Kolejny wpis z Hiszpanii, tym razem na tapetę idzie prowincja Murcja.
Oczywiście, jak sama nazwa wskazuje, choć nie jest to regułą, głównym miastem prowincji jest Murcja. Tam akurat nie chciało mi się jechać, bo musiałem sobie poustalać priorytety. Wybór padł na Kartagenę i jej bardzo ciekawe okolice. Trochę historii. Miasto, zostało założone, przez, a jakże, kartagińskiego generała w III w. p. n. e., tyle, że wtedy tak się nie nazywała :) O Kartaginie większość z Was wie pewnie tyle, że był stamtąd Hannibal, który uderzył na Rzym przekraczając Alpy na słoniach. 20 lat później została zdobyta przez Rzymian. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego niewiele tam się działo, tak jak ogólnie niewiele działo się w Europie. W VIII w wjechali tam Arabowie i już zaczęło się tam coś dziać. Pięć wieków później zdobyli ją Hiszpanie, o ile można tak było wtedy o nich powiedzieć, bo hiszpańska tożsamość narodowa powstała trochę później. W każdym razie obecnie jest na terytorium Hiszpanii.
Z czego słynie Kartagena? Z tego, że została tu wymyślona nie tyle pierwsza łódź podwodna, co pierwsza nowoczesna łódź podwodna, czyli z napędem elektrycznym i urządzeniem do wystrzeliwania torped.
No i z tego, że jest tam po dziś dzień bardzo ważny ośrodek hiszpańskiej floty śródziemnomorskiej. Możecie sobie zobaczyć oldschoolowe koszary z XVIII wieku, dalej w użytkowaniu.
Na ścianie koszar znajduje się typowa dla Hiszpanii fontanna z wodą do ogólnego użytku. Tyle tylko, że ta woda akurat nie jest pitna.
Pamiątką po Rzymianach jest starożytny amfiteatr, gdzie możemy sobie również podpatrzeć typową dla Rzymian, skomplikowaną sieć odprowadzania wody, a także 3 poziomy trybun dla trzech różnych klas społecznych.
Samo miasto jest trochę nudne, ale ma ciekawe neobarokowe budowle. Budowle są tak ciekawie zdobione, że nawet po ich wyburzeniu zostawia się tam zdobione fasady.
Muzeum floty oczywiście też musi być :)
Kartagena jest również bardzo znanym miastem w historii najnowszej, czyli w hiszpańskiej wojnie domowej. Była jedynym portem morskim pod kontrolą Republiki i ostatnim razem z Alicante, miastem, które opierały się faszystom. O co chodziło w tej wojnie? W dużym skrócie. Z uwagi na to kto z kim się bił w tej wojnie, uważana ona była za preludium drugiej wojny światowej. Generalnie początkowo walczyły ze sobą dwie siły - jedna faszystowska wspierana przez Niemcy i Włochy a druga republikańska, pozornie wspierana przez ZSRR. Pozornie, bo układ był stricte biznesowy, gdzie chodziło o republikańskie złoto. Ostatecznie siły ZSRR i część sił Republiki je popierająca, chciały się rozpanoszyć trochę bardziej i w ostatecznym rozrachunku, walczyły ze sobą już trzy siły. Dwie totalitarne i jedna republikańska. Oczywiście jak się wytacza komuś wojnę to trzeba zawsze dorobić do tego jakąś ideologię. Na przykład Rosja twierdzi, że walczy obecnie z nazistami w Ukrainie. Tu siły faszystowskie twierdziły, że prowadzą krucjatę w obronie kościoła, co nie przeszkadzało im mordować księży. Wojna skończyła się zwycięstwem faszystów i dyktaturą na kolejne ćwierć wieku. W związku z powyższym, muzeum wojny domowej też musiało być.
I tu płynnie przechodzimy do tej ciekawszej części wycieczki. Z uwagi na to, że Kartagena była ważnym portem dla Republiki, musiała być specjalnie chroniona W związku z powyższym wybudowano dwie twierdze z bardzo silną artylerią nadbrzeżną. Bateria Cenizas i Bateria Castillitos. Z czego postanowiłem zwiedzić tą drugą, bo jest znacznie ciekawsza. Znajduje się ona na przylądku Cabo Tinoso kilkaset metrów nad powierzchnią morza. Swoją nazwę zawdzięcza budowlom, które zostały tam wzniesione, w formie fantazyjnych zamków, którymi mógłby się poszczycić sam Ludwik II.
Z powodów militarnych, budowle zostały mocno wkomponowane w góry, a nawet zostały zbudowane z materiałów pozyskanych z gór, co miało służyć jako kamuflaż. Cała twierdza jest do zwiedzania za darmo.
Ale przejdźmy, że się tak kulinarnie wyrażę, do "mięsa", czyli tego co stanowiło o sile tej twierdzy - do najnowocześniejszych w owym czasie dział Vickers-Armstrong model 1926 kalibru 38,1 cm. Niektórzy nie są nawet tak szerocy w pasie :) Te siedemnastometrowe monstra wyrzucały prawie tonowe pociski na odległość 39 km.
Każda twierdza miała takie 2.
Oczywiście ktoś musi takiemu potworowi "powiedzieć" gdzie ma strzelać. W tym celu było kilka stanowisk obserwacyjnych do kierowania ogniem. Oczywiście wymaga to dość precyzyjnej aparatury pomiarowej. Co ciekawe, w chwili wybuchu wojny nie była ona jeszcze zamontowana. Działa zostały użyte tylko raz, kiedy oddały salwę w stronę trzech faszystowskich krążowników. Ten pokaz wystarczył, aby więcej nie podpływały. Pociski odłamkowe miały siłę 0,5 % wybuchu w Hiroszimie. Z uwagi na swoją siłę, zyskały później przydomek działa Mazarrony (podobieństwo do dział Nawarony nieprzypadkowe), od miejscowości Mazarron, która znajduje się niedaleko.
Wypadałoby, żeby nie trafić kogoś, kto nie powinien zostać trafiony, dlatego obsługa miała na ścianie odpowiednią ściągę :)
Stanowiska też musiały być odpowiednio chronione, specjalnymi okiennicami obitymi pancerną blachą od zewnątrz.
Oczywiście taki wielkie działa potrzebowały całego systemu do ładowania, bo tak wielkiego pocisku nie udźwignie nawet Gustlik Jeleń. Tak wyglądał podziemny magazyn amunicji.
A tak system szyn dla wagoników, które ją transportowały.
Warto zwiedzać podziemia z latarką i można odkryć ciekawe przejścia na małe balkoniki obserwacyjne.
Z głównego kompleksu możemy przejść dalej gdzie znajduje się kolejny element twierdzy, przeznaczony do wspomagania głównej baterii. Bateria del Jorel.
Tu znajdowały się 3 armaty Vickers kalibru 152,4 mm, które były przeznaczone do ognia pomocniczego i miały pokrywać zatokę. Zasadniczo każdy szanujący się system obrony ma co najmniej trzy poziomy.
Tu też warto zejść do podziemi, żeby zobaczyć system przenoszenia amunicji.
Abstrahując od samych budowli wojskowych, to polecam miejsce z uwagi na bardzo malownicze trasy do wędrówek górskich i widoków, które nam podczas nich towarzyszą.
W pewnym momencie przechodzimy tunelem przez górę, aby podziwiać drugą stronę przylądka.
Oczywiście taki cel musiał być chroniony przed atakami z powietrza, dlatego istnieje jeszcze jeden pomocniczy, najwyżej położony element kompleksu fort Batería del Atalayón. Zbudowany w innym stylu architektonicznym.
Tam znajdowała się artyleria przeciwlotnicza, ale obecnie została zdemontowana, z uwagi na to, że łatwiej było ją rozmontować i mogła paść łupem złodziejów. Ten punkt akurat znajduje się najwyżej ze wszystkich, jakieś 350 m. n. p. m., gdyż co do zasady, wysokość na której znajduje się artyleria przeciwlotnicza działa na jej korzyść.
Cały kompleks, wraz z nowym systemem kierowania ogniem był używany do 1994, a ostatnie strzały z armat oddane były w roku 1977. W międzyczasie jeszcze rozbudowywany o kolejne stanowiska obserwacyjne. Obecnie uznany za przestarzały, za to z ogromnymi walorami turystycznymi, dlatego poczyniono ogromne inwestycje i udostępniono go do zwiedzania. Czasem jeszcze pełni rolę pomocniczą dla stacji radarowych.
W Murcji je się bardzo proste i tanie danie zwane pisto. Ogólnie pisto jest sporo rodzajów, ale tu będzie to murcjańskie. Ugotowane w gościach, więc inne zdjęcie :)
Składniki:
- papryka
- pomidory
- cukinia
- cebula
- czosnek
Wykonanie:
Cebulę pokroić w półplatserki i podsmażyć. Dodać paprykę oraz cukinię i smażyć chwilę. Doprawić czosnkiem, dodać pokrojone pomidory, podlać trochę wodą i dusić, aż zmięknie.
Myślę, że mojemu tacie by się tam spodobało.
OdpowiedzUsuń