja brak wyobraźni i kultury.
Jedzenie zaś w TAKIEJ atmosferze, nawet najlepsze, nie ma prawa smakować. Na prawdziwą był AZOTOX, co na tą turystyczną? :-)
Pies
Taaa, stonka jest WKURzająca dla "szarego" turysty :-)
OdpowiedzUsuńNie chcę zrzędzić!
Patologia turystyczna jest mi znana od dziesięcioleci. Ulubiony rejon D. Śl. jest rok rocznie najeżdżany (wakacje) + debilna promocja ze "ZGNIŁYM POCIĄGIEM" :-( robią "swoje" :-(
Ach, te wulkany!
Nie jestem geologiem. Trudno jednak mi zarzucić zupełny dyletantyzm. Jestem bowiem pasjonatem, turystą, "geofilem" - czyli człowiekiem próbującym "TO WSZYSTKO" zrozumieć.
Na szczęście, poza epizodami górniczymi, mamy "luz" od wstrząsów i popiołu wulkanicznego Oraz "skarby" po wulkanizmie w postaci AGATÓW.
Ech, szkoda, że już "Piasta" nie warzą we Wrocławiu, ten ersatz w handlu jest jak Chiński Gerlach wśród noży :-(
Pies