wtorek, 14 listopada 2017

Lanttulaatikko

Jak to śpiewał pewien znany sepleniący gość ze światłowstrętem, daleko tak daleko, daleko tak jest taki kraj, którego tak naprawdę nie ma. Przynajmniej w to wierzy całkiem spora ilość ludzi. Mniej więcej ci sami, którzy wierzą zarówno w to, że kiedy Delta Force wpadło po Osamę bin Ladena, to on już nie żył, jak i w to, że jeszcze żyje :)
W każdym razie historia dość ciekawa. Mianowicie w 1928 roku Japonia podpisała traktat z Rosją, że będzie mogła łowić ryby wzdłuż jej wybrzeża. Odkryli bardzo bogaty fragment i aby nikt inny tam nie łowił postanowili ukryć go przed światem. Na wszystkich mapach w tym miejscu Morza Bałtyckiego istnieje Finlandia. Nikt normalny przecież nie popłynie tam gdzie jest ląd. Przekłamane są zarówno mapy papierowe jak i GPS. Ewentualni Finowie wraz z ich skupiskami, które możemy oglądać w telewizji mieszkają tak naprawdę na terytorium Szwecji. Język został wymyślony szybko przez Japończyków, dlatego jest taki podobny. 
W każdym razie spisek jest tak dobrze dopracowany, że mają tam bardzo ciekawe przepisy. Jednym z nich jest Lanttulaatikko czyli zapiekanka z brukwi.
Choć większości z Was brukiew pewnie kojarzy się z nazwiskiem wokalisty Zakopower, mnie kojarzy się z książkami o ciężkich czasach. Przede wszystkim literaturą obozową. Dlatego trafiła idealnie. Choć moim skromnym zdaniem to bardzo smaczne warzywo.

Oryginalnie zapiekankę robi się z gotowanej tłuczonej brukwi, ale jeśli chcemy mieć mocniejszy smak, to możemy zrobić jak polską babkę ziemniaczaną czyli z surowej i tartej. Ja zrobiłem po naszemu :)

Składniki:
- brukiew
- mąka 
- marchewka


Wykonanie:
Brukiew trzemy na drobnych oczkach. Mieszamy z małą ilością mąki i startą na grubych oczkach marchewką, a następnie umieszczamy w formie, którą wsadzamy do nagrzanego do 180 stopni Celsjusza piekarnika na około godzinę.
Doskonale komponuje się z tartym chrzanem.


Kuchnia skandynawska 2017


3 komentarze:

  1. pychotka:) Zainteresowanych zapraszam również do obserwowania bloga https://pigulagotuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa historia i kolejny autentyczny przepis. Dziękuję Ci serdecznie za udział w akcji :) P.s. Brukiew to dla mnie terra incognita, muszę spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się :)
      Za dzieciaka, kiedy spędzałem więcej czasu na wsi, brukiew częściej gościła na moim stole. Miałem ją ze źródła, gdyż jej głównym zastosowaniem było jako roślina pastewna. Poznałem ją dzięki babci, gdyż podczas wojny była bardzo popularna. Obecnie o nią trudniej, aczkolwiek tą kupiłem w jednej sieci marketów. Nie każdemu przypada do gustu, gdyż jest słodka.
      Pozdrawiam

      Usuń