Pojechałem do Ustki i w okolicznych lasach, po zachodniej stronie miasta znalazłem zagajnik świerków, a w nim takie jadalne grzyby - szyszkówki świerkowe. Dlaczego piszę, że znalazłem zagajnik świerków? Bo tych też trzeba się tu naszukać, gdyż dominuje tu, typowa dla morskich wydm, sosna. Pierwszy raz, jak czytałem o tych grzybach, to ze wspomnień uciekinierów z Syberii, czyli odpowiednia kryzysowa rekomendacja. Są małe, ale rośnie ich sporo w jednym miejscu. Jemy tylko kapelusze.
Kilka lat powojnie zaczęto dobudowywać kolejne. Nie takie solidne, ale dużo liczniejsze. Plan obejmował stworzenie całej sieci wraz z bunkrami dowodzenia, punktami medycznymi, magazynami amunicji, schronami, ale przede wszystkim ze stanowiskami strzeleckimi dla artylerii, broni maszynowej i czołgów.
Oparte było to na kilku następujących po sobie liniach obrony, gdzie każda kolejna wspomaga poprzednią. Dodatkowym atutem miało być naturalne ukształtowanie terenu w postaci wydm. Miało, bo w praktyce mocno utrudniało wspieranie ogniem czołowych linii obrony.
Zastanawiałem się co zrobić z tak małych grzybków. Padło na sos. Postanowiłem podać go klasycznie z plackami ziemniaczanymi, ale nie byłbym sobą, gdybym nie dodał tam czegoś specjalnego, więc wzmocniłem smak sosu szczyptą gorzkiego kakao, które doskonale się komponuje z grzybami.
Składniki:
- kapelusze szyszkówek
- mąka
- ziemniaki
- kakao
Wykonanie:
Grzyby gotujemy. Mąkę podsmażamy i dolewamy po woli wody z grzybami cały czas mieszając. Podkręcamy smak szczyptą kakao.
Ziemniaki trzemy na tarce o drobnych oczkach. Dodajemy mąki i z tak zrobionego ciasta smażymy placki, które po zdjęciu z patelni polewamy sosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz