poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Dublińskie spicy bag

Zasadniczo to raczej zwiedzałem ta okupowaną część Irlandii, o czym pisałem tutaj, ale skoro byłem tak blisko miasta, które ma w pewnym sensie wymiar kultowego, musiałem je też odwiedzić. Co jest takiego kultowego w tym mieście? Przede wszystkim przez dużą ilość rozsianych po świecie Irlandczyków, którzy promowali własną kulturę, wielu ludzi jest irofilami, ale skoro już o kulturze mowa to właśnie z tego miasta pochodzi trzech słynnych pisarzy James Joyce, Samuel Beckett i Oskar Wilde. Co ciekawe, wszyscy są przykładem na to jak dokręcana śruba musi kiedyś się złamać, bo wszyscy, mimo, pochodzenia z purytańskiej Irlandii, byli bardzo mocno postępowi jak na swoje czasy. 

Powieść tego pierwszego - Ulisses - której akcja dzieje się właśnie w Dublinie, znalazła się na liście 100 najlepszych książek na świecie, pomimo, że miała bardzo pod górę gdyż oskarżano ją o nieprzyzwoitość, a nawet, jak to mają z zwyczaju hiperbolizować purytańscy "krytycy", pornografię. Ostatecznie doceniono jej nowatorską postać żarty i aluzje, gdzie mój kolega z treningów doktor Filozofii twierdzi, że fragment o charakterze kulinarnym 
Pan Leopold Bloom jadał z upodobaniem wewnętrzne organy bydła i drobiu. Lubił zawiesistą zupę z podróbek, orzechokształtne żołądki ptasie, nadziewane pieczone serca, płaty wątróbki podsmażane w tartej bułce, smażoną ikrę sztokfisza. A najbardziej lubił przypiekane nerki baranie, które napełniały jego podniebienie wyszukanym smakiem delikatnie pachnącego moczu.
a konkretnie jego końcówka, mówi o upodobaniu głównego bohatera do seksu oralnego :)
W każdym razie co roku, fani książki chodzą po mieście w strojach z epoki, śladami powieści.

O ile ilościowo jest najwięcej śladów Joyce'a o tyle jakościowo najbardziej uhonorowano Becketta, któremu poświęcono jeden z największych mostów w kształcie harfy, symbolu Irlandii. Jak widzicie Słońce świeciło, bo nie miało innego wyboru, nie oświetlało jednak nic nowego.

Choć ja osobiście wolałem się przejść mostem ha'penny, który swoją nazwę zawdzięcza temu, że za przejście nim trzeba było płacić połowę pensa.


W jednym z parków znajduje się pomnik Oscara Wilde, który już był tak wyzwolony, że przypłacił to życiem (skazano go na ciężkie roboty, które zniszczyły jego zdrowie). Na pierwszym planie cytat z jego najsłynniejszej powieści Portret Doriana Greya - Jedyną rzeczą gorszą od tego, że o nas mówią, jest to, że o nas nie mówią.


Oprócz tego z tego miasta będzie chief O'Brien z uniwersum Star Trek.

Oczywiście Dublin słynie też z piwa, od którego nazwę dostała inna słynna książka rekordów, a także z whiskey. Z tym drugim wiąże się ciekawa historia, bo zapalił się skład z beczkami wypełnionymi tym trunkiem, w wyniku czego rzeka płonącej whiskey płynęła ulicami Dublina, zajmując domy po drodze. Jeśli wierzyć zapiskom, najwięcej ofiar było z powodu zapicia się na śmierć darmowym alkoholem, a wszystko co darmowe było na wagę złota. Przypomnę, że Irlandia była dotknięta wielkim głodem, o którym pisałem tutaj
O tej tragicznej historii przypominają pomniki takie jak ten.


Albo ten, replika statku Jeanie Johnston, jednego z tzw. statków trumien, które miały przewozić przez Atlantyk ludzi chcących uciec przed wielkim głodem. Z uwagi na to, że właściciele statku oferowali najmniej jedzenia i picia jak było to możliwe (o ile w ogóle przestrzegali prawa) wraz z ogromnym zatłoczeniem, ludzie umierali na nich w ilościach ponadprzeciętnych. Mawiano, że za każdą trumną pływały rekiny, tyle wyrzucano ciał do wody.

Irlandia mocno promuje swoją przedchrześcijańską historię, co widać chociażby po sztuce ulicznej.


Ale wizerunki celtyckich bogów czy bogiń można spotkać w parkach. Tu bogini Brighid, czyli 3 postacie w jednej.


Nieopodal znajduje się park wróżek, w którym podobno mieszkają wróżki. Nie widziałem wróżek, tylko drzwiczki do ich małych mieszkań :)



Nieopodal znajduje się też słynne głodne drzewo, które zjada ławkę.


A tu park, w którym lokalna społeczność ma wydzielony własny ogródek warzywny.


Oczywiście jak chcecie poczuć klimat, to możecie się wybrać na piwo do dzielnicy Temple Bar, gdzie pubów macie na wyciągnięcie ręki, nawet takich kilkupiętrowych.

Natomiast ja osobiście wolałem się napić w, znajdującym się po drugiej stronie rzeki, kościele przerobionym na pub. Utrzymanie kościoła przestało się opłacać, z uwagi na małą ilość wiernych, więc sprzedano go w ręce prywatne.


Również w Temple jest pomnik Molly Mallone, bohaterki bardzo popularnej piosenki foklorystycznej, która o mały włos nie została hymnem Irlandii, a obecnie jest hymnem Dublina i popularną przyśpiewką kibiców.


Jedna ze słynniejszych ulic Talbot, uchodząca trochę za patologiczną :)


A skoro o patologii mowa. Podczas gdy marzeniem polskiego Sebiksa jest Volkswagen Golf, irlandzkie Seby kupują sobie konie. Teoretycznie to jakiś tam przejaw miejskiej kultury konnej. W praktyce gruba patola, bo konie są na tyle tanie, że każdy może takiego kupić, ale w praktyce nie każdy powinien z uwagi na brak miejsca do trzymania konia i pieniędzy na utrzymanie, a część to w ogóle nawet mrówki nie powinni posiadać. W praktyce konie są trzymane pod domami, głodzone i bite. Niczym niezwykłym jest zobaczenie gościa w dresach na koniu jadącego po ulicy czy parku.

Sama Talbot Street jest znana z tego, że wybuchła tu jedna z bomb 17 maja 1974 podłożonych przez unionistów z Irlandii  Północnej, którym pomagały brytyjskie służby. Z uwagi na to, że wybuchły aż 3 samochodowe bomby w równych odstępach czasu, zginęło 35 osób, a ponad 300 było rannych.


A w tej okolicy znajduje się "zaułek morderców" aka "zaułek poderżniętych gardeł". Jeśli kojarzy Wam się z nadmierną ilością przedwczesnych zgonów, to macie dobre skojarzenie :D



A ty macie jedną z ulubionych rozrywek turystów. Karmienie mew frytkami. To mogą wymyślić tylko turyści, którzy z mewami nie mają do czynienia na co dzień :)


Kiedy szukałem typowego dania dla Dublina, najpierw nastawiłem się na odległe tradycje i nic ciekawego nie znalazłem. Dopiero kiedy poszukałem płyciej, czytaj młodziej, znalazłem coś co jest typowe raczej tylko dla tego kawałka ziemi - spicy bag, czyli coś co ma być swoistą odmianą kuchni azjatyckiej. To na zdjęciu jest zakupione w jednym z lokali.

Składniki:
- ziemniaki
- papryka (i inne warzywa opcjonalnie)
- przyprawa pięciu smaków
- jakieś parówki


Wykonanie:

Ziemniaki kroimy w słupki i smażymy frytki.
Paprykę, parówki i ewentualnie inne warzywa smażymy.
Mieszamy z frytkami i przyprawą pięciu smaków.
Możemy posypać szczypiorkiem i pokrojonym chilli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz