Jak tylko człowiek zaczął ogarniać rzeczywistość, zaczął tez tworzyć coś co w przyszłości miało być nauką. Nauka oprócz zunifikowanego języka, ma również odpowiednie metody badawcze. Jedną z nich jest obserwacja. W pewnym momencie człowiek zaobserwował, że słońce pojawia się na wschodzie (choć jeszcze wtedy ten kierunek tak się nie nazywał), przesuwa się po niebie po to, żeby w końcu zniknąć na zachodzie. Tak zaczęło się odmierzanie czasu w skali mikro. Tyle trwał dzień. Potem zauważył, że w niektórych momentach dzień jest dłuższy, a w innych krótszy. Jak już zauważył, że dzieje się to cyklicznie w stałych odstępach czasu, to zaczęło się odmierzanie czasu w skali (dla niego) makro. Mowa o roku. Za początek roku uznano moment, w którym dzień staje się coraz dłuższy. Taka analogia do życia. Organizm się starzeje, ma coraz mniej siły i w końcu umiera, ale rodzi się nowy. Tak i dni stawały się coraz krótsze, bo dla istoty nieobdarzonej możliwością widzenia w ciemności to dni były istotne, po to, żeby po przełomowym momencie, w którym dzień już był bardzo krótki, nastąpiły symboliczne narodziny nowego - coraz dłuższego dnia.
Czasy były ciężkie, dlatego świętowano każdy kolejny rok, który udało się przeżyć i to w taki sposób, żeby można było równie wspaniałomyślnie przeżyć kolejny. Po rewolucji agrarnej podstawą żywienia były płody rolne. Wierzono, że aby zapewnić sobie dobre plony w nadchodzącym roku trzeba przygotować wieczerzę z owych właśnie. Stąd tradycja spożywania produktów zbożowych.
Ze zwyczajami ile tych dań ma być bywało różnie. Jedni twierdzili, że 12, tyle co miesięcy, bo w końcu to początek roku. Inni, że nieparzyście przy czym sama ilość zależała od bogactwa właściciela. Ja dam 6, a konkretnie 5 plus napój, bo to blog kryzysowy, a to właśnie 5 potraw jadano w najbiedniejszych domach.
Jako, że jest to najstarsze święto znane ludzkości, znacznie starsze niż wszelkie mitologie, z powodzeniem może być świętowane przez każdego, nawet jeśli jedna czy inna grupa uzurpuje sobie do tego prawo.
Tyle tytułem wstępu, ale przejdźmy do meritum. Dlaczego Mikołaj jest czerwony, a właściwie czerwony z białymi detalami? Po pierwsze mamy tu pewien często powtarzający się błąd. Święty Mikołaj, patron piwowarów i piratów, którego dzień obchodzimy 6 grudnia, czyli gość w stroju biskupa z atrybutem w postaci krzywej laski, to zupełnie inna postać niż ta, która przynosi prezenty pod choinkę. Nawet w wielu chrześcijańskich tradycjach w wigilię prezenty przynosi chrześcijański Aniołek, czy Dzieciątko, ewentualnie staropolski Gwiazdor. Wiele osób wierzy w mit, że tego czerwonego jegomościa z Laponii wymyśliła Coca-Cola. Nic bardziej mylnego, ale po kolei.
Przede wszystkim ta firma upubliczniła tą grafikę w 1930 roku, a jegomościa w tym stroju można odnaleźć spokojnie na XIX wiecznych pracach. No to skąd ten czerwony kolor? Tu kłaniają się najnowsze badania amerykańskich antropologów.
Kojarzycie tradycje zostawiania pustego miejsca przy stole? Wierzono, że ktoś z naszych przodków przyjdzie i zasiądzie z nami do wieczerzy. Pozostał jeden problem. Jak go zobaczyć. W tym celu spożywano różne specyfiki. Tak, zanim chrześcijańska kultura uzurpowała sobie monopol na wizje, które uzyskiwano tylko w wyniku zbawienia, czymś normalnym było spożywanie psychodelików. Antropolodzy tak tłumaczą zwyczaje świąteczne.
- Mikołaj - ludy północy chciały mieć pewne doznania, niestety przeciętny człowiek nie miał zbyt wielkiej wiedzy na ten temat. Każda wioska miała jednak kogoś takiego, kto miał. Był to szaman, który przygotowywał magiczne grzyby i tego dnia odwiedzał domy rozdając im tego typu prezenty.
- Strój mikołaja - są teorie, że szaman nosił czerwoną skórę jelenia, jednak część badaczy bezpośrednio odnosi się do ubarwienia muchomora czerwonego
- Prezenty pod choinką - w tajdze muchomory rosły pod świerkami
- Bombki na choince - muchomory trzeba było spreparować dlatego były wieszane na drzewach po to, aby je wysuszyć
- Wejście przez komin - problemem na północy było to, że czasem potrafiło nawalić naprawdę dużo śniegu. Wykopywane tunel, aby można było się wydostać z domu. Tym samym tunelem, którym wychodził też dym z ogniska, szaman przychodził z prezentami.
- Renifery - zaobserwowano, że renifery jedzą te grzyby. Dopiero niedawno odkryto, że doskonale wiedzą co robią, ale dawno temu wierzono, że skoro człowiek ma poczucie latania, to pewnie renifery mają podobnie. Ponad to, po zjedzeniu grzyba, mogło się wydawać, że wędrujące na horyzoncie renifery naprawdę latają.
W związku z tym menu w tym roku, będzie oparte na grzybach, oczywiście nie halucynogennych, choćby dlatego, że przeczytałem wyniki tych badań całkiem niedawno, kiedy już nie ma muchomorów w lesie. Natomiast już wiecie dlaczego grzyby są tak istotnym elementem wigilijnej uczty.
Zdjęcie wyjazdowe, dlatego inny wystrój.
Zdjęcie wyjazdowe, dlatego inny wystrój.
Barszcz czerwony z makaronem
Barszcz z małym białym makaronem wygląda jak muchomór :)
Składniki:
- włoszczyzna
- buraki
- makaron
- ocet
- makaron małe muszelki
- makaron małe muszelki
Wykonanie:
Włoszczyznę gotujemy do miękkości. Dodajemy buraki, Możemy zetrzeć, żeby się szybciej ugotowały. Dodajemy trochę octu, aby kolor był odpowiedni. Są świry, które badają to z papierkiem lakmusowym, ale wystarczy, że barwa Wam się zgadza "na oko". Oczywiście octu z umiarem.
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu.
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu.
Pierogi z kapustą i grzybami.
Tu odeślę do mojego starego przepisu tutaj.
Soczewica po brytańsku
Wielu z Was jadło pewnie fasolkę po bretońsku. Zasmucę Was. W Bretonii takowej nie jedzą. Co innego w Brytanii. Wiem, że ten błąd językowy był bardzo przyjemny, bo Bretonia w przeciwieństwie do Brytanii słynie z luksusowej kuchni, dzięki czemu mieliśmy poczucie, że jemy coś naprawdę luksusowego, ale niestety.
Część wierzeń ludowych mówi, że jedzenie soczewicy na początku roku, ze względu na to, że jej nasiona przypominają monety, gwarantuje bogactwo w przyszłym roku, a jako, że w naszej kulturze to pieniądze są najważniejsze, nawet, a powiedziałbym zwłaszcza tam gdzie mówi się, że nie, soczewica to znak naszych czasów.
Składniki:
- soczewica
- cebula
- grzyby suszone
- koncentrat pomidorowy
Wykonanie:
Soczewicę gotujemy razem z suszonymi grzybami. Dodajemy podsmażoną cebulę, grzyby i koncentrat pomidorowy.
Naleśniki z pieczarkami
Jako, że znajduje się we francuskojęzycznej części świata, zrobiłem danie na styl francuski. Taka kuchnia fusion.
Składniki:
- mąka
- pieczarki
- natka pietruszki
Wykonanie:
Z mąki i wody robimy lejące się ciasto i smażymy z niego naleśniki.
Pieczarki kroimy w plasterki i podsmażamy. Dodajemy do nich pokrojonej natki i takim farszem nadziewamy naleśniki. Forma zawijania dowolna :)
Pierniki grzybki
Składniki:
- 1,5 szklanki mąki
- pół szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- 1/4 szklanki wody
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
- łyżeczka cynamonu
- 1/4 łyżeczki pieprzu
Wykonanie:
Ugniatamy razem, rozwałkowujemy wycinamy kształty w formie grzybów i pieczemy w nagrzanym piekarniku do 180 stopni jakieś 5- 10 min. Ja jeszcze ozdobiłem kolorowym lukrem, żeby wyglądały jak muchomory :)
Pierniki grzybki
Składniki:
- 1,5 szklanki mąki
- pół szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- 1/4 szklanki wody
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
- łyżeczka cynamonu
- 1/4 łyżeczki pieprzu
Wykonanie:
Ugniatamy razem, rozwałkowujemy wycinamy kształty w formie grzybów i pieczemy w nagrzanym piekarniku do 180 stopni jakieś 5- 10 min. Ja jeszcze ozdobiłem kolorowym lukrem, żeby wyglądały jak muchomory :)
Piwo
Jestem teraz w Belgii, gdzie piwowarstwo jest tak istotnym elementem życia, że cech piwowarów ma swój gmach na rynku w Brukseli, więc grzechem byłoby nie wypić belgijskiego piwa. Jest zbożowe i wprowadza w stan upojenia więc wszystko się zgadza :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz