sobota, 17 maja 2025

Pieczony bigos z młodej kapusty i kimchi

Wiosna to młode warzywa. W tym kultowe młode ziemniaki i młoda kapusta. Standardowo bigos z młodej kapusty z koperkiem. Tu już był. Trzeba by wprowadzić coś nowego. Zrobiłem proste kimchi. Dodatkowo chciałem trochę swądu napalmu o poranku, a właściwie tego co napalm powoduje, więc zapiekłem.

Składniki:

- młoda kapusta
- kapusta pekińska
- chili
- mąka
- coś wędzonego (opcjonalnie)


Wykonanie:

Kapustę pekińską kroimy i zasypujemy solą. Zostawiamy na 2 godziny.
Zagotowujemy wodę. Do gotującej wody dodajemy trochę mąki zmieszanej dobrze z zimną wodą.
Gotujemy cały czas mieszając, aby powstał nam kleik.
Dodajemy sporo chili.
Kapustę płukamy i mieszamy z kleikiem. 
Wkładamy do czystego pojemnika i zostawiamy na kilka dni.
Po kilku dniach kroimy młodą kapustę, mieszamy ze sfermentowaną już kapustą pekińską, wkładamy do żaroodpornego naczynia z pokrywką i umieszczamy w piekarniku nastawionym na 180 stopni Celsjusza.
Kiedy kapusta zacznie się przypikeać, bigos jest gotowy.

sobota, 10 maja 2025

Daigaku Imo

Ziemniaki studenckie. Swoją nazwę zawdzięczają podobno temu, że były często kupowaną przekąską przez biednych studentów z Tokio, ale równie dobrze, mogły być kultowym bieda-studenckim daniem, coś jak u nas makaron z koncentratem :) Jak zrobicie z batatów, to będą jeszcze słodsze i pewnie zdrowsze, ale w Japonii robią z jakichkolwiek.

Składniki:

- ziemniaki
- sos sojowy
- cukier
- ocet


Wykonanie:

Ziemniaki kroimy w cząstki i smażymy na głębokim oleju.
Na osobnej patelni podgrzewamy sos sojowy z cukrem i małą ilością octu. Mieszamy aż zgęstnieje. 
Dodajemy ziemniaki i mieszamy z glazurą.

sobota, 3 maja 2025

Ruchańce ziołowe

Kiedyś już dawałem przepis na ruchanki z fjutem. Wtedy nazwa pochodziła od tego, że zaczyn drożdżowy w końcu się ruszył. Podobno nazwa ruchańców pochodzi od tego, że ruszają się na oleju. I tu mi się troche nie klei, bo niby też powinny być drożdżowe, ale grube drożdżowe placki niespecjalnie będą podskakiwać na oleju, co innego znacznie cieńsze ołatki. Czym się różnią jedne od drugich, posiłkując się literaturą fachową, pisałem tutaj.

W każdym razie tym razem z roślinami jadalnymi. Gdzieś znalazłem nazwę zielniki, ale tylko na jednym blogu kulinarnym, więc mogła to być swawolna twórczość.

Składniki:

- garść roślin jadalnych - u mnie podagrycznik, mniszek i babka
- mąka
- olej
- drożdże instant


Wykonanie:

Rośliny myjemy o szatkujemy.
Do mąki dodajemy drożdże, poszatkowane zielsko, trochę oleju i trochę wody. Mieszamy i czekamy aż urośnie.
Po lekkim wyrośnięciu nabieramy trochę ciasta łyżką i kładziemy na rozgrzany olej. Smażymy z obu stron.

sobota, 26 kwietnia 2025

MCI i BAS

Do roku 1939 Polska posiadała 147 km wybrzeża. Tym samym, baterie usytuowane na Helu, o których pisałem tutaj niemal wystarczyło do pokrycia ogniem polskiego kawałka. Po wojnie stan się mocno zmienił i ilość wybrzeża do pilnowania wzrosła pięciokrotnie. Tym bardziej, że po wojnie nastąpiła nowa, "zimna wojna", czyli okres ciągłego prężenia muskuł i strachu przed atakiem ze strony państw "zachodnich". Tym samym postanowiono zbudować sieć tzw. Baterii Artylerii Stałej, które miały bronić wybrzeża. Oczywiście, ich też miały bronić KRU i BRU, o których pisałem tutaj.

Odwiedzając rodzinne strony postanowiłem się wybrać do BAS oznaczonego numerem 9. Obecnie rozbrojony. Baza powstała w latach 50-tych i jeśli wierzyć żołnierzom z niedalekiego Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce, była tak tajna, że nawet oni nie wiedzieli co tam jest, a zresztą czasy były takie, że nawet wiedzieć nie chcieli. W każdym razie, dokumentów też nie ma za wiele.

Plan był taki, że zamaskowane w lesie miały być rozproszone baterie nabrzeżne, którymi miało kierować stanowisko na wieży, a awaryjnie, dwie kolejne wieże w innych częściach miały dawać namiary. Rozproszone działa są trudniejsze do zniszczenia niż skupione na okręcie. Wszystko opakowane w dużą ilością betonu.

Jak widać działobitnie były bardzo złożone. Magazyny, windy itp. Obecnie zalane.




Serce bazy stanowią dwie wieże. Z relacji byłych żołnierzy wynika, że wieża do kierowania ogniem wystawała lekko ponad drzewa, aby nie zostać wykrytym, a same drzewa były przycinane.

Jak dobrze poszukacie, to można się wczołgać do jednej z nich i zobaczyć jak to wygląda w środku.


Przede wszystkim, oczy tego serca, czyli, układ celowniczy.



I to tyle, bo baza przestała istnieć formalnie w latach 70-tych, a w 90-tych sprzęty pojechały na złom. Część oficjalnie, część mniej. 
Wynikało to z faktu, co zaczęło się już podczas II WŚ, udział tego typu artylerii tracił na znaczeniu w momencie szybkich samolotów i jeszcze szybszych kierowanych pocisków rakietowych, zarówno tych wystrzeliwanych z powietrza, jak i z wody, czy lądu. Można powiedzieć, że baza była przestarzała w momencie powstania. Na ten moment stanowi ciekawą atrakcję.

Postanowiłem przygotować danie z epoki, ale z drugiej części "żelaznej kurtyny".

W latach 50-tych w USA postanowiono zmienić wysłużone C- rations z uwagi na to, że były zbyt monotonne. Postanowiono je delikatnie zmodyfikować i nazwać Meal , Combat, Individual (MCI). Słowo delikatnie jest kluczowe, bo w praktyce niewiele się różniły i żołnierze i tak mówili na nie C-rations. 
Pod nazwą M-2 (M od Meat) można było znaleźć fasolę z pokrojonymi parówkami w pomidorowym sosie. Jak to zwykle w wojsku bywa, to danie było nazywane Beanie Weenie lub Fasolą z małymi fiutkami.

Składniki

- puszka fasoli w pomidorach
- jakieś parówki


Wykonanie:

Zawartość puszki wlewamy do garnka. Dodajemy pokrojone parówki i podgrzewamy.




czwartek, 17 kwietnia 2025

Plince i Hel

Mimo, że 20 lat mieszkałem tak blisko, pierwszy raz w życiu podjechałem na Hel. Hel słynie z dwóch rzeczy. Bunkrów i fok. Postanowiłem zobaczyć jedno i drugie, aczkolwiek moim głównym celem były wraki niszczycieli, obecnie używane jako falochrony.


Okręty, które tam leżą to ORP "Wicher" i ORP "Grom", ale nie mówimy o tych, które brały udział w II wojnie światowej tylko radzieckiej produkcji niszczyciele, zakupione przez Polskę, które otrzymały imiona po tamtych.

Po drodze w środku lasu jest stara wieża, na którą można się wdrapać, co najbardziej docenią fani serii gier Far Cry.


Główną atrakcją jest Fokarium, czyli placówka naukowa, która musi na siebie zarobić, dlatego organizuje show w postaci pokazów karmienia. Na zdjęciu foki, które już nie mogą się doczekać na porcję śledzi.


Z uwagi na to, że jest to placówka naukowa, a nie rozrywkowa, jak ZOO, ma też ona wymiar edukacyjny. Np. instalacja prezentująca co się dzieje z monetami wrzucanymi do basenu.


Wokół półwyspu prowadzą trzy trasy z bunkrami, gdyż mamy tam cały szereg instalacji, różnego przeznaczenia i różnych epok. M.in. baterie nabrzeżne.


A także nieudany powojenny projekt BRU, o którym więcej pisałem tutaj 
Jak widać konstrukcja nie oparła się siłom natury. Niegdyś były tu okopy.


Deptak to jedna wielka kulinarno-militarna cepeliada. Bary, które bardzo chcą nawiązywać do stylistyki militarnej, ale nie w jednym stylu, tylko im więcej, tym lepiej. Taki militarny eklektyzm :)




Kuchnia kaszubska obowiązująca w regionie, to głównie bieda kuchnia związana z małą ilością upraw plus ryby. Jednym z dań są plince, czyli placki ziemniaczane, koniecznie z cukrem <3.

Składniki:

- ziemniaki
- jabłko
- mąka
- śmietana
- cukier



Wykonanie:

Ziemniaki obieramy i trzemy na drobnej tarce. Dodajemy trochę startego jabłka i mąki. 
Mieszamy i smażymy cienkie placki.
Podajemy ze śmietaną i cukrem.

czwartek, 10 kwietnia 2025

Gachas

Bieda kuchnia z Andaluzji, czyli najbiedniejszego regionu Hiszpanii. W zależności od zasobności portfela, może być płynne lub niemal stałe z zapieczoną skórką. W kulturze opisywane jako podstawowe danie pasterzy, wędrownych robotników i gitano, czyli tych od Flamenco :)
Szczególnie popularne w czasach początku dyktatury Franco.

Również materiał bazowy ma wiele wariantów, ale tu przygotuję najprostszą wersję andaluzyjską.

Składniki:

- czosnek
- mąka


Wykonanie:

Czosnek obieramy, kroimy w plasterki i podsmażamy aż się zarumieni.
Dodajemy mąki i zasmażamy.
Dolewamy wody, tak jak pisałem na początku, w zależności od zasobności portfela :)

piątek, 4 kwietnia 2025

Montreal Hot-Dog

Montreal to takie miasto w Kanadzie, a Kanada, mimo, że każdy rozpoznawał ich flagę, była raczej jakimś nijakim państwem koło USA, które mimo, że duże, to mało kto o nim był w stanie powiedzieć coś więcej. Chyba, że ktoś oglądał "South Park" i "Na południe" :) Przez chwilę Kanada była na oczach całego świata, kiedy płonęły tam kościoły. W przeciwieństwie do Norwegii, gdzie kościoły płonęły w wyniku zabawy lidera zespołu Burzum, tam płonęły w ramach zemsty za znalezienie pod chrześcijańską szkołą dla rdzennych mieszkańców kilkaset trupów dzieci. Potem znów była cisza.

O Kanadzie zrobiło się głośniej ostatnio, za sprawą dyplomatyczno-ekonomicznego konfliktu z USA. 

Montreal, to drugie co do wielkości miasto w Kanadzie, w którym można zjeść takie właśnie danie, z tym, że co ciekawe, do 2011 był tam zakaz ulicznego jedzenia. Jedzenie było serwowane w małych restauracjach.

Składniki:

- podłużna bułka
- jakaś parówka
- kapusta biała
- majonez
- cebula

Wykonanie:

Kapustę trzemy na grubej tarce i mieszamy z majonezem.
Cebulę obieramy i kroimy drobno w kostkę.
Parówkę gotujemy, wkładamy w rozkrojoną bułę i przykrywamy dodatkami.

piątek, 28 marca 2025

Spaghetti aglio olio i peperoncino

Ostrzejsza wersja aglio olio, bo z dodatkiem papryczki chili. Podobno pochodzi z okolic Rzymu.

Składniki:

- makaron spaghetti
- czosnek
- natka pietruszki
- papryczka chili

Wykonanie:

Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu.
Czosnek obieramy i kroimy na plasterki. Chili też kroimy. 
Chwilę podsmażamy, dorzucamy makaron i chwilę smażymy cały czas mieszając.
Podajemy z pokrojoną natką.


piątek, 21 marca 2025

Nudle ziemniaczane w ostrym sosie orzechowym

Kolejny wpis z cyklu "smutne jedzenie w pracy", czyli antytrend pokazujący dania w pojemnikach odgrzewane z mikrofalówki, czyli tak, jak zazwyczaj są jedzone :)

Jednym z plusów wysokich cen jest to, że ludzie przypominają sobie stare sposoby wykorzystywania pozostałości po poprzednich obiadach, a nawet wymyślają nowe sposoby na ich wykorzystanie.
Ostatnim hitem są ziemniaczane nudle. Przepis na ciasto, jak na kluski śląskie, ale fanem nie zostanę. Tzn. mają ogromny potencjał, ale długie przerywają się podczas gotowania, a już tym bardziej podczas wyciągania ich z garnka. Za to widzę w nich świetną alternatywę dla koreańskich Tteokbokki, czyli krótkich klusek ryżowych i jestem pewien, że już niedługo tak je wykorzystam.

Składniki:

- ziemniaki
- mąka ziemniaczana
- masło orzechowe
- sos sojowy
- płatki chilli


Wykonanie:

Ziemniaki gotujemy, ostudzamy, gnieciemy i mieszamy z mąką ziemniaczaną w stosunku objętościowym 4 do 1.
Rolujemy długie kluski i wrzucamy do wrzącej wody. Wyjmujemy jak wypłyną.
Do masła orzechowego dodajemy trochę sosu sojowego, płatków chilli i dobrze mieszamy. 
Mieszamy z kluskami. 

niedziela, 16 marca 2025

Chłopski gruel

Choć gruel to prawdopodobnie jedno z pierwszych dań znanych ludzkości, po raz pierwszy, zapiski o nim, zaczęły pojawiać się w średniowiecznych księgach. 
Czym jest gruel? Polskie tłumaczenie, które możemy najczęściej spotkać to kleik i to chyba jest najbliższe prawdzie, choć słowo gruel przez kilkaset lat zmieniło swoje znaczenie, ale od początku.

Jak wspomniałem, po raz pierwszy zaczęto o nim pisać w średniowiecznych księgach i jako, że księgi raczej  opisywały życie wyższych sfer, to i sam gruel miał całkiem sporo ekskluzywnych dodatków. Ekskluzywnych, w rozumieniu niedostępnych dla większości społeczeństwa.

Nie oznacza to w cale, że większość społeczeństwa nie miała swojej wersji. Średniowieczni chłopi nie mielili mąki, bo albo nie mieli gdzie, albo mieli nakaz używania pańskiego młyna. Głównie dlatego, że za zmielenie ziarna należało odprowadzić podatek w postaci części tak pozyskanej mąki.
Niemniej jednak każdy w domu posiadał jakieś narzędzia, którymi mógł sobie rozdrobnić ziarno do pewnego stopnia i ugotować gruel. Wspólną cechą wszystkich epok było to, że są to gotowane w wodzie rozdrobnione ziarna.

Pejoratywne znaczenie gruel otrzymał w XIX wieku za sprawą prozy Charlesa Dickensa, czyli autora lubującego się w opisywaniu życia najniższych klas społecznych w Anglii. W swojej powieści "Oliwer Twist" opisuje funkcjonowanie instytucji tzw. Workhouse. Były to przytułki dla bezdomnych, w których ludzie wykonywali pracę za marnej jakości jedzenie. Jak pisze Dickens racje były głodowe, a ówczesna prasa pisała, że więźniowie jedzą lepiej niż "pensjonariusze" (taki mieli status) Workhausów. Oczywiście nie chodziło prasie o to, żeby w Workhausach jedli lepiej, tylko żeby w więzieniach jedli gorzej. Nic dziwnego, że wielu młodych pensjonariuszy wybierało drogę przestępczą. 

Sam "Oliver Twist" doczekał się wielu ekranizacji w tym tej z 1968.

Od tej pory gruel był używany w popkulturze, jako wyjątkowo podłe jedzenie np. w tej scenie z filmu "Crackerjack", gdzie miało to służyć jako wątpliwej jakości komplement dla kucharki.

Czy w "Naga Broń 33 i 1/3", gdzie główny bohater skarży się na jakość jedzenia w więzieniu.

W kultowym serialu "The Office" Michael Scott opisuje co jadł w więzieniu. Przy czym w polskim tłumaczeniu gruel otrzymuje jeszcze bardziej podłe znaczenie, bo "pleśń".

W kultowym serialu "Simpsonowie", który nabijał się z popkultury jeszcze przed erą "South Park", w jednym z fajniejszych odcinków, jest nawet humor dotyczący tego, że nawet największe gówno można sprzedać, jeśli się odpowiednio obranduje :)

Gruel był nawet podawany jako kolacja w trzeciej klasie na Titanicu, czyli w tej ostatniej.


Reputacja gruelu spowodowała, że powstał nawet przymiotnik grueling, oznaczający coś bardzo trudnego i niemal niemożliwego do wykonania, tak jak przełknięcie gruelu :)

Prawda jest taka, że technicznie rzecz biorąc, grochówka, to też gruel. Gruel nie musi być zły. Choć dla większości społeczeństwa był.
Może być słodki i wytrawny, a jeśli chodzi o dodatki, to dodajemy wszystko co mamy pod ręką. Ja akurat miałem suszone kurki.

Składniki:

- płatki owsiane
- margaryna
- suszone grzyby


Wykonanie:

Grzyby gotujemy w wodzie i odsączamy.
Płatki owsiane gotujemy w wodzie, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na wolnym ogniu pół godziny.
Dodajemy grzyby i łyżkę margaryny oraz chwilę gotujemy.