czwartek, 7 kwietnia 2022

Irlandia Północna i buttered sasuage

Irlandia Północna to taki fragment ziemi na wyspie Irlandia, który graniczy z niepodległą Republiką Irlandii formalnie będący częścią Zjednoczonego Królestwa, czy jak co niektórzy mówią, będącego pod brytyjską okupacją, historycznie nazywana Ulsterem. Żeby zrozumieć o co chodzi krótki rys historyczny. Sam musiałem trochę doczytać w samolocie :)

Ok. 900 lat temu Normanowie z wyspy obok najechali Irlandczyków po aprobacie papieża, któremu nie podobała się zbytnia niezależność kościoła w Irlandii. Trochę jak u nas z Carycą Katarzyną. Zbiegiem lat lokalni kacykowie zaczęli przyjmować kulturę Irlandii, aż angielska władza była już tylko w Dublinie. Potem przyszła reformacja i konflikt wszedł na wyższy poziom. Król Henryk VIII pokłócił się z żoną i chciał się jej pozbyć, ale papież mu nie pozwolił. Pokłócił się też z papieżem i założył własny kościół, którego głową się obwołał. Jako, że Irlandia była po stronie papieża, postanowił ją podbić. Jego córka o charakterystycznej urodzie podkręciła tam śrubę wprowadzając administrację angielską i szereg praw dyskryminujących ludność lokalną. W prowincji Ulster były najsilniejsze ciągotki niepodległościowe więc wybuchło powstanie, któremu pomogli Hiszpanie, ale nie wyszło. Aby zgasić ten ogień Ulster zaczęto zasiedlać osadnikami z drugiej wyspy, aż było ich więcej niż lokalsów. Potem jeszcze burzliwy okres prześladowań, aż w XX wieku część Irlandii uzyskała niepodległość. Ulster pozostał pod panowaniem "korony", z uwagi na to, że było tam więcej protestantów niż katolików. Nie wszyscy się z tym pogodzili i od lat 60-tych XX wieku do pierwszej dekady XXI wieku dochodziło tu do działań bojowych o niskiej intensywności, jak to się fachowo mówi. Obecnie konflikt jest lekko wygaszony, ale kwestie wokół Brexitu, który są traktowane jako złamanie porozumienia oraz zwiększający się odsetek katolików powodują, że w krótce znów usłyszymy o Irlandii.

Czy konflikt ma zatem podłoże religijne? No nie do końca. Jakby to Wam wyjaśnić. Profesor Zbigniew Mikołejko - kierownik Zakładu Badań nad Religią i profesor w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN w Warszawie twierdzi, że Polacy są jednym z najmniej religijnych narodów na świecie. Chodzi mu o to, że religia pełni tu rolę tożsamościową - jeśli by poprosić 1000 przechodniów, żeby zdefiniowali co to znaczy być Polakiem, ale nie mogliby powiedzieć, że to znaczy być katolikiem, to mieliby problem z odpowiedzią. Tu jest podobnie, konflikt jest niby narodowościowy, ale zanim wymyślono państwa narodowe, grupy etniczne były definiowane za pomocą religii. W rzeczywistości Irlandczycy są bardzo postępowi, a po aferach z pedofilią odsunęli się od kościoła. Żeby Wam uzmysłowić to bardziej opowiem anegdotę:
Podczas tzw. Troubles, czyli 30 lat prowadzenia działań zbrojnych na terenie Irlandii Północnej, na barykadzie łapią gościa i pytają:
- katolik czy protestant?
- ateista
- ale ateista katolik, czy ateista protestant?

Zresztą ducha niepodległościowego widać na każdym kroku.



Nic dziwnego, że komisariaty Policji wyglądają tam tak :)


A sądy tak


Ale Irlandia to też ładne krajobrazy. 


Przy granicy, o ile można ją tak nazwać, bo co prawda oznaczenia graniczne są, ale są zniszczone za pomocą farby, gdyż Irlandczycy jej nie uznają, znajdują się dwa znane mi duże grobowce z epoki kamienia gładzonego. Najsłynniejszy Newgrange, jest w Republice Irlandii, niestety ciężko go zwiedzić, bo trzeba rezerwować bilety na samo wejście, żeby zobaczyć go z zewnątrz. Za to w okolicach Newry jest jeden całkowicie za darmo. Może nie tak okazały, ale ma kilka komór i jest o kilkaset lat starszy niż Piramidy.


Oprócz tego niskie góry, takie w sam raz do chodzenia. Trochę przypominają górne partie Bieszczad, tylko bardziej stepowe. Tu na zdjęciu widać ślady po pożarze.


Każda mitologia ma swojego super bohatera, irlandzka również. Jest to Fionn mac Cumhaill. Jeszcze będziemy do niego wracać kilka razy. Człowiek odpowiedzialny za wiele ciekawych rzeczy, między innymi za to, że rzucił tym kamieniem, który wylądował na zboczu góry Slieve Martin. Jak na niego to słaby wyczyn, bo rzucił kiedyś kawałkiem Irlandii w Szkocję. Nie doleciało i spadło w morzu tworząc wyspę Man. Układ kamieni może sugerować, że było to miejsce kultu i zostały sztucznie naniesione, ale prawdopodobnie przyszły razem z lodowcem.


Jeśli chcecie zwiedzić najwyższy szczyt w okolicy, czyli Slieve Donard, to sugeruję zacząć od parku Tolymore Forest. Jak nie chcecie iść na górę, to też idźcie do tego parku. Ma wszystko to co tygrysy lubią najbardziej. Dzikie drzewa.


Malownicze trasy wzdłuż górskich rzek.


I to z czego słynie region. Kamienne mosty.


Nawet jak nie pójdziecie na górę, to w okolicy znajdziecie mnóstwo szlaków do zrobienia i innych sposobów spędzenia czasu. Np. labirynt, którego radzę nie bagatelizować. Jak widzicie, nie wyglądam jak ktoś, kto doskonale wie gdzie idzie :)


Najsłynniejszymi miastami w Irlandii Północnej są Derry, w którym była wspomniana w piosence U2 "Krwawa niedziela" oraz Belfast, o którym z kolei śpiewało Boney M. Miasto znane najbardziej z dwóch rzeczy - Titanica i największej intensywności działań bojowych podczas wspomnianych wcześniej Troubles

W zasadzie to wygląda jak typowe miasto portowe. W punkcie widokowym zlokalizowanym w domu handlowym w centrum możemy podziwiać panoramę, w tym symbol miasta, ogromne suwnice Goliat i Samson


Rynku nie ma, bo taka zabudowa jest raczej typowa dla miast na "prawie niemieckim", o czym wspominali Irlandczycy, z którymi rozmawiałem, a którym zdarzyło się odwiedzić Polskę, natomiast są ciasne uliczki znane z innych portowych miast, które przyszło mi zwiedzać.


W Belfaście jest widoczny etos robotnika portowego, dlatego w dokach, które już wyglądają nieco inaczej, oprócz muzeum Titanica i innych rzeczy związanych z transportem morskim, jest instalacja złożona z "dzwonków", które mają naśladować dźwięki doków.


Koło portu znajduje się pomnik Łososia Wiedzy. Ta ryba żywiła się żołędziami z mitycznego drzewa wiedzy, dzięki czemu urosła i stała się mądrzejsza niż ludzie. Pierwsza osoba, która miała go zjeść posiadłaby całą jego mądrość. Oczywiście padło na osobę, którą wcześniej wspomniałem, czyli Fionna mac Cumhailla, przy czym zrobił to przez przypadek, bo zasadniczo chciał go przyrządzić swojemu mistrzowi, ale podczas gotowania sparzył sobie kciuk, do którego był przyklejony mały kawałek skóry ryby. Ssąc kciuk po oparzeniu połknął kawałek ryby, tym samym otrzymując nadludzką wiedzę.


W weekendy na hali rynkowej św. Jerzego odbywa się targ. teoretycznie w piątek z ubraniami, sobotę z jedzeniem, a w niedzielę ze starociami. W praktyce, byłem tam w sobotę i było tam wszystko. Wszystko i nic jednocześnie. Jeśli nie jesteście smakoszami ryb, to w zasadzie nie macie tam po co iść.


Za to obok jest pomnik upamiętniający gęś o imieniu Alec, która swego czasu przechadzała się po okolicy, odprowadzając lokalne dzieci. Gęś zginęła śmiercią tragiczną pod kołami ciężarówki.


Belfast to miasto, w którym streetart wyszedł na inny level. Tu irlandzkie obrazy przeniesione na jedną ze ścian. Nie znam obrazu, ale było jedzenie, więc wybrałem ten :)


Ale jak wspomniałem, Belfast jest znany z tego, że był (trochę dalej jest) polem walki, o czym przypominają choćby rzeźby na budynkach. Napis głosi - Ceną wolności jest wieczna przemoc.


Jednym z symboli tej przemocy jest hotel Europa, który jest rekordzistą w kwestii zamachów bombowych, które zostały w nim przeprowadzone i dalej stoi.


Na przeciwko jest bardzo znany historyczny pub Crown, ale lokalsi polecali ten z lewej. W kwestii pubów i restauracji zawsze patrzcie gdzie chodzi ludność lokalna :)


Kolejny znany budynek w mieście, 20-piętrowe Divis Tower. Początkowo wybudowany, wraz kompleksem przylegających 8-piętrowych bloków, aby upchnąć ludzi przeniesionych ze slumsów na ciasny teren. Z czasem stwierdzono, że stworzono coś na kształt nowych slumsów i okoliczne bloki rozebrano. Wieża ma historyczne znaczenie. Początkowo był to punkt obserwacyjny IRA, a także w jej okolicy dochodziło do wielu starć. Konkretnie bojownicy wciągali wojsko w jej okolicy, aby prowadzić rodzaj spektaklu dla miejscowych. Ostatecznie wojsko zajęło dwa ostatnie piętra, ale z uwagi na to co działo się dookoła i tak nie mogli się do niego dostać inaczej niż helikopterem. Okoliczny napis głosi, że ponad 90% Divis Tower nie lubi policji co jest przytykiem do tych dwóch pięter.


Początkowo IRA nie cieszyła się tak wielkim poparciem miejscowej ludności, ale po represjach ze strony brytyjskich służb, które dotykały przypadkowych ludzi sytuacja się odwróciła, żeby pod koniec Troubles, ludność zmęczona ciągłym konfliktem poparła pokój pomiędzy stronami w decydującej większości.

Za wieżą znajduje się historyczne pole walki, czyli ulica Falls, a za nią, za ogromnym murem nazwanym eufemistycznie Ścianą Pokoju i zamykanymi na noc bramami znajduje się teren unionistów, ulica Shankill. Obecnie obie mocno przystrojone muralami. Unionistyczne to głównie królowa, Wielka Brytania z naciskiem na wielka i ofiary IRA. Republikańskie to oczywiście też IRA i represje ze strony Anglików, ale, czego nie spotkacie u tych pierwszych, gesty solidarności ze wszystkimi okupowanymi grupami etnicznymi, czy krajami w myśl hasła Joachima Lelewela - Za wolność Waszą i naszą, dlatego najczęściej spotykane flagi, oprócz irlandzkiej to ukraińska i palestyńska, ale też są murale dotyczące Jemenu, Kurdystanu itp.

Tak wygląda Shankill Road. Ogólnie jak dla mnie klimat za bramą trochę jak w jakiejś dziwnej dzielnicy znanej tylko na filmach. Co jakiś czas pod barami stały ekipy, które wyglądały jak milicje sąsiedzkie. Trochę czułem tam napięcie, a może sam wkręciłem to sobie wchodząc na zamknięty teren. faktem jest jednak, że nie spotkałem tam ludzi, którzy by do mnie zagadywali, w przeciwieństwie do republikańskiej strony.

Skwer upamiętniający ochotników ulsterskich


Królowa w różnych pozach.


Falls Road i słynna International Wall. Tu czuć było znacznie większy luz, choć kilkadziesiąt lat temu nie było tu autobusów, bo ze wszystkich robiono barykady, dlatego ludność musiała jeździć czarnymi taksówkami, ładując się do nich po więcej osób niż były przewidziane.

Tu mural solidarności z Palestyną i wzywający do Bojkotu państwa Izrael podobnego do tego, jaki teraz stosuje się do Rosji.


Kolejny mural historyczny upamiętniający wsparcie dążeń republikańskich w Hiszpanii w latach 30-stych i ochotników, którzy wsparli osobiście tą walkę.


Obecnie sytuacja jest dalej trochę napięta, gdyż unioniści świętują zwycięstwo Wilhelma Orańskiego nad królem Jakubem w bitwie nad rzeką Boyne maszerując i paląc ogniska. Marsz zawsze zahacza o dzielnice republikańskie i dochodzi do wielkiej awantury. 
Trwający konflikt doprowadził do tego, ze miejscowy szpital Musgrave wyspecjalizował się w składaniu kolan i przywożą do niego rannych żołnierzy. Stało się tak dlatego, że przestrzeliwanie kolana tzw kneecapping  stało się sposobem na walkę organizacji paramilitarnych z przestępczością, głównie z handlarzami narkotyków i pedofilami.

Najlepsze zostawiłem na koniec, czyli północno-zachodnie wybrzeże. Pewnie nie raz oglądaliście jakiś stary horror, thriller lub kryminał, którego akcja dzieje się w jakimś małym nadmorskim miasteczku, z których każde wygląda tak samo. Tam jest takich pełno. 
Polecam zwiedzić Groblę Olbrzyma, którą według legendy wybudował, zgadnijcie kto :) Oczywiście Fionn mac Cumhaill, który chciał iść do Szkocji, żeby sobie nie zamoczyć nóg. W rzeczywistości bazaltowe słupy o sześciokątnej podstawie powstały w wyniku erupcji wulkanicznej.


A także miejscówki, gdzie kręcono Grę o Tron, z których lokalna ludność jest tak dumna, ze zobaczycie odpowiednie oznaczenia.




Kurorty też są, spokojnie. Bardzo urokliwe zwłaszcza podczas odpływu. Tu Newcastle, ale nie to Newcastle znane z Premier League.

Przejdźmy do kuchni. Ta nie jest tak wyszukana, bo opiera się głównie na jęczmieniu i ziemniakach, za to jeśli chodzi o ilość trunków, to w tym Irlandczycy są mistrzami. Nawet tanie lokalne prolskie piwo smakuje dobrze. Irlandczycy mawiają, ze Bóg wymyślił whiskey, żeby nie mogli zapanować nad światem i żeby Wam to bardziej uzmysłowić, oto 5 funtów wydanych przez Irlandzki bank, na którym jest destylarnia Bushmills, której nie da się obecnie zwiedzić, bo brakuje rąk do pracy. Generalnie brak rąk do pracy po Brexicie to powszechny problem tutaj, na który każdy się żali. Funtów tych nie sprzedacie w Polsce, bo w świetle prawa te funty nie posiadają na terenie UK statusu legalnego środka płatniczego. Za to są dopuszczone do obiegu i można nimi dokonywać transakcji.


Przygotuję coś typowego. Ci którzy mieli kiedyś zajęcia z języka angielskiego wiedzą, że najpopularniejszym fast-foodem na wyspach jest fish & chips czyli ryba i frytki. Ryba smażona niczym w polskim nadmorskim kurorcie w obfitej warstwie ciasta. Wariacją tutejszą było buttered sasuage czyli frytki plus kiełbasa w cieście z mąki i piwa, głównie typu Irish Stout.

Składniki:
- ziemniaki
- jakaś kiełbasa lub parówka
- piwo
- mąka


Wykonanie:

Ziemniaki kroimy w grube frytki i smażymy. Najlepsze frytki jakie tam jadłem były właśnie grubo krojone, a ziemniaki nieobierane. 
Z mąki i piwa robimy gęste, ale lejące się ciasto, w którym moczymy kiełbasę, a następnie ją smażymy.





1 komentarz: