Grzyb o ciekawej nazwie, ozorek dębowy, jak sama nazwa wskazuje, rośnie na dębach. Nazwę swoją zawdzięcza konsystencji, a także temu, że po przekrojeniu wydziela czerwony płyn, niczym krew. Ciemny i sprężysty po ugotowaniu niczym ozorek wołowy.
W Polsce pod ochroną, ale śmiało możecie go spróbować u naszych sąsiadów. U nas objęty ochroną częściową, czyli jeśli wniesiecie stosowną opłatę, to możecie zbierać, także tego :)
Ja swój oczywiście zebrałem za granicą, ale przygotowałem typowo po polsku, czyli w sosie chrzanowym.
Składniki:
- ozorki dębowe
- mąka
- chrzan tarty
- mąka
- chrzan tarty
Wykonanie:
Ozorki pokroić w paski i ugotować.
Mąkę podsmażyć i dolewać wody, cały czas mieszając, aż powstanie gęsty sos. Dodać chrzanu do smaku i takim sosem polać ugotowane ozorki.
Mąkę podsmażyć i dolewać wody, cały czas mieszając, aż powstanie gęsty sos. Dodać chrzanu do smaku i takim sosem polać ugotowane ozorki.
 

 
Podobny cyrk z ochroną był przy purchawicy olbrzymiej (czasznica) na szczęście od paru lat się skończył. Naprawdę nie wiem po co przyrodnicy chronią patogeny drzew? Bajka o zachowaniu bioróżnorodności w przypadku ozorka mnie nie wzrusza :-) Ma się rozsiewać i niszczyć drzewa, a właściciel jakiegoś drzewa musi prosić się URZĘDASA o ścięcie swojej własności (potencjalna sytuacja korupcjogenna!) chyba, że się ma układy w gminie :-) nepotyzm! STOP
OdpowiedzUsuńWolę nielegalnie pozyskać ozorka, albo zaszczepić na swoim drzewie (szkoda drzewa i drewna!) niż się płaszczyć i tracić czas i pieniądze!
Wyglądam na anarchistę? Gdzie tu zdrowy rozsądek :-(
Pies