czwartek, 13 kwietnia 2023

Szyszkówka świerkowa i BRU nr 4

Pojechałem do Ustki i w okolicznych lasach, po zachodniej stronie miasta znalazłem zagajnik świerków, a w nim takie jadalne grzyby - szyszkówki świerkowe. Dlaczego piszę, że znalazłem zagajnik świerków? Bo tych też trzeba się tu naszukać, gdyż dominuje tu, typowa dla morskich wydm, sosna. Pierwszy raz, jak czytałem o tych grzybach, to ze wspomnień uciekinierów z Syberii, czyli odpowiednia kryzysowa rekomendacja. Są małe, ale rośnie ich sporo w jednym miejscu. Jemy tylko kapelusze.

Ale to nie jedyna rzecz jaką można tu znaleźć, bo cały las jest usiany stanowiskami wchodzącymi niegdyś w skład tzw. Batalionowego Rejonu Umocnionego nr 4. Co to był za twór?
Był rok 1951, niby jedna wojna się skończyła, ale wielkie mocarstwa prowadziły rozgrywki na planszy świata. Ludzie spodziewają się kolejnej wielkiej wojny, ale póki co, wybucha mała w Korei. Wszyscy się zbroją i szykują na wroga. Jednym z elementów takich przygotowań miała być obrona wybrzeża przed ewentualnym desantem morskim. Podzielono wybrzeże na odcinki i postanowiono zbudować tam fortyfikacje. Bunkry w Ustce to nic nowego, bo przed II Wojną Światową Niemcy potrzebowali jakiegoś dużego portu w środkowej części Pomorza i wymyślili, że w tym miejscu będzie ogromny port, niczym Gdynia. Plan został klepnięty, budżet również, ale dwie rzeczy spowodowały, że na planie poprzestano. Wybuch II Wojny Światowej, który spowodował, że trzeba było przekierować środki finansowe gdzie indziej oraz zdobycie Gdańska, więc sprawa ośrodka morskiego również została rozwiązana. W każdym razie taki port musiał mieć odpowiednią ochronę, dlatego zachowało się sporo fortyfikacji z tego okresu.


Kilka lat powojnie zaczęto dobudowywać kolejne. Nie takie solidne, ale dużo liczniejsze. Plan obejmował stworzenie całej sieci wraz z bunkrami dowodzenia, punktami medycznymi, magazynami amunicji, schronami, ale przede wszystkim ze stanowiskami strzeleckimi dla artylerii, broni maszynowej i czołgów.

Oparte było to na kilku następujących po sobie liniach obrony, gdzie każda kolejna wspomaga poprzednią. Dodatkowym atutem miało być naturalne ukształtowanie terenu w postaci wydm. Miało, bo w praktyce mocno utrudniało wspieranie ogniem czołowych linii obrony.

Cały plan był mocno optymistyczny, bo w pierwszej linii na kilometr pasu miało być ok 40 żołnierzy (pluton), a cały odcinek BRU miały bronić 2 kompanie, czyli jakieś 250 osób.
W każdym razie coś, co miało wytrzymać wybuch bomby atomowej, zostało rozwalone przez korzenie drzew.

Zastanawiałem się co zrobić z tak małych grzybków. Padło na sos. Postanowiłem podać go klasycznie z plackami ziemniaczanymi, ale nie byłbym sobą, gdybym nie dodał tam czegoś specjalnego, więc wzmocniłem smak sosu szczyptą gorzkiego kakao, które doskonale się komponuje z grzybami.

Składniki:

- kapelusze szyszkówek
- mąka
- ziemniaki
- kakao


Wykonanie:

Grzyby gotujemy. Mąkę podsmażamy i dolewamy po woli wody z grzybami cały czas mieszając. Podkręcamy smak szczyptą kakao.
Ziemniaki trzemy na tarce o drobnych oczkach. Dodajemy mąki i z tak zrobionego ciasta smażymy placki, które po zdjęciu z patelni polewamy sosem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz