środa, 6 stycznia 2021

Kulinarne trendy 2021

Jak co roku o tej porze, uraczę Was trendami kulinarnymi na nadchodzący rok, które będą obowiązywać z bardzo dużym prawdopodobieństwem. Dlaczego mówię o prawdopodobieństwie? Bo w świecie nauki wszystko jest tylko bardzo lub mało prawdopodobne. Spotkaliście się pewnie z pseudo dziedzinami nauki, które mówią, że coś jest na pewno, ale takie stwierdzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Jak ocenić prawdopodobieństwo? Badać zachowania ludzi. Miałem coś takiego na studiach na prognozach i ekonometrii. Czy ja badałem? Nie! W przeciwieństwie do domorosłych internetowych gawędziarzy nie będę udawał autorytetu naukowego w jakiejś dziedzinie i skorzystałem z gotowych badań.

Jedną z mądrości życiowych jest to, że potrafimy skorzystać z dobrego źródła badań. Jak możemy takowe rozpoznać? Podstawowe kryterium to takie, czy osoba, która publikuje te badania jest naukowcem właśnie w tej dziedzinie. Ostatnio modne jest wypowiadanie się np. na temat prawa przez np. chemików itp. Także to jest absolutna podstawa podstaw, że się tak żargonem posłużę, warunek konieczny, niewystarczający :)
Drugie to jakość źródła. Część z Was na pewno pisała chociaż jedną pracę naukową, bo taka jest potrzebna, żeby zakończyć jakąś formę studiów. Bardzo ważne jest przedstawienie w niej wiarygodnej metody badawczej. Poważny promotor nie pozwoli Wam napisać pracy naukowej, jeśli metoda będzie budziła wątpliwości, czyli im większy autorytet i tradycja, tym większą wagę będą przykładać do wiarygodności.

Czy to oznacza, ze trzeba się ich słuchać, bo na pewno mają rację? Już pisałem, że nie ma nic na pewno, ale jeśli kogoś miałbym się słuchać, to raczej tego, kto zajmuje się jakimś zjawiskiem na codzień, czy to zawodowo, czy z pasji, niż tego, który zajmuje się zupełnie czym innym. Taki życiowy przykład. Jeśli Wam się coś zepsuje w aucie, to idziecie do zakładu mechanicznego, a nie do krawca, bo nawet jeśli ten mechanik nie znajdzie szybko usterki, to prawdopodobieństwo tego, że to właśnie tam znajdziecie pomoc, jest znacznie wyższe.

Także ja posłużyłem się prasą oraz raportami branżowymi i na tej podstawie wysnułem pewne wnioski.

  • kiszonki - Rok 2020 będziemy pamiętali jako rok epidemii. Jeszcze nie wiemy, czy tylko ten, ale ten na pewno. Przypomniano sobie o tym, że kiszonki mogą pozytywnie wpływać na odporność, o czym mogłyby świadczyć badania przeprowadzone w Charité. Tak, to ten słynny serialowy uniwersytecki szpital.
  • ciecierzyca - Globalne ocieplenie stało się faktem. Jednym ze sposobów ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do atmosfery jest ograniczenie produkcji zwierzęcej, a wcześniej wyrobienie nawyków żywieniowych, za którymi idą również względy zdrowotne. Soja jest passé. I to nie dlatego, że krąży w okół niej mit, że niby powoduje znaczny wzrost estrogenu u mężczyzn. Nawet nie dlatego, że jej uprawy w Ameryce Południowej są wątpliwe etycznie. Głównie dlatego, że są lepsze i smaczniejsze rzeczy. Poza tym, z uwagi na to, czym odżywiali się starożytni Rzymianie i jaki wpływ mieli na Europę, to taki powrót do korzeni. Okazało się, że cieciorka to coś więcej niż hummus i falafele.
  • domowa restauracja - nie możemy jeść naszego ulubionego ulicznego jedzenia, bo albo musimy siedzieć w domu, albo restauracja jest zamknięta (na chwilę lub na stałę)? Podrobimy w domu.
  • comfort food - był już niezbyt zdrowy fast food, potem, w celu zadbania o zdrowie fizyczne slow food, a teraz należy zadbać o zdrowie psychiczne i jest comfort food. Jak to zdefiniować? Jest to jedzenie, które powoduje u nas pozytywne wspomnienia, najczęściej z dzieciństwa, bo jednak większość z nas miało mniej problemów w dzieciństwie niż teraz. W książce Marcela Prousta pod tytułem W stronę Swanna jest to ciastko moczone w herbacie. Co prawda sprawa comfort food jest teoretycznie indywidualna dla każdego, ale w Polsce, kraju, w którym PRL uprościł i ujednolicił wszelkie regionalizmy kuchenne sprawa jest prosta, a po tym jaką popularnością cieszą się fotele Chierowskiego, możemy wywnioskować, że nasze comfort food pójdzie właśnie w tym kierunku. Dla mnie osobiście, smak dzieciństwa to gofry. Jako, że mieszkałem w miejscowości nadmorskiej, budki z takowymi były na każdym kroku. Zresztą wytrawne gofry subtelnie wkraczają do nas już od 3 lat.
Postanowiłem przygotować coś zgodnie z cały czas obowiązującym trendem, czyli - w stronę USA. Coś w stylu kanapki Rauben.

Składniki:
- ciecierzyca w puszce
- wędzona papryka w proszku
- musztarda
- mąka ziemniaczana
- mąka pszenna
- kapusta kiszona
- majonez
- olej


Wykonanie:
Do mąki pszennej dodajemy trochę oleju i tyle wody, aby powstało nam lejące się ciasto, z którego następnie robimy gofry w gofrownicy.
Kapustę kiszoną kroimy.
Ciecierzycę gnieciemy (nie miksujemy) z papryką, i odrobiną musztardy i mąki ziemniaczanej, a następnie ugniatamy i chwilę pieczemy. Jak ostygnie delikatnie smażymy.
Między dwa gofry układamy plastry ciecierzycowe, kapustę i majonez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz